Alfabet udanego związku. A jak ambicja

– Prawdę mówiąc, nie chcę od ciebie odchodzić.
– To nie odchodź.

– Ale z tobą do niczego nie dojdę.

Haruki Murakami

Setki razy słyszałam o tym, jak to ambicja rozbiła czyjś związek. Albo on chciał więcej pieniędzy i nie wychylał nosa spoza rubryk Excela, albo ona miała w głębokim poważaniu dbanie o ciepło domowego ogniska i zamiast rodzenia dzieci, marzyły jej się służbowe wyjazdy do Tokio i Paryża. I wszystko rozbijało się zawsze o to samo – o priorytety, marzenia, cele, pasje. Słowem – ambicje i pragnienie realizowania ich.

Tymczasem ambicje to najlepsze, co nam się może w życiu przytrafić. To trampolina, dzięki której macie szansę wybić się naprawdę wysoko. To siła, która każe gnać Wam do przodu, a przy każdej porażce, zamiast usiąść i płakać – szybciutko otrzepać kolana, by z jeszcze większą determinacją móc ruszyć dalej.

Dlatego jeśli wciąż chcecie więcej i więcej, a Wasz partner trzyma Was mocno przy ziemi, zastanówcie się, czy to naprawdę jest to. Czy chcecie na koncie najniższej krajowej, a w CV posady, jakiej nie pozazdrości Wam nawet gimnazjalista. Czy to, co ma czekać na Was po całym dniu w pracy, to puszka Wojaka, czy może jednak lampka Moëta. Macie wybór. Niezależnie od wieku, wykształcenia, wrodzonych talentów – tak długo, jak długo jesteście ambitni i silni, naprawdę macie jeszcze wybór.

AMBICJA TO NIC ZŁEGO

Wiecie, dlaczego daliśmy sobie wmówić, że ambicja jest zła? Dlatego, że wszyscy stawiają znak równości między nią, a między pieniędzmi. I chociaż pieniądzom zdecydowałam się poświęcić osobny wpis, to już teraz krzyż na drogę temu, kto będzie chciał mi wmówić, że pieniądze szczęścia nie dają. Przede wszystkim, dają poczucie bezpieczeństwa i pomagają, kiedy dzieje się źle.

Ktoś powie, że najważniejsze jest zdrowie – jasne, ale dostań raka i uzbieraj milion na operację. Ktoś inny, że najważniejsza jest rodzina – też, ale jak wytłumaczysz dzieciom, dlaczego inne maluchy mają śliczne ubranka i zabawki, a ono nawet nie ma co jeść? Poza tym, jak to ktoś kiedyś powiedział – nawet, jeśli pieniądze szczęścia nie dają, to wolę być nieszczęśliwa, mogąc wytrzeć nos w płaszcz od Burberry.

Dlatego ogromną głupotą jest potępiać tych, którzy wyciągają ręce po więcej. Być ambitnym to tyle, co chcieć dla siebie dobrego życia. To realizować swoje zamierzenia i konsekwentnie dążyć do celu. Nieważne, czy będzie on liczony w złotówkach. Czasem bardziej upajająco działa już sam sukces.

NIE WIERZYSZ? ZAJRZYJ DO SŁOWNIKA

Kwestię ambicji pięknie rozwiązuje już sama definicja. Zainteresowanych odsyłam do Słownika Języka Polskiego PWN, gdzie możecie przeczytać, że ambicja ma dwa znaczenia. Pierwsze, to najczęściej używane, to «silne pragnienie odniesienia sukcesu lub osiągnięcia doskonałości». Drugie, to «poczucie godności własnej». I ono jest tutaj znaczące, bo nie wyobrażam sobie, jak można czuć się ze sobą dobrze, gdy jedyny cel to przeżyć od pierwszego do pierwszego, a po pracy okupować naprzemiennie kanapę, telewizor i lodówkę.

Tylko widzicie, dopóki jesteście sami, to nie jest jeszcze źle – stanowicie sami o sobie i to od Was zależy, czy chcecie realizować własne ambicje, czy nie. Trudniej robi się wtedy, kiedy dobieracie się w pary. Bo jeśli oboje macie te same aspiracje czy też plany na życie, to wszystko zwykle jest pięknie. Ale co, jeśli nie?

Nie dajcie się ciągnąć w dół ludziom, którzy nie potrafią wykrzesać z siebie odrobiny wysiłku. Którzy nie wymagają od siebie kompletnie nic, przyzwyczajeni, że całe życie mają wszystko podstawione pod nos. Nie bądźcie z facetami, którzy jedyne, co lubią robić, to dłubać w nosach przy oglądaniu porno, a wieczorami grać z kumplami w grę. Nie traćcie czasu na laski, których życie rozciąga się między jędrne tyłki, nowe buty i mocne makijaże. Wymagajcie od Waszych partnerów czegoś więcej, bo w przeciwnym razie przestaniecie wymagać także od siebie.

OTACZAJ SIĘ LUDŹMI, KTÓRZY CHCĄ WIĘCEJ, LUDŹMI AMBITNYMI

Zasada jest tutaj prosta – aby coś w życiu osiągnąć, musisz mieć przy sobie kogoś, kto chce dla Ciebie jak najlepiej. Nie tylko dla siebie. Dlatego tak ważne jest, aby otaczać się ludźmi, co do których wiesz, że stale będą ciągnąć Cię w górę. Choć momentami taki wyścig może prowadzić do kłótni czy większej frustracji, to finalnie oboje w nim wygrywacie – jesteście dumni z siebie oraz Waszych partnerów – dajecie 100 procent, ale wiecie też, że 100 procent możecie od nich brać.

