Nie jestem kołem, nie muszę być doskonała [+KONKURS]

Dziś opowiem Wam historię pewnego defektu. Pamiętam, jak byłam jeszcze w liceum i to właśnie wokół wyglądu kręcił się cały nasz świat. I to nie dlatego, że każda nastolatka chce startować od razu w konkursie piękności, ale dlatego, że ma zwyczajną, czysto ludzką potrzebę podobania się, będącą po prostu przedłużeniem potrzeby akceptacji. Sama nigdy nie miałam z tym problemów, choć wiadomo, że – jak pewnie większość dziewczyn w moim wieku – na zawołanie mogłabym wymienić z 10 rzeczy, które wolałabym u siebie zmienić. Na przykład 10 kilo. Plus za duży nos.

Natomiast pewnego dnia zupełnie przypadkiem dowiedziałam się, że powinnam też pozbyć się wszystkich swoich pieprzyków, które wcześniej nosiłam szczęśliwie i dumnie. Wciąż mam w głowie taką scenę, kiedy jeszcze w podstawówce szkolna pielęgniarka postanowiła mi je zliczyć – odpuściła po trzydziestym ósmym, nie policzywszy nawet tych u… jednej ręki. No więc tak, mam ich sporo – włącznie z pieprzykiem na stopie. I zawsze wydawało mi się to niezwykle urocze.

Przyszedł jednak dzień, kiedy stałam pod klasą i czekałam spokojnie na klasówkę z niemieckiego, gdy zagadał do mnie najprzystojniejszy chłopak w szkole. A ponieważ uroda i inteligencja (a już na pewno takt) nie zawsze idą ze sobą w parze, komplementowanie mnie zaczął od tego, że jestem całkiem w porządku, chociaż musi mi być ciężko z tymi wszystkimi defektami. Tak, defektami. Bo „on woli, kiedy kobieta nie ma podobnych defektów i wszystkich tych niedoskonałości”. A ja, nie myśląc wtedy wiele, zapytałam, jak żyje mu się z tym jego jednym, ogromym defektem – braku mózgu.

Yves Rocher

Yves Rocher kremy

NIE NA WSZYSTKO MAMY WPŁYW, ALE SZCZĘŚCIU MOŻNA DOPOMÓC

Oczywiście, całe to zajście nastawienia do pieprzyków mi nie zmieniło – nadal uważam, że są oryginalne i cudne. I że wcale nie trzeba być doskonałym, natomiast na pewno trzeba o siebie dbać. Dlatego nie ma dnia, w którym pozwalałabym sobie na większe słabości, takie jak brak prysznica czy wyjście z domu bez makijażu. I nie ma, że przeziębienie, ciąża, albo głowa boli. Od tego, jak wyglądam, zależy też to, jak się czuję – i nie ma w tym bynajmniej nic zaskakującego, bo przecież na nasze zdrowie zarówno psychiczne, jak i fizyczne, bezpośredni wpływ ma nasze samopoczucie. Nie umiem z kolei czuć się ze sobą dobrze, kiedy spogląda na mnie smutna i potargana postać z lustra. I nie, nie chodzi o to, aby przez całą dobę nasze powieki skrzyły się dzielnie brokatem. Każda z nas ma inne wytyczne własnej atrakcyjności, przez co dla jednej będzie to pełny makijaż z idealnie pociągniętą eyelinerem kreską, a dla innej – zwyczajne umycie głowy. I każde z tych podejść jest jak najbardziej w porządku, bo w życiu nie chodzi o to, żeby być doskonałym – ale żeby każdego dnia doskonale się ze sobą czuć. 

Przychodzi natomiast taki moment, że zwykła pielęgnacja już nie wystarcza i naszą główną zmorą staje się już nie tylko to, w jakim odcieniu dobrać kolejny fluid, ale… co tak właściwie musimy pod nim ukryć. Bo tak, jak w liceum nękały nas mało przyjemne wągry i pryszcze, tak niedługo po jego ukończeniu zaatakować mogą nas… pierwsze zmarszczki. Zwłaszcza mimiczne – i zwłaszcza, gdy ktoś słynie z robienia głupich min, jak ja.

Pamiętam, jak mnie zamurowało, gdy przyjaciółka na swoje 21. urodziny kupiła sobie właśnie krem przeciwzmarszczkowy. Wydawało mi się, że z jego użyciem spokojnie mogłaby zaczekać kolejnych 21 lat, ale ona zaczęła wtedy uparcie wyliczać: a to od śmiechu w kącikach oczu pojawiają się kurze łapki. A to wokół ust coś tam się z wiekiem marszczy. A to od zdziwienia i smutku robią się bruzdy na czole. A to w końcu między brwiami robi się brzydkie V, zwane lwią zmarszczką. A przecież to były czasy, kiedy jedyne lwy znalałam z zoo oraz „Króla Lwa”!

Yves Rocher konkurs

Yves Rocher kosmetyki

WSZYSTKIE NAS TO CZEKA

Moje zdziwienie było wtedy ogromne i autentyczne, ale –  nie oszukujmy się – nie da się wiecznie mieć 20 lat. Ba, obecnie mam z 10 więcej i na mnie też przyszedł w końcu ten czas. Dlatego razem z Yves Rocher urządziliśmy mały test, w którym główną rolę miały odgrywać kosmetyki przeciwzmarszczkowe. I nie, nie napiszę Wam o efektach, bo jeszcze trochę czasu minie, zanim ewidentnie zacznę się starzeć, a i nie o to chodzi, aby oglądać teraz skórę pod mikroskopem. Natomiast po kilku tygodniach próbowania mam już garść pierwszych przemyśleń.

Co tak właściwie testowałam? Cztery konkretne produkty: krem pod oczy z gamy Anti-Age Global, rewitalizujący roll-on pod oczy usuwający oznaki zmęczenia z gamy Elixir 7.9, a także rozświetlający roll on pod oczy dzień & noc oraz wypełniacz zmarszczek wokół oczu i ust 2 w 1 z gamy Serum Végétal. Czym charakteryzuje się każdy z nich?

1. Anti-Age Global. Krem pod oczy – ponieważ ma postać nieperfumowanej emulsji, od razu stał się jednym z moich ulubionych kosmetyków do stosowania w czasie ciąży. Co jak co, ale zapachy znoszę teraz fatalnie – węch mam wyczulony niczym myśliwski pies, więc wszystko, co mocno perfumowane, od razu wywołuje u mnie dyskomfort. Świetny jest też aplikator, który pomaga rozprowadzić krem w konkretnym, pożądanym przez nas miejscu i wyciskać na skórę jedynie niewielką jego ilość – a chyba wszystkie znamy te okropne, samo-dozujące się tubki, gdzie jeden nieostrożny ruch gwarantuje błyskawiczne usmarowanie połowy buzi lub ręki. Dużym plusem kremu jest też to, że daje uczucie świeżości i widocznie likwiduje tworzące się pod oczami opuchlizny i cienie. Spojrzenie staje się więc żywsze, a twarz – mniej zmęczona. Na działanie kremu wpływ mają tu przede wszystkim komórki macierzyste wyodrębnione z jeżówki – rośliny, znanej ze zdolności do szybkiej samoodbudowy. I to ona zapewnia nam tu tak szybką stymulację odnowy własnych komórek (według testów – nawet do 30 procent w zaledwie 6 dni).

2. Elixir 7.9. Rewitalizujący roll-on pod oczy usuwający oznaki zmęczenia – prawdziwe wybawienie dla wszystkich nocnych marków, których każdego dnia witają wory pod oczami. Nie wiem, jak Wy, ale ja zwykle późno kładę się spać. Średnio to 1, 2, czasem nawet 3 w nocy. A rano trzeba wstać i jeszcze jako tako wyglądać. I tutaj z pomocą przychodzi nam ten krem. A właściwie – żel, wykończony rozświetlającymi drobinkami, które delikatnie rozjaśniają spojrzenie. Chwała tu zwłaszcza za sposób aplikowania – trzy maleńkie kulki ze stali nierdzewnej pozwalają na delikatny masaż, co nie tylko przyjemnie relaksuje, ale i wzmacnia skuteczność wchłaniania. Jedyne, co musimy robić, to wykonywać za pomocą aplikatora okrężne ruchy (w kierunku od wewnątrz na zewnątrz) i – dla zwiększenia działania – przechowywać produkt w lodówce. A efekty? Zmniejszona opuchlizna, żywsze spojrzenie, spłycone zmarszczki i wygładzona skóra. Bez żadnych parabenów i olejów mineralnych, bo na formułę żelu składają się w ponad 90 procentach składniki naturalne.

3. Serum Végétal. Rozświetlający roll-on pod oczy dzień & noc – kolejne cudo z roll-onem do masowania, które razem z poprzednim stosowałam zamiennie. Działanie mają zresztą podobne – obydwa mają delikatną konsystencję i szybko się wchłaniają, co dla mnie ma niemałe znaczenie – nie cierpię czekać, aż wszystkie te kremy na mnie powysychają, dlatego najbardziej cenię sobie te, które zdążą się wchłonąć, zanim jeszcze opuszczę łazienkę. Obydwa roll-ony mają też ten sam zestaw kulek do masażu i obydwa przywracają blask skórze pod oczami. Tutaj za działanie odpowiada jednak w głównej mierze przypołudnik kryształowy, uprawiany we Francji i nie bez powodu nazywany Rośliną Życia. Ekstrakt z niego jest bowiem nie tylko świetnie przyswajany przez skórę, ale i działa na wszystkie rodzaje zmarszczek. Dodatkowo wykorzystano tu też wyciąg z ryżu, którego celem jest pobudzić oddychanie komórkowe, a w efekcie zapewnić naszej skórze blask. A ja przyznam cichutko, że tak polubiłam te masażery, że czekam też na kremy do rąk z podobnymi właściwościami.

4. Serum Végétal. Wypełniacz zmarszczek wokół oczu i ust 2 w 1 – no i na sam koniec został nam specyfik, stworzony w oparciu o… gumę z akacji. Ma ona bowiem na celu zwiększać produkcję kolagenu i kwasu hialuronowego, będących w końcu budulcami naszej skóry i odpowiadających za to, by jak najdłużej była ona atrakcyjna i jędrna. Na liście składników i tutaj pojawia się przypołudnik kryształowy, natomiast to w miejscu stosowania jest największa różnica – o ile roll-on stosowaliśmy tylko na skórę pod oczami, tak tutaj możemy śmiało używać go też na skórze wokół ust, pozbywając się tamtejszych zmarszczek. Także i tu ogromny plus za lekką, wręcz aksamitną i szybko wchłaniającą się konsystencję, która naprawdę dobrze nawilża moją skórę. I choć sama na szczęście nie mam jeszcze problemu z mocno widocznymi bruzdami, to skłamałabym mówiąc, że nigdy się nie wściekałam, próbując uporać się z mało estetycznymi, kurzymi łapkami. A, jak to mówią lekarze i farmaceuci – lepiej przecież zapobiegać, niż leczyć.

Yves Rocher krem

Yves Rocher kremy przeciwzmarszczkowe

Yves Rocher kremy przeciwzmarszczkowe


UWAGA, KONKURS! 

Jeśli korci Was, żeby o działaniu poszczególnych kremów przekonać się – i to dosłownie – na własnej skórze, to mam dla Was dobrą wiadomość – przy zakupie dowolnego kremu przeciwzmarszczkowego marki Yves Rocher, krem pod oczy dostaniecie w prezencie. Ja ze swojej strony polecam przede wszystkim roll-ony, bo naprawdę czynią pielęgnację 100 razy przyjemniejszą!

Ale, żeby nie było – podobnie jak ostatnio, tak i tym razem przygotowaliśmy z Yves Rocher coś specjalnego. To konkurs, w którym do wygrania jest aż 10 zestawów nagród, w skład których wchodzą dwa widoczne na zdjęciu niżej kremy. Jak je zdobyć? Tu, w komentarzu pod wpisem, wystarczy odpowiedzieć na pytanie:

Gdybyś mogła coś w sobie zmienić, to co by to było? Centymetry, kilogramy, a może… notoryczne spóźnianie się? Wyobraź sobie, że do dyspozycji masz czarodziejską różdżkę, która poprawia jedną z nielubianych przez Ciebie cech. Co poprawiasz? I… dlaczego?

Na odpowiedzi czekamy do 2 marca włącznie, a listę zwycięzców ogłosimy tutaj, w zaktualizowanym wpisie, maksymalnie do 5 dni później. Powodzenia!


WYNIKI KONKURSU 

Dziewczyny! Po raz kolejny bardzo dziękujemy Wam za udział w konkursie. Tym razem nagrody otrzymują:

Monika | Konfabula.pl – za historię o Kopciuszku i dzielnym rumaku

Asia Szwałek – za krzywe usta w mocnych barwach i uśmiechy do obcych ludzi

Justyna Badaszko – za mądrość i cytat z Niemczyka

Natalia Kuźniak – za literkę „r”, która z ulicy Rolnej zawsze robi jej ulicę Polną

Sara S – za najpiękniejszą mamę i miłość mimo wszystko

Roksana Rogacka – za świadomość tego, jak jest i że naprawdę może być lepiej

Katarzyna Pietrzyk – za „odwagoponiczność” – odwagę i spontaniczność w jednym

Aneta Zając – za 150 cm wzrostu i przepiękne marzenie

Joanna Murawska – za chęć pomagania innym i brakujących 10 kg

Martyna – za wewnętrznego lenia i uciekające z konta miliony

Zwyciężczynie poproszę o przesłanie mi swoich danych do wysyłki (oraz numeru telefonu dla kuriera!) na adres mailowy: joanna.pachla@gmail.com do 13 marca włącznie. 

GRATULUJEMY! 


Yves Rocher konkurs


Subscribe
Powiadom o
guest
139 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
AntyspolecznySuselObsesjonista

Co bym chciała w sobie zmienić? To zależy od dnia. Czasem przeszkadzają mi odrosty na włosach i irytuje się, że jeszcze nie poszłam do fryzjera. Czasem chciałabym wyprostować sobie zęby. W innych momentach do szewskiej pasji doprowadza mnie fałdka na brzuchu. Zmarszczki pod oczami pojawiały się równo z trzydziestka, a dookoła ust rok później. Wyraźnie się sypie. Zazwyczaj mam dość swojej niepewności, żalu za momenty, które już nie wrócą. Tyle tego jest! Tak naprawdę to nie widzę sensu w zmienianiu czegokolwiek. Jedna zmiana i przestanę być soba. Tą sobą z tu i teraz, której jest dobrze z brzuchem wypchanym pączkami… Czytaj więcej »

Nev

Gdyby dało się za dotknięciem różdżki zmienić jedną cechę, to zmieniłabym w sobie… brak samoakceptacji. Zawsze znajdzie się w końcu coś do poprawienia, a nie chodzi przecież o to by kochać siebie na wyretuszowanym zdjęciu, tylko by siebie kochać, albo chociaż akceptować, pomimo wad. I chociaż pracuję nad zmianą nastawienia do samej siebie, to jest to baaardzo trudne i żmudne zadanie. A o ileż łatwiejsze i piękniejsze byłoby życie, gdyby w końcu udało się samą siebie polubić.

DieZu

Gdybym mogła za pomocą czarodziejskiej różdżki zmienić w sobie jedną rzecz to było by to pojawianie się motywacji do aktywności fizycznej :) tego mi brakuje – motywacji, determinacji, żeby ćwiczyć. I to nie tyle dla pozbycia się zbędnych kilogram (to by był przyjemny efekt uboczny ;) ), ale dla samego lepszego samopoczucia, lepszej kondycji itd.