Boisz się kleszczy? I słusznie. Ale to nie powód, żeby słuchać bzdur

Jest niewiele zagrożeń, które przerażają nas tak bardzo, jak kleszcze. Ale nie bez powodu – nie tak znowu łatwo jest się przed nimi uchronić, a choroby, które wywołują, potrafią doszczętnie wyniszczyć ludzki organizm, a nawet doprowadzić do śmierci. Dlatego robimy, co możemy, żeby ograniczyć ryzyko do minimum i o tym będzie dzisiejszy tekst. Opowiem Wam o 7 największych bzdurach, które ciągle możemy zewsząd usłyszeć oraz o tym, czym jest TickLess, czy kleszcze reagują na ultradźwięki i czy stosujemy na siebie jakąś hardcore’ową chemię.

Na początek – garść bzdur na temat kleszczy.


BZDURA NR 1: MIESZKAM W MIEŚCIE, TU NIE MA KLESZCZY

Bo wiadomo: kleszcze jak szyszki, widuje się tylko w lasach. No sorry, ale nie. Możesz mieszkać w centrum betonowej Warszawy i wrócić do domu z pasażerem na gapę. Naprawdę, nie trzeba być MacGyverem, który z paczki zapałek buduje właśnie szałas pośrodku lasu. Wystarczy mieć pecha. Jak moja znajoma, która ostatnio – uwaga, w mieście – wieszała przed blokiem pranie. Czy wróciła do domu z kleszczem? A i owszem. Wystarczyło, że przeszła… ze dwa metry po trawie.


BZDURA NR 2: WBITEGO KLESZCZA TRZEBA POSMAROWAĆ TŁUSZCZEM

Generalnie tak, jeśli chcesz zwiększyć swoje szanse na zarażenie, bo tak potraktowany kleszcz najpewniej zwymiotuje Ci do krwiobiegu całą swoją treść żołądkową. A wraz z nią – bakterie i wirusy. Tak samo nie wolno też kleszcza miażdżyć. Przeciwnie, należy złapać go jak najbliżej skóry i wyciągnąć od razu całego – albo mocnym pociągnięciem, albo poprzez wykręcenie. Można też kupić w aptece odpowiedni sprzęt do samodzielnego i bezpiecznego usuwania kleszczy.


BZDURA NR 3: ZASZCZEPIĘ SIĘ I BĘDZIE PO PROBLEMIE

Niestety, nie ma czegoś takiego, jak szczepionka na kleszcze. Tak samo, jak nie ma szczepionki na boreliozę, która tak wszystkich przeraża. Jedyne, przed czym można się zaszczepić, to kleszczowe zapalenie mózgu. A co z boreliozą zatem? Leczy się ją antybiotykami. Jedno jest pewne: jeśli miałeś kleszcza, Twoje samopoczucie uległo nagłemu pogorszeniu lub na ciele pojawił się rumień, powinieneś iść do lekarza. Tu nie ma czasu na zwłokę, bo to naprawdę poważne choroby.


BZDURA NR 4: WYSTARCZY NIE CHODZIĆ PO CHASZCZACH

Czyli: idziemy do lasu, ale wybieramy utarte ścieżki, którymi chodzą zwierzęta. Bo przecież tam jest bezpieczniej, nie? Otóż…nie. Wbrew temu, co podpowiada logika, lepiej jednak przedzierać się przez krzaki. Okazuje się bowiem, że na tak wydeptanych ścieżkach jest aż 7 razy więcej kleszczy, niż w jakichkolwiek zaroślach. Dokładnie sprawdziła to grupa badaczy z Polski i Słowacji i wątpliwości tu nie ma. Dlatego jeśli lubicie wędrówki przez las, to zdecydowanie lepiej wśród chaszczy.


BZDURA NR 5: TRZEBA SIĘ CIEMNO UBRAĆ, TO KLESZCZ NAS NIE ZAUWAŻY

Czyli ktoś tu pomylił kleszcze z paintballem. Kamuflaż to super opcja, jeśli chowacie się w lesie przed innym człowiekiem. Albo czymkolwiek innym, co wypatruje ofiary wyłącznie za pomocą zmysłu wzroku. Kleszcze tego nie robią. Zamiast tego – nas wyczuwają. Zarówno po pocie, jak i dwutlenku węgla w wydychanym przez nas powietrzu. Reagują też na zmiany temperatury i wibracje, towarzyszące przemieszczaniu się. Słowem: namierzą nas wszędzie, bez względu na kolor ubrania.


BZDURA NR 6: KLESZCZE TO WYMYSŁ DZISIEJSZYCH MEDIÓW

Tak jak ocieplenie klimatu. No niestety, znów muszę powiedzieć: nie. Dzisiejsze media sobie kleszczy nie wymyśliły, bo kleszcze były na świecie długo przed nimi.  Ba, zdaniem naukowców, kleszcze atakowały już… dinozaury. O tym niesamowitym odkryciu naukowcy informowali już kilka lat temu na łamach pisma „Nature Communications”. Otóż w Birmie znaleźli oni kleszcza, uczepionego pióra dinozaura. Łajdak „przetrwał” na nim 99 mln lat, zatopiony w bursztynie!


BZDURA NR 7: TO MNIE NIE DOTYCZY

Podziwiam ludzi, którzy świadomie ignorują każde zagrożenie, bo wychodzą z założenia, że ich nie dotyczy. Śmieci w oceanach? To mnie nie dotyczy. Globalne ocieplenie? To mnie nie dotyczy. Kleszcze? To mnie nie dotyczy. No a jednak dotyczy. Zwłaszcza, że statystyki nie kłamią – co roku w Polsce lekarze odnotowują coraz więcej zachorowań na boreliozę. Co więcej, wg prognoz, kleszczy będzie już tylko przybywać – a sprzyja temu m.in. brak zim i naturalnego wroga, który by je wybił.


TO JAKA JEST PRAWDA?

Prawda jest taka, że kleszcze – niezależnie od tego, gdzie mieszkamy – to realne zagrożenie. Dlatego należy się przed nimi chronić na wszelkie możliwe sposoby. Po pierwsze, unikamy wysokich traw, lasów i zarośli. Zwyczajnie tam nie łazimy. I nigdy nie siadamy na spróchniałych korzeniach, bo tam kleszczy jest najwięcej. Po drugie, jeśli już musimy, to ubieramy się od stóp do głów. Zakładamy wysokie buty, spodnie z długimi nogawkami, które wpychamy do skarpetek, długi rękaw i okrycie głowy. Po trzecie, wybieramy jasne ubrania. Ale nie dlatego, że kleszcze na nie nie siadają, bo przypominam, że kleszcz to nie facet i nie jest wzrokowcem, ale dlatego, że na jasnych lepiej je widać.

Po czwarte, aplikujemy na siebie środki, odstraszające kleszcze. Nie komary, kleszcze. To nie to samo. Takich preparatów na rynku jest sporo. Ale jeśli macie dzieci, uważajcie, żeby sięgać po produkty, które będą dla nich bezpieczne. Często to silna chemia, która dla młodego układu nerwowego może być toksyczna. Po piąte w końcu, zawsze jest z nami TickLess. Po szóste, zawsze się oglądamy! Kleszcze lubią zwłaszcza ciepłe i cienkie miejsca na naszej skórze, dlatego szukamy ich głównie w zagłębieniach pod kolanami, wokół brzucha i piersi, w pachwinach, na głowie, szyi, we włosach. Po siódme, dobrze wytrzepujemy ubranie – najlepiej jeszcze na dworze, albo w brodziku lub wannie.

tickless

tickless kleszcze


CZYM JEST TICKLESS?

TickLess to urządzenie, odstraszające kleszcze. Absolutnie bezpieczne, bez żadnej chemii, działające w oparciu o impulsy ultradźwiękowe o częstotliwości 40 kHz. Jak się o nim dowiedziałam? Kleszczy boję się od zawsze. Niedaleko domu mamy park, po którym często spacerujemy, a wizja spryskiwania delikatnej skóry niemowlęcia jakąkolwiek chemią, zwyczajnie mnie przerażała. Dlatego chciałam innej alternatywy, która na pewno Staśkowi nie zaszkodzi.

Tak trafiłam na TickLess – poleciła mi go któraś ze znajomych mam i spędzamy z nim właśnie kolejny rok. Jak to działa? Impulsy blokują u kleszczy narząd Hallera, a to właśnie za jego pomocą namierzają one swoje ofiary. Kiedy narząd Hallera jest zablokowany, kleszcze nie są w stanie polować. I – co najważniejsze – ultradźwięki, emitowane przez TickLess, są całkowicie nieszkodliwe dla ludzi oraz zwierząt domowych. Ba, są nie do usłyszenia! A całe urządzenie wygląda jak gadżet, który zaczepiamy w dowolnym miejscu tak, jak breloczek.

Kiedy Staś był mały i jeździł głównie w wózku, zaczepiałam mu je do jednego z zamków tapicerki. Teraz, kiedy gania po całym parku, ma go przyczepionego albo do zamka bluzy lub kurtki, albo do szlufki spodenek. Prościej po prostu się nie da! Jedyne, na co musimy uważać, to by nie zakrywać urządzenia, ani nie chować go do kieszeni, plecaka czy torebki. A to dlatego, że ultradźwięki rozchodzą się przez kratkę w obudowie. Natomiast sam TickLess jest mały, zgrabny i stosunkowo niedrogi.

tickless tickless tickless tickless


KTÓRY TICKLESS WYBRAĆ?

Jest kilka rodzajów urządzeń. TickLess Baby lub TickLess Kid to tak naprawdę te same urządzenia w innych opakowaniach. To najlepsza wersja dla dzieci (choć mogą być stosowane też przez dorosłych), bo nie trzeba pamiętać o włączaniu i wyłączaniu urządzenia – jest ono aktywne od razu po wyjęciu zawleczki. Do wyboru mamy trzy kolory: beż, róż i pomarańcz. Co ważne, TickLess mogą stosować dzieci od 1. dnia życia, kobiety w ciąży, a nawet osoby z rozrusznikiem serca. Posiada on diodę oraz przycisk do sprawdzania, czy urządzenie jest aktywne. Jeśli po naciśnięciu przycisku dioda błyska, to znaczy, że sprzęt działa. Jeśli nie błyska lub błyska słabo, oznacza to, że musimy wymienić urządzenie na nowe. Nie ma możliwości wymiany samych baterii, natomiast urządzenie kosztuje ok. 99 zł i wystarcza na ok. 8-10 miesięcy, a to już sporo.

Dla dorosłych i dzieci powyżej 5. roku życia jest TickLess Human, dostępny w intensywnie zielonym lub pomarańczowym kolorze. Różni się przede wszystkim wielkością i sposobem mocowania. Tutaj urządzenie należy zawiesić na odzieży za pomocą klipsa lub sznurka, przeciągniętego przez otwór w obudowie. W przeciwieństwie do tego dla dzieci, TickLess Human da się włączać i wyłączać. Ale zapominalscy nie muszą panikować – po 8h aktywności, urządzenie wyłącza się samo. Ważne info – czas działania to aż 3000 godzin! Jeśli chodzi o promień działania, to jest to ok. 3 metrów. W wersji dziecięcej – ok. 1,5 metra.

A jeśli macie zwierzaki, to w ofercie jest też TickLess Pet, stworzony z myślą o psach oraz kotach. Zawieszamy je na obroży tak, aby było skierowane kratką na obudowie w kierunku ciała zwierzęcia i… gotowe. Urządzenie jest aktywne przez ok. 8 miesięcy i działa również na pchły, które posiadają podobny narząd zmysłowy do kleszczy. Niedawno pojawiła się też nowość – TickLess Mini, z mocniejszym głośniczkiem i możliwością ładowania. Wszystkie je znajdziecie pod tym linkiem.


CZY TICKLESS ZWALNIA Z MYŚLENIA?

Oczywiście, że nie. To nie jest tak, że przyczepiamy breloczek, idziemy półnadzy w las i patrzymy, co się wydarzy. Traktujemy go jako obowiązkowe wsparcie, ale mimo wszystko zabezpieczamy się też na pozostałe, wymienione w tekście sposoby. Najważniejsza jest obserwacja: najlepiej codziennie, po każdym powrocie z dworu do domu albo po każdej kąpieli. Tylko wtedy będziecie mieć 100 procent pewności, czy mimo wszystko nie zaatakowały Was żadne kleszcze. Sama wiem, że opinie na temat ultradźwięków są podzielone i choć TickLess przeszedł badania i ma wszystkie potrzebne atesty, to część naukowców twierdzi, że nie daje całkowitego zabezpieczenia.

Ja tutaj mam podejście jak typowy informatyk, czyli kieruję się zasadą: „u mnie działa”. Działa też u wszystkich naszych znajomych, bo chyba nie znamy żadnej rodziny z dzieckiem, która by po TickLess jeszcze nie sięgnęła. I póki co, temat kleszczy nas szczęśliwie omija. Dlatego polecam go Wam całym sercem tak samo, jak polecałam też im. A dlaczego nie stawiamy wyłącznie na preparaty chemiczne? Bo boimy się, że – zwłaszcza w przypadku dzieci – mogą wyrządzić więcej szkody, niż pożytku. Upały sięgają obecnie 30-35 stopni w cieniu, smarujemy się kremami z filtrami UV i ostatnia rzecz, na jaką mamy ochotę podczas wyprawy do parku, to aplikowanie na siebie środków z potężnym stężeniem DEET. Zwłaszcza, że wiele takich preparatów jest bezwzględnie zabronionych w przypadku dzieci.

Dlaczego więc TickLess? Bo wierzę, że działa, a przy tym jest całkowicie bezpieczny.

Do kupienia pod tym linkiem

tickless kleszcze

Zdjęcia: Tola Martyna Piotrowska

Wpis powstał we współpracy z marką TickLess

Subscribe
Powiadom o
guest
24 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Olga

uwielbiam to, że poruszasz takie ważne tematy! nawet, jeśli to wpis sponsorowany <3

Mama trzech

Mamy dla całej trójki i dla starych też. Dla całej rodziny to już spory wydatek, ale i tak o niebo mniejszy od leczenia boreliozy…

BasiaK

Naprawdę trzeba uważać na kleszcze, niestety mam w rodzinie przypadek ukąszenia przez zakażonego kleszcza. Kleszcza, który niewiadomo gdzie się przyczepił, ani skąd się wziął (podobno ta osoba nie była ani w lesie, ani na łące itd.) lekarze nie mogli go znaleźć. Zaczęło się od objawów takich jak grypa, potem paraliż, niewiadomo było co się dzieje, po kilku tygodniach młoda kobieta stała się rośliną. Diagnoza: kleszczowe zapalenie mózgu. Niestety nie udało się jej uratować. Uważajmy na kleszcze… Sama wcześniej to bagatelizowałam, ale (niestety) dopiero jak coś nas dotknie bezpośrednio to zaczynamy przywiązywać wagę. Sama teraz myślę o szczepieniu. Może ktoś dzięki… Czytaj więcej »

Tomasz Miroszkin

Miałem szczęście przeżyć Kleszczowe Zapalenie Mózgu, kleszcz ugryzł mnie i natychmiast go wyciągnąłem, nawet śladu nie było… ale wystarczyło abym po 2 tygodniach dostał ciężkiej choroby (KZM), umierałem… nikomu nie życzę, tego nie da się opisać.

BasiaK

Strasznie Panu współczuję. Dobrze, że wyszedł Pan z tego… Dużo zdrowia!

BasiaK

Kleszcza nie znaleziono, z tego co się dowiedzieliśmy, kleszcze mogą być tak małe, że człowiek jest w stanie go połknąć i nawet o tym nie wiedzieć… Właśnie to jest najgorsze, że go nie znaleźli, bo trzeba było długo czekać na wyniki badań i bardzo późno okazało się, że to KZM. Objawy na początku były typowo grypowe, a nikt nie wiedział, że miała kleszcza, więc robiono wszystkie badania po kolei zanim doszli do tego że to może być KZM. Dobrze, że pisze Pani o takich rzeczach, sama bym nie pomyślała, że istnieje teraz tyle możliwości, żeby uchronić się przed kleszczem.