I nieważne, czy ich ambicje każą im zarobić zaraz pierwszy milion, przebiec maraton, wybudować dom czy zjechać cały świat. Tak długo, jak mają cel w życiu, wiesz, że będziesz go mieć Ty.

Poza tym pamiętajcie, że tam, gdzie są ambicje, tam nie wkrada się nuda. Jeśli wciąż stawiacie przed sobą nowe wyzwania, realizujecie nowe projekty, odwiedzacie nowe miejsca, czytacie nowe książki, słowem – rozwijacie się – to rozwija się także Wasz związek. W momencie, kiedy stoisz w miejscu, zwijasz się jako człowiek. Pojawia się zmęczenie, osowiałość, apatia. Niechęć do siebie i niechęć do innych. Tak nie da się wygrać życia, a i związkowo się długo nie pociągnie.

WYJDŹ POZA SWOJĄ STREFĘ KOMFORTU

Niestety, wszyscy mamy brzydką skłonność do pozostawania w swojej bańce komfortu. Do trwania w tym, co oswojone, znane, bezpieczne. Kiedy byłam mała, to mama i babcia trzymały mnie stale pod kloszem. Później robił to mój pierwszy facet, później drugi. Miało być ciepło, znajomo, bezpiecznie. I dopiero później walnęłam się w łeb i nauczyłam, że każdy z nas powinien sam odpowiadać za siebie.

Jest zresztą taki ładny cytat, że statek jest bezpieczny, kiedy stoi w porcie, lecz nie po to buduje się statki. Tak samo jest z ludźmi – nie po to dobieracie się w pary, żeby przewegetować razem do końca życia, ale żebyście mieli dwa razy więcej siły, żeby z przytupem przez to życie przejść. Macie się wspierać, kochać i motywować, a nie kłócić o to, kto wyniesie śmieci, a kto pójdzie na przeceny do Lidla. Przyziemność jest spoko, ale prędzej czy później kładzie na łopatki każdy związek.

A jeśli tkwicie w związkach, w których czujecie, że nigdy donikąd nie dojdziecie, to może zastanówcie się, czy to na pewno jest to? Miłość to jedno, szczęście i zadowolenie z życia to drugie. Choć początkowo może wydać Wam się to nie do przyjęcia, to one naprawdę nie zawsze muszą iść ze sobą w parze. Owszem, miłość jest najważniejsza – ale ta do siebie. To siebie macie przede wszystkim lubić, podziwiać, szanować. Bo będąc nieszczęśliwymi we własnej skórze, nie będziecie też w stanie uszczęśliwić tych, na których najmocniej Wam przecież zależy.

A na koniec niech zawsze przyświeca Wam Mark Twain i ta jedna jego myśl: Trzymaj się z daleka od ludzi, którzy chcą ograniczyć twoje ambicje. Mali ludzie zawsze to robią, ale wielcy zawsze dają ci poczuć, że też potrafisz być wielki.


Wpis jest początkiem nowego cyklu, którego kolejne odsłony będą ukazywały się na blogu zawsze w piątek, co dwa tygodnie. W „Alfabecie udanego związku” wspólnie porozmawiamy o miłości, zaufaniu, partnerstwie i seksie. Zastanowimy się nad elementami, składającymi się na fajną, satysfakcjonującą relację i – literka po literce – spróbujemy odpowiedzieć na słynne pytanie „jak żyć”. Pytanie tym trudniejsze, że rozbudowane do wersji: „jak żyć we dwoje”?

A już 29 stycznia – B jak bezpieczeństwo. Bądźcie z nami!

Subscribe
Powiadom o
guest
26 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Bratzacieszyciela

Z marynistycznych powiedzonek podoba mi się także to: idea jest jak latarnia morska, trzeba do niej dążyć, ale tylko idiota rozbija o nią statek

Paulina Szpańska

Asiu, tak przy okazji (wątek o pieniądzach ;)) mogę polecić książkę „Szczęście. Odkrywanie bogactwa psychicznego” (którą musiałam zakupić ze względu na zajęcia i początkowo kręciłam nosem, a potem okazała się całkiem sensowna). Nie jest to żaden durny sekto-poradnik wrzucony na półkę w empiku w dziale psychologia. Zaciekawiły mnie w tej książce dwie teorie – bogactwa psychicznego i tego, że można być ZBYT szczęśliwym :) A co do Twojego postu to z perspektywy swoich związków mogę powiedzieć, że całkowicie się z Tobą zgadzam. Bardzo ważne jest być z osobą ambitną, bo ona zrozumie i Twoje aspiracje. Oboje ciągniecie się w górę… Czytaj więcej »

Jerry Smith

Alfabet nieudanego związku. P jak pretekst – jeśli związek opiera się na słabych fundamentach, zawsze znajdzie się pretekst, by go rozwalić. Raz będą to wygórowane ambicje partnera, a innym razem brak ambicji partnera.

Jerry Smith

Zaplute, zaklepane! Ja robię ten drugi cykl ;-)

Jerry Smith

między inspiracją a plagiatem jest cienka granica, a ja lubię ryzyko!

Dobra, koniec heheszków. Pozdro, trzymaj się ciepło!

Saling

Aśka damy Ci poczytać i zajarać :) :)

Saling

Ze mną :)