Alfabet udanego związku. H jak humor

Poczucie humoru dobrze amortyzuje życiowe wstrząsy.

Phil Bosmans

Wiecie, po co człowiekowi śledziona? Ja też nie, ale wychodzę z założenia, że lepiej ją mieć. Tak samo jest z poczuciem humoru. Niby można bez, ale po co?

Dlatego dzisiaj będzie o humorze w związkach. Bo nie wierzę, że da się spędzić całe życie z facetem rozrywkowym jak agent ubezpieczeniowy. Albo takim, co to przegląda roczniki statystyczne przed snem i przyznaje, że fabuła mało wciągająca, ale przynajmniej szybko się czyta. No, nie. Gdyby celem życia była nuda, wszyscy studiowalibyśmy trygonometrię.

PROSZĘ PANI, WALIŁEM

Sama raczej niewielką wagę przywiązuję do mężczyzn, z którymi mi ewidentnie nie wyszło. Ale są tacy, o których zapomnieć się nie da. Na przykład raz spanikowałam, kiedy usłyszałam, że facet ma szesnaścioro rodzeństwa. Dzieląc to na sylaby: szes-naś-cie. A było to w czasach sprzed programu Rodzina 500+. A jednak pamiętam go do dzisiaj, bo przyszedł raz cudnie umorusany na zajęcia z religii.

Mieliśmy małą, grubą, rudą katechetkę, która była do tego stopnia odrealniona, że twierdziła, że dziewczynki lubią tańczyć z chłopcami, żeby przytulać się do ich krocza. To było w czasach gimnazjum i ona chyba nie skumała, w jaki sposób tuliło się wtedy chłopcom do krocza. To znaczy – te, które chciały – robiły to w sposób bardziej bezpośredni.

Niemniej, on miał na imię Radek, spóźnił się dobre pół godziny i usiadł w ławce koło mnie z totalnie uwalonymi rękami – trochę były żółte, trochę czarne, no jakby dostał się do tej klasy poprzez tunel podziemny. I kiedy katechetka to tylko dostrzegła, od razu rzuciła, że co Ci, Radziu, się stało. Wtem Radziu – chłopak wyjątkowo cichy i spokojny – rzucił na całą klasę: waliłem.

Wy nie wiecie, jaki śmiech poszedł przez salę, bo śmialiśmy się tak, jak tylko śmiać się potrafią gimnazjaliści. Nasze gardła poczuły się wtedy wolne, a nasze płuca pełne i nic, nic nie było w stanie powstrzymać tego dzikiego rżenia, jakiemu oddawała się męska część widowni. Katechetka spąsowiała, Radzio siedział z tym swoim szelmowskim uśmiechem i wszystko wyglądało tak, jakby nakręcił nas Woody Allen. A kiedy uspokoiliśmy się tak, że dało się powiedzieć cokolwiek, Radzio rozłożył te ręce niby skruszony i dodał: orzechy, proszę pani, waliłem…

Do dziś uważam to za jedno z najładniejszych wspomnień młodości, a minęło przecież jakieś 15 lat.

NIE LEP BAŁWANA W OBCASACH

Inny z chłopców miał na imię Krzyś i studiował budowanie mostów i może by nawet coś z tego było, ale okazał się niższy ode mnie. `I dopóki funkcjonowaliśmy na przestrzeni dywanu, wyposażeni tylko w skarpetki, to jeszcze jakoś to wyglądało. Ale pech chciał, że na randkę zabrał mnie na dwór, bo spadł śnieg i Krzyś postanowił ulepić bałwana, chociaż ja miałam na sobie kozaki, a były to czasy, kiedy nie nosiłam butów bez obcasów. I wtedy okazało się, że 10 centymetrów robi różnicę nie tylko wtedy, kiedy tematem jest długość jego penisa.

Natomiast jak już tak stałam jak sierota w tych butach, bo przecież manewrować po śniegu się w nich nijak nie dało, to rzuciłam w stronę Krzysia, że: wiesz, chętnie bym Ci pomogła, ale boję się, że wtedy szybciej skończysz i będzie koniec zabawy. Na co Krzyś rzucił rezolutnie: to samo mówiła mi w łóżku moja była. I dlatego dzisiaj jest była.

I chociaż z żadnym nich nigdy nie wyszło, to pamiętam ich obydwu do dzisiaj. Za ten błysk w oku, fajne riposty, niesamowite poczucie humoru. Nie dlatego, że życie to jest show, na którym ciągle musi lecieć z nieba konfetti, ale dlatego, że bywa zajebiście trudne i humor choć trochę tę trudność nam koi. Chcecie wiedzieć, dlaczego jest w związku potrzebny?

Z PRZYNAJMNIEJ 10 POWODÓW:

  1. Nie miewacie gorszych dni, bo nawet, jak jest źle, to jedno wie, jak rozśmieszyć drugie do łez.
  2. Nie kłócicie się, bo zawsze któreś w taki sposób coś palnie, że największa sprzeczka zmienia się w srogi żart.
  3. Nie nudzicie się, bo sami dla siebie jesteście niezłym kabaretem.
  4. Nie stresujecie się tak bardzo, jak inni, bo każdym żartem da się rozładować nawet najbardziej napiętą atmosferę.
  5. Nie wstydzicie się siebie nawzajem, bo nawet najbardziej krępującą sytuację potraficie obróć w żart. Tak, w łóżku także.
  6. Nie boicie się, że jedno czymś drugie urazi, bo przecież to śmiech jest Waszą największą bronią i wiecie, jak mocno przesuwalna jest u Was każda granica.
  7. Nie płaczecie, że szklanka jest do połowy pusta, bo zawsze jest pełna – i to nie wody, a dobrego, czerwonego wina.
  8. Nie musicie latać w kosmos z Richardem Bransonem, bo czujecie się ze sobą tak dobrze, że i bez tego dotykacie gwiazd.
  9. Nie popadacie w nerwice, bo śmiech usuwa frustracje, rozładowuje napięcie, korzystnie wpływa na serce i płuca, a do tego lepiej od Chodakowskiej pomaga uwalniać endorfiny.
  10. Nie narzekacie na mięsień piwny, a co najwyżej na mięśnie bolące od śmiechu – wszak kwadrans dobrego ubawu pozwala spalić nawet do 50 kalorii.

CZŁOWIEK JAK MASZYNKA DO LODÓW

Można by tak dojechać pewnie tymi powodami do setki, ale pamiętajcie, że od tego naprawdę zależy jakość Waszego życia. To, jak się ze sobą czujecie, jak sobie radzicie z kłótniami, stresem, codziennymi problemami. Świetnie jest mieć przy sobie faceta, na którego zawsze możecie liczyć, ale który poza zawsze pomocnym ramieniem będzie też wiedział, kiedy dla zgrywy włożyć Wam łokieć pod bok. Zresztą, humor idzie zwykle w parze z inteligencją i świadczy nie tylko o bystrości umysłu, ale i charakterze, usposobieniu, dystansie do świata i siebie. Pomyślcie, co Wam zostanie, jak pożądanie przeminie.

Pamiętam, jak kiedyś zażartowałam do faceta, że wkurza mnie babcine gadanie, że nikt mi na starość szklanki wody nie poda, a przecież ja nie będę z kimś tylko dla interesu, bo człowiek do nie jest podajnik do wody. A on wtedy odparował, że no – sam by tam wolał maszynkę do lodów.

Może chamskie, może niesmaczne (ponoć kwestia gustu), ale działa? Działa. Złość od razu przeszła, a z tym facetem jestem do dziś. I uśmiecham się za każdym razem, kiedy sobie przypomnę jego odpowiedź, jak rzuciłam, że po co mi dziecko i co się z tym robi. Wiecie, co odpowiedział? Karmi, przewija. Potem odbiera z komisariatu. Proste.

FACET ZAMIAST KOTKA

I powiem Wam, że trudna sztuka rozśmieszania przydaje się nie tylko w codziennym życiu. Nie tylko poprawia Wam nastrój jak Nutella i nie tylko koi nerwy jak widok bawiącego się włóczką kotka. Przede wszystkim pomaga amortyzować życiowe wstrząsy. Bo kiedy dzieje się naprawdę źle, że nic, tylko usiąść i płakać, to dobrze mieć przy sobie kogoś, kto jednym głupim tekstem nas od tego płaczu powstrzyma.

Dlatego wszystko, co mam Wam dzisiaj do powiedzenia, sprowadza się do jednej, prostej myśli: znajdźcie kogoś, kto tylko śmiechem Was doprowadza do łez. Przez kogo wilgotnieje Wam bielizna, nie oczy. Kto umie wyciągnąć kij z dupy i robić z siebie debila tylko po to, żeby poprawić Wam humor. Na bycie poważnym jeszcze przyjdzie czas. Nie, nie twierdzę, że dopiero w trumnie. Ale przy podpisywaniu umowy kredytowej na 30 lat – pewnie już tak.


Wpis jest częścią cyklu, którego kolejne odsłony ukazują się na blogu zawsze w piątek, co dwa tygodnie. W „Alfabecie udanego związku” wspólnie porozmawiamy o miłości, zaufaniu, partnerstwie i seksie. Zastanowimy się nad elementami, składającymi się na fajną, satysfakcjonującą relację i – literka po literce – spróbujemy odpowiedzieć na słynne pytanie „jak żyć”. Pytanie tym trudniejsze, że rozbudowane do wersji: „jak żyć we dwoje”?

Do tej pory ukazało się siedem tekstów z cyklu:

A jak ambicja

B jak bezpieczeństwo

C jak czułość

D jak dobroć

E jak emocje

F jak fascynacja

G jak granice

A już 6 maja – I jak intymność. Bądźcie z nami!

Subscribe
Powiadom o
guest
12 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Bratzacieszyciela

Jak tego na koniec nie złożysz do kupy i nie wydasz na papierze – masz przerąbane. Po pierwsze primo, przestanę się do ciebie odzywać, a po drugie tertio i następne – jeszcze coś straszniejszego wymyślę!

Bratzacieszyciela

głupi by nie chciał

Łukasz Przechodzeń

Parafrazując klasyka: Humor to nie wszystko. Ale wszystko bez humoru, to nic.

Wasz Parasol

Poczucie humoru często ułatwia życie, ale czasami też je komplikuje. Nikt nie wierzy mi, w to jak dużo czytam, (zwłaszcza, że z interpunkcją jest u mnie na bakier, to już w ogóle ciężko uwierzyć) ani w to, że w szkole całkiem dobrze mi szło. Mało kto też bierze mnie na poważnie. Nie da się mieć jednak wszystkiego. Rekompensuję mi to wszystko śmiech mojej dziewczyny, który słyszę nader często. I wiem, że dzięki mnie jej świat jest chociaż trochę przyjemniejszym i łatwiejszym miejscem do życia.