Postanowienia noworoczne są świetne. To Ty nie potrafisz ich użyć

Jak co roku, świat dzieli się na dwa obozy. Jeden z nich uważa, że postanowienia noworoczne to super sprawa i nie może się doczekać, aż zacznie je wreszcie spisywać. Drugi narzeka, że to pic na wodę i z góry zakłada, że z tych wielkich planów i tak nic dobrego nie wyjdzie. I wiecie, który ma rację? Obydwa. A wiecie, dlaczego? Pozwolę sobie posłużyć się tutaj genialnym cytatem z Henry’ego Forda: Jeśli sądzisz, że potrafisz, to masz rację. Jeśli sądzisz, że nie potrafisz, również masz rację.

Co to znaczy? Znaczy to mniej więcej tyle, że wszystko tkwi w nas. To od nas zależy, jak podejdziemy do postanowień, czy będziemy w stanie sensownie je spisać i jak długo uda nam się ich trzymać. Jeżeli jesteśmy konsekwentni i mocno zdeterminowani, to nie ma takiej siły, która nas przed tym powstrzyma. Ale jeśli jesteśmy bułami, które zamiast wziąć się do roboty, wolą zacząć wyliczać, dlaczego to się nie uda, to… to się nie uda. Proste.

O tym, dlaczego Twoje postanowienia noworoczne trafia najpewniej szlag, pisał Wam już jakiś czas temu mój Paweł. Natomiast dzisiaj chciałabym Wam powiedzieć, jak to wygląda z mojej perspektywy. Żadnego roku nie czekałam na styczeń tak mocno, jak tym razem i żadnego nie miałam choćby minimum pewności, że to, co sobie postanowię, to nareszcie się uda. Tym razem jest inaczej. Dlatego pokażę Wam, co najpewniej robicie źle i zdradzę, jak wziąć się za postanowienia noworoczne na 2019 rok, żeby nie zarzucić ich już w okolicy 15 stycznia.


POSTANOWIENIA NOWOROCZNE:

NAJCZĘSTSZE BŁĘDY


1. NIE SPISUJESZ ICH

Z postanowieniami noworocznymi jest jak z listą zakupów. Możesz je spisać i móc zaglądać do nich w dowolnym momencie lub ułożyć taką listę w głowie i już na starcie zapomnieć o połowie. Dlatego zdecydowanie polecam to pierwsze. Naprawdę, w marcu wyjdzie pierwsze słonko i nie będziesz już pamiętać, że razem z nowym rokiem chciałaś się nauczyć nowego języka, a we wrześniu skończy się sezon bikini i będziesz miała w poważaniu to, że Twoim wielkim postanowieniem na 2019 rok było zadbać o figurę. 

Niestety, ludzie mają to do siebie, że bardzo łatwo tracą cel z oczu. Dlatego swoje postanowienia noworoczne spisz w widocznym miejscu. Nie na telefonie, nie na karteczce, którą upchniesz na dnie szuflady. Zrób to w kalendarzu. W plannerze. W notesie. Słowem: w miejscu, do którego regularnie zaglądasz. Albo na zwykłej kartce, którą powiesisz sobie nad biurkiem albo nad łóżkiem. Głupie? Jeżeli coś jest głupie, ale działa, to znaczy, że nie jest głupie.


2. NIE POTRAFISZ PODEJŚĆ DO NICH KONKRETNIE

Paweł w swoim tekście bardzo fajnie tłumaczył, że często mylimy postanowienia z celami. Że cele są doprecyzowane i konkretne, a postanowienia noworoczne to takie pitu-pitu, mdłe i rozmyte. Przypominając jego przykłady: postanowieniem jest bycie chudszym, a celem: schudnięcie 10 kg. Postanowieniem jest też nauka języka, a celem: zdanie certyfikatu B2. I to jest bardzo ładne rozróżnienie i w ogóle urocza definicja, tyle że nie jesteś słownikiem języka polskiego ani poradnią językową PWN, żeby tak kurczowo trzymać się definicji. Przecież rezygnacja z postanowień noworocznych tylko dlatego, że wg definicji nie są konkretne, to czysty absurd!

To Twoje życie, Twoje postanowienie zmian i Twoje zasady. Jeśli dobrze spiszesz swoje postanowienia i będziesz się ich konsekwentnie trzymać, to na koniec roku każdemu coachowi czy językowemu puryście będziesz mogła powiedzieć: a wal się! A jeśli koniecznie musisz już być grzeczną dziewczynką, to śmiało – zamiast spisywać postanowienia noworoczne na 2019 rok, spisz sobie cele noworoczne na 2019 rok. Proste, nie? Wystarczy przestać szukać wymówek.


3. SZUKASZ WYMÓWEK

Wymówki to jest w ogóle tak piękne zjawisko, że aż trzeba poświęcić im osobny akapit. Chciałaś zacząć od nowego roku biegać, ale akurat jest zimno? Cytując klasyka: jest zima, to musi być zimno. Serio, nie zachowuj się jak ten polski kierowca, który każdego roku zaskoczony jest nadejściem zimy. Jeśli Twoje postanowienia noworoczne na 2019 rok zawierają bieganie, to doprecyzuj od razu, jak mogłabyś je zrealizować. Może siłownia? Domowa bieżnia? Dobra odzież termiczna? Albo partner do biegania, który dopilnuje już, żebyś przestała szukać wymówek?

Poza tym zawsze zadawaj sobie pytanie, co jest dla Ciebie lepsze, a co gorsze. Nie teraz, w tej chwili, ale w dalszej perspektywie. Wolisz kilka razy zmarznąć, czy jeszcze kilka miesięcy być gruba? Wolisz zrezygnować kilka razy z kina czy piwa z koleżankami, żeby wkuwać słówka  z angielskiego, czy kolejny rok przesiedzieć w beznadziejnej pracy tylko dlatego, że w każdej innej wymagana jest od Ciebie zaawansowana znajomość języka? No i wolisz kilka razy odpuścić wypad do galerii handlowej czy kolejne wakacje spędzić na Mazurach w domku cioci, bo znowu nie odłożysz na wymarzone Malediwy czy Bali? No i zawsze miej też z tyłu głowy najskuteczniejsze hasło przeciwko wymówkom: Kto chce, ten zawsze znajdzie sposób. Kto nie chce, zawsze znajdzie powód.


4. TRAKTUJESZ JE JAK OBOWIĄZEK DO ODBĘBNIENIA

Czyli postanowienia noworoczne postrzegasz najgorzej na świecie, czyli w kategoriach MUSZĘ. Postanowiłaś sobie, że w 2019 roku będziesz miała piękne ciało, więc: musisz schudnąć, musisz się zapisać na siłownię, musisz kupić sobie nowy strój sportowy, musisz zacząć się zdrowo odżywiać, musisz pić więcej wody. I ja się wcale nie dziwię, że jeszcze przed upływem stycznia zaczyna Cię to przerastać. Przecież nikt z nas nie lubi przymusu, nikt nie działa dobrze pod wpływem presji. A to nie jest tak, że musisz spisać postanowienia noworoczne, bo wszyscy tak robią, musisz schudnąć, bo wszystkie koleżanki chudną czy musisz czytać więcej książek, bo to podobno jest mądre. Ty MOŻESZ. Czyli znów wracamy do kwestii nazewnictwa.

Dla mnie postanowienia noworoczne to nie jest lista tego, co muszę zrobić. To lista tego, co mogę zrobić. A konkretnie: co mogę zrobić dla siebie. Dla swojego zdrowia, rodziny, rozwoju, kariery. To lista możliwości, po które wreszcie chcę wyciągnