Kiedy się rozstać? Poradnik dla niezdecydowanych, cz. I

Kiedy związek przestaje mieć sens? Co robić, kiedy łączą Was już tylko wspomnienia, kredyt na dom, albo nawet dziecko? Czy trwać w małżeństwie, którego szczerze się już nie znosi, czy może odejść i na nowo zawalczyć o siebie? Na te i inne pytania spróbuję Wam odpowiedzieć w tym oraz kolejnym tekście. Natomiast pamiętajcie proszę, że nie ma czegoś takiego, jak rozwiązania uniwersalne. Zarzucacie mnie dziesiątkami maili, prosicie o wskazówki, opinie, porady. Ogromnie doceniam to, że mi ufacie, ale pamiętajcie proszę, że nie mogę przeżyć za Was Waszego życia. Nie mogę podejmować za Was żadnych decyzji, wskazywać drogi ani oceniać na podstawie paru słów.

Natomiast sam fakt, że postanowiłyście napisać do obcej sobie osoby z pytaniem o to, jak żyć, uważam już za duży akt desperacji. To znaczy: doskonale wiecie, jak bardzo jest Wam źle, tylko wciąż nie chcecie się z tym pogodzić. Nie chcecie przyjąć do wiadomości, że coś się bezpowrotnie skończyło i szukacie wsparcia osoby z zewnątrz, która będzie miała odwagę powiedzieć Wam to wprost.

Wybaczcie, że to powiem, ale to jest jednak przerzucanie odpowiedzialności. Potrzebujecie kogoś, kto utwierdzi Was w przekonaniu, czy coś ma sens, czy może od dawna już nie. Tymczasem doskonale przecież to wiecie. Dlatego powtórzę Wam to, co powtarzam wszystkim od zawsze: jeśli się zastanawiasz, czy kochasz, to znaczy, że pewnie już nie kochasz. Tylko niekoniecznie chcesz to przyjąć do wiadomości.

Oczywiście, najlepszym rozwiązaniem, kiedy w związku dzieje się źle, jest po prostu rozmowa. Długa, poważna, szczera rozmowa. Z doświadczenia wiem jednak, że nie zawsze przynosi ona jakąkolwiek zmianę, a już zwłaszcza na lepsze. Ludzie nie zmieniają się sami z siebie. Zmienia ich co najwyżej życiowe doświadczenie i zdolność do autorefleksji. Dlatego jeśli jesteście gotowi zawalczyć o ten związek, spróbujcie poszukać pomocy u specjalisty. Psycholog, psychoterapeuta, seksuolog – to są osoby, które mogą Wam pomóc. Niekoniecznie bloger.

Nie wszyscy mają ich jednak w swojej okolicy, nie każdy partner wierzy w takie opcje jak psychoterapia. Dlatego podrzucam Wam mimo wszystko ten tekst. Ale błagam – pamiętajcie, że to tylko moja opinia – to tak, jakbyście pytały o zdanie przyjaciółki. Nie jestem ekspertem, nie znam Was, nie znam też Waszych partnerów i związków. Nie wiem o Was wszystkiego i choćbym nie wiem, jak chciała pomóc, jestem tylko blogerem, nie bogiem. Ale jeśli chcecie znać moje zdanie – bardzo proszę.

A zatem – kiedy się rozstać?

1. Kiedy nie wiesz, czy kochasz i nic nie wskazuje na to, że będziesz wiedzieć

Jesteście ze sobą, od kiedy pamiętasz. Macie za sobą fantastyczne chwile i łączy Was tona wspomnień, a do tego garnki, koty i jego flanelowe koszule. Wszystko macie wspólne i miało tak zostać na zawsze. Problem w tym, że Ty nie wiesz, czy kochasz. Nie wiesz, czy nie łączy Was już tylko sentyment, czy zamiast miłości nie wkradło się wyłącznie przywiązanie i czy jedyne, co Was przy sobie trzyma, to strach. Strach, jak to będzie zasypiać i budzić się już bez siebie. Jak to będzie po tylu latach znowu żyć w pojedynkę i jak ogarnąć to logistycznie – kto się przeprowadzi, co powiecie rodzicom, jak zareagują znajomi. Kto weźmie kota, a kto kwiatek z doniczką. No więc to nie jest już miłość, to tylko przeczekanie. Najpewniej na kogoś, kto podejmie tę decyzję za Was.

Jasne, że łatwiej odchodzi się do kogoś. Przeskakuje z jednej gałęzi na drugą i ani przez sekundę nie odczuwa, czym jest ta mordercza samotność. Ale to naprawdę nie jest ok. W życiu powinno być uczciwie, a niekoniecznie łatwo. Jeśli nie chcesz z kimś być, miej jaja i go po prostu zostaw. Nie czekaj na kogoś, kto poukłada Ci życie za Ciebie. Nie łap się za drugą osobę jak za koło ratunkowe, bo i ono może okazać się betonowe. Jesteś osobą dorosłą, która sama decyduje za siebie i która sama myśli za siebie. Nie wyczekuj więc na lepszy moment, sprzyjający układ gwiazd, kłótnię totalną, która Was zupełnie poróżni. Weź się w garść i odejdź, jeśli czujesz, że to już czas. 

2. Kiedy jest ktoś inny

A zatem, stało się – ktoś inny pojawił się na horyzoncie i nieważne, czy chce być z Tobą, czy nie. Nieważne, czy ze sobą sypiacie, czy wymieniacie tylko smsy, komentarze na Facebooku czy maile. Ważne, że pojawił się ktoś nowy, a Ty zastanawiasz się, czy nie byłoby Ci z nim lepiej. Inaczej, żywiej, ciekawiej. Wiesz, jak to się nazywa? Skurwysyństwo. W wersji dla pensjonarek – zwykłe draństwo. Jak możesz patrzeć w oczy jednej osobie, a myśleć o drugiej? Jak możesz szukać pretekstu do spotkania, kłamać, oszukiwać, przemilczać? Związek to przywilej, a nie obowiązek, dlatego należy go brać z całym dobrodziejstwem inwentarza. A jedną z jego składowych jest zwyczajna, ludzka uczciwość.

Dawno, dawno temu żył pewien filozof i teolog chrześcijański, niejaki Aureliusz Augustyn z Hippony. I to on powiedział słowa, które codziennie powinny rozbrzmiewać Ci w głowie: „Miłość to wybór drogi miłości i wierność wyborowi”. Bo miłość to także ciągłość, to konsekwencja. Dlatego rób, co możesz, aby trwać w tym wyborze. Ale jeśli nic, ale to nic Wam z tego już nie wychodzi i czujesz, że to dłużej nie ma już sensu, dokonaj kolejnego wyboru i obierz inną drogę. Ale bądź wierny – zarówno drugiemu człowiekowi, jak i samemu siebie. Bo żyjąc z jedną osobą, a pragnąc drugiej, nie wygrywasz życia. Przegrywasz natomiast to, co etyka nazywa czystym sumieniem.

3. Kiedy nie kochasz, ale dużo zawdzięczasz

Twój partner lub Twoja partnerka była przy Tobie, kiedy działo się źle. Kiedy męczyła Cię ciężka choroba, kiedy odchodzili Twoi bliscy, szef wyrzucał Cię z pracy i cały świat walił Ci się na głowę. Przez cały ten czas wspierała Cię i kochała, więc czujesz, że nie możesz odejść właśnie teraz, kiedy nareszcie udało Ci się stanąć na nogi. Nie możesz, bo masz wobec niej gigantyczny dług. Bo czujesz, że na tym polega wdzięczność, wierność, lojalność. No więc ja Ci powiem, że nie. Nie można być z kimś z wdzięczności, litości, czy z lęku przed wyrzutami sumienia.

Mnie by serce pękło, gdybym dowiedziała się, że ktoś był ze mną z litości. Że nie chciał zostawić mnie, bo się o mnie troszczył, bał, nie chciał mi wyrządzić krzywdy czy po prostu czuł, że nie powinien. To nie jest dobra motywacja. Dobrą motywacją jest miłość – bezinteresowna i szczera. Jeśli Wam jej zabrakło, miejcie odwagę o tym powiedzieć. Wyraźcie swoją wdzięczność i podziękujcie za cały ten czas. Ale nie rozciągajcie wdzięczności w nieskończoność, bo z czasem zakończyć związek będzie tylko trudniej.

4. Kiedy o wszystko się kłócicie i o wszystko macie do siebie pretensje

Kiedyś kochałaś go takim, jakim jest. Teraz przeszkadza Ci w nim wszystko. Za głośno je, za dużo bałagani, za często wychodzi z kumplami i za mało czasu spędza z Tobą. Pracuje za dużo albo za mało, nie angażuje się w związek tak, jak według Ciebie powinien i do tego wydaje się kompletnie Tobą niezainteresowany. Ty czujesz się przez to zaniedbana i samotna, wiecznie chodzisz zła i rozżalona i jesteś jak tykająca bomba, która tylko czeka na odpalenie lontu – a wtedy bach i kolejna kłótnia.

Niestety, ale to kolejny sygnał, że czas najwyższy zakończyć związek. Pewnie, że każdy związek przeżywa swoje wzloty i upadki, że każdy z nas miewa lepsze i gorsze dni. Ale jeśli taki stan rzeczy utrzymuje się miesiącami, to nie ma co się czarować, że z czasem będzie lepiej. Bo niby kiedy? Jak dojdą do tego kredyty czy dzieci? Nie ma sensu trwać w związku, w którym powoli zaczynacie siebie nienawidzieć. Lepiej rozejść się w zgodzie i pamiętać to, co było piękne, niż dzień po dniu zabijać to, co kiedyś Was przecież łączyło. Szybkie kłótnie zdarzają się wszystkim, ale jeśli torpedujecie się wyrzutami i o wszystko stale macie do siebie pretensje, to jak długo zamierzacie jeszcze się ranić?


I na tym dziś poprzestaniemy.

Część drugą znajdziecie pod tym linkiem.


fot. Serkan Göktay/pexels.com

Subscribe
Powiadom o
guest
32 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
panidorcia

Wiesz ilu osobom weszłaś do głowy i napisałaś dokładnie to, co je dręczy i męczy od wielu dni, tygodni???
Dzięki za ten tekst. Tak bardzo utwierdził mnie w słuszności ostatniego wyboru :)

delikatnoscserca

Powiem tyle: w punkt. Kurwa, w punkt.

BonaVonTurka (Hipis)

Dawno temu zakończyłam związek trwający nawet nie rok, więc niby nic. Zakończyłam go z powodu braku miłości z mojej strony, cóż mogłam na to poradzić, nie będę z kimś z litości do niego („bo beze mnie sobie nie poradzi”) ani z poczucia obowiązku. I właściwie tym, co sprawiło że bardzo długo byłam wytrącona z równowagi przez to rozstanie (dłużej niż trwał sam związek…), było poczucie winy wobec świata i świadomość, że jestem nienawidzona. Bo to ja jestem „tą złą” która rzuca dobrego faceta. On ma teraz prawo mnie nienawidzić i życzyć mi jak najgorzej. Wszyscy ujmą się za nim i… Czytaj więcej »

Paula

Kochana dokładnie mam tak samo .rodzice moi nie zapraszają mnie od 5 lat na święta. Umarlam dla nich. Wybrali zięcia niż córkę. Nie rozumiem tego .wpedzili mnie w poczucie winy. Nie umiem sobie z tym poradzić. Nie chciałam żyć z kimś, jemu było dobrze mi nie . Za wolność płacę ogromną cenę. Moim rodzice nie wiem jak to nazwać.

Borubar

większość rodzin w Polsce nie uznaje rozwodów, słowo księdza najważniejsze. Myśle ze nasz kraj nie dał się marksizmowi ale niestety tez zabetonował się na uczucia ludzkie i zwyczajne sytuacje życiowe czerpiąc tylko z ustalonych schematów. Nie mówię ze jest to strasznie złe ale czasem człowiek doświadcza sytuacji spoza tego schematu i wtedy zaczyna się problem. Problem z rozwodem po latach gdy rodzice „przyzwyczaja” się do twojego współmałżonka jest strasznie trudny. Cholernie ciąży każdy dzień a ciężko zrobić ruch. Może macie podobie. Pozdrawiam