Związek z młodszym mężczyzną i największa zagadka ludzkości

Słuchajcie, to jest niesamowite. To, że przysyłacie do mnie dziesiątki maili, które – choć różnią się tematami – zwykle stawiają w centrum jedno i to samo pytanie: co pomyślą inni? A przecież podstawowe pytanie, jakie wszyscy powinniście sobie zadać, brzmi: a co myślę i co czuję ja sam? Dlatego uważam to za jedną z największych zagadek ludzkości – dlaczego bardziej obchodzi mnie opinia innych, niż moje szczęście, niż ja sam?

PANI POZNA PANA

Tym razem napisała do mnie 35-letnia kobieta, której trochę w życiu nie wyszło i która mimo młodego wieku ma już na swoim koncie rozwód. Na całe szczęście znalazł się obok niej przyjaciel, dzięki któremu jakoś łatwiej było to wszystko udźwignąć. Przyjaciel sprawdza się więc w sytuacjach kryzysowych, do tego dzieli z nią tę samą pasję i w jej głowie narodziła się myśl, czy nie zrobić by z tego czegoś więcej. I tutaj jak obuchem w łeb dostaję pytaniem: co sądzę o związku kobiety z 10 lat młodszym mężczyzną?

No więc powtórzę to, co napisałam już w mailu. Myślę o nim dobrze. Tak samo myślałabym o związku z mężczyzną 10 lat starszym, z Francuzem, Szwedem, górnikiem, stolarzem i dramatopisarzem. Z rozwodnikiem, rudym, kulawym, z rockmanem albo gwiazdą Playboya. Wiecie, dlaczego? Bo każdy związek ma dokładnie takie samo prawo się udać, jak i nie udać.

Wiek TOTALNIE nie ma znaczenia. Dopóki nie masz 60 lat, a Twój facet 20, naprawdę, nie ma się czym przejmować. Dopóki jest między Wami chemia, porozumienie, miłość czy choćby przedni seks, nie zadawajcie sobie idiotycznego pytania, co pomyślą inni. Większość ludzi ma tę fatalną cechę, że nie myśli wcale, a jak już myśli, to myśli o nas źle. Ludzie po prostu tak mają. Lubią gadać, obgadywać, plotkować. Dla nich kawa zawsze będzie za czarna albo kreda za biała. I zawsze będą woleli opierać się na stereotypach, bo są dobrze znane, łatwe w użyciu i mają jedną, zbawienną dla nich cechę: wyłączają ich z obowiązku samodzielnego myślenia.

MŁODSZY NIE ZNACZY GORSZY

Oczywiście, tutaj schemat jest prosty: kobieta nie powinna spotykać się z młodszym mężczyzną, bo albo on jest zbyt niedojrzały, albo ona zwyczajnie dla niego za stara. Tymczasem nikt nie miałby problemu z sytuacją dokładnie odwrotną. Gdyby to 35-latek spotykał się z 25-latką, miałby nie tylko społeczną akceptację, ale pewnie order z gratulacjami od pełnych podziwu kolegów.

Dlatego to jeden z tych stereotypów, z którymi zdrowo jest walczyć. Pokazywać innym, że ludzie potrafią się ze sobą dogadywać bez względu na datę urodzenia, wykształcenie, zainteresowania, orientację czy płeć. Po drugiej stronie zawsze jest drugi człowiek i to powinno być najważniejsze. To nie wiek go definiuje, to nie liczba przeżytych lat świadczy o jego wartości. Niektórzy przed trzydziestką przeżyli i zrozumieli więcej, niż inni przez całe życie.

Jasne, że o wiele popularniejszy jest odwrotny model, kiedy to kobieta wybiera sobie starszego mężczyznę. Bo niby stoi za nim stabilizacja życiowa (finansowa i emocjonalna), bo prędzej zechce się wiązać, bo wie, czego w życiu chce. Natomiast mało kiedy mówi się o tym, że taki człowiek ma na swoim koncie także bagaż negatywnych doświadczeń. Że czasem ciężko mu się zaangażować po poprzednim rozstaniu, że może nie zechce mieć więcej dzieci, bo ma już jakieś z poprzedniego małżeństwa. Że może jest bardziej nieufny, albo niechętny do długofalowych relacji. Naprawdę, każdy medal ma dwie strony.

HEJ, JESTEŚ SZCZĘŚCIARĄ!

Tak samo jest z nami – każdy wiek ma swoje plusy, ale też minusy. Dlatego nie patrzmy u drugiego człowieka na poszczególne składowe, tylko dbajmy o to, aby dopiero bilans wychodził zawsze dodatni. Jest młodszy i trochę mnie to przeraża? Ok, ma prawo. Ale jeśli jest do tego dobry, troskliwy i odpowiedzialny, to zamiast bać się, co powiedzą inni, popatrzyłabym w lustro i powiedziała do siebie: cholera, jaką ja jestem szczęściarą!

Kiedyś podrzucałam Wam już zresztą taki piękny cytat z Coco Chanel, do zapamiętania i do powtarzania: „Nie obchodzi mnie, co o mnie myślisz. Ja nie myślę o tobie wcale”. To najlepsza metoda walki z tymi wszystkimi malkontentami, którzy wiedzą, jak ułożyć Ci życie za Ciebie. Dlaczego masz tracić swój czas i swoją energię na przejmowanie się nimi? Dlaczego pozwalasz, żeby przysłaniali Ci szczęście, jakie Cię właśnie spotyka? Dlaczego godzisz się na to, żeby wchodzili Ci w życie w butami i deptali wszystko, co święte?

Bo takie rzeczy są święte. Przyjaźń, miłość, zakochanie. Nikt nie przeżyje tego za Ciebie i nikt też za Ciebie nie umrze, kiedy przyjdzie już czas. Do kogo będziesz mieć wtedy pretensje? Kto wynagrodzi Ci te wszystkie stracone dni, spędzone na zamartwianiu się, analizowaniu, czy – co gorsze – życiu w samotności?

TO NIE SĄ REALNE PROBLEMY

Dlatego niech każda z Was zapomni dzisiaj o tych wszystkich uprzedzeniach, stereotypach i konwenansach, które bez potrzeby ma w głowie. Powtórzę to, co powtórzyłam wtedy, w tamtym mailu: to nie są realne problemy. Realnym problemem jest bycie bitą przez męża. Brak pieniędzy, żeby nakarmić dziecko albo zapłacić rachunek za gaz. Ciężka choroba. To są realne problemy. Natomiast to, co ludzie powiedzą, to tylko – wybaczcie wulgaryzm – nic nie znacząca pierdoła.

Pewnie, że związek z młodszym mężczyzną może Wam nie wypalić. Ale tak samo może nie wypalić Wam związek ze starszym czy też z rówieśnikiem. Tego nigdy nie wiesz. Natomiast możliwości działania stoją przed Tobą dwie. Opcja numer jeden to zrezygnować, zanim cokolwiek się zacznie i całe życie żałować, że jednak się nie zaryzykowało. W tym scenariuszu przegrywasz na 100 procent.

Opcja numer dwa – zaryzykować i zobaczyć, co z tego wyjdzie. Tutaj Twoje szanse rozkładają się 50 na 50. Teraz pomyśl, co możesz wygrać, a co możesz stracić. Pewnie, że może nie wyjść, ale wtedy co najwyżej chwilę poboli, trochę podłamie, znowu trochę popłaczesz. Przerabiałaś to już pewnie nie raz i wiesz, że nie z takich rzeczy człowiek wychodzi. A teraz spójrz, co masz do wygrania. Zdaje się, że całe życie. A przecież we dwoje jednak milej otwiera się tego szampana.

fot. Holgi/pixabay.com

Subscribe
Powiadom o
guest
75 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Izabela Lemke

Wszystko to prawda. Wahamy się, bo w głowie mamy stereotypy, że jak to, on jest młodszy, to się nie uda, pewnie jest niedojrzały (a dogadujemy się świetnie i jest chemia), powinno być odwrotnie, może poszukam kogoś starszego. I tak niemal ze wszystkim. Zapominamy o tym, że to NASZE szczęście jest tu kluczowe, a nie to, co sobie pomyśli koleżanka z biura.
Pozdrawiam Cię serdecznie :)

Dot

Zdecydowanie lepiej jest być z kimś, z kim czujemy chemię niż z kimś, kto „pasuje” do nas wiekiem :)

entropysphere

Nie należy się przejmować tym co myślą inni, ale trzeba mieć świadomość konsekwencji wyborów i tego co stoi za wyborem druiej osoby. Jeśli młody kochanek opowiada starszej kobiecie jaka to ona jest piękna to najczęściej nie dlatego, że tak myśli, ale bo chce coś na tym ugrać. Ashton Kutcher długo nie wytrzymał z Demi Moore. W druga strone tak samo, Hugh Huffner ma powodzenie, nie dlatego, że ma piękne i wyspotowane ciało.
Natomiast, jeśli okazja bycia z młodzieniaszkiem sie nadarza, jakikolwiek by tego nie był powód i tak warto przynajmniej spróbować.

entropysphere

I z reguły tak jest.
Chodziło mi o to, żeby być realistą w oczekiwaniach

Agata

Dodam swoje trzy grosze, jako 23-latka w związku z 39-latkiem – i na nas patrzą krzywo. Ludzie na ulicy i w sklepie, część znajomych, moi rodzice. Zasada jest prosta: na ulicy i w sklepie patrzymy na siebie, nie na innych, wspomniani znajomi najczęściej już nimi nie są, a rodzicom okazuję wyrozumiałość i daję czas na zrozumienie, że i tak zrobię co chcieć będę. Czy miałam wątpliwości na początku? Ogromne, ale przeważyło właśnie to, co napisałaś – jak nie spróbuję, będę żałować, zapewne całe życie. Związek z różnicą wieku stawia pewne wyzwania, ale w moim odczuciu (i naszym przypadku) nie są… Czytaj więcej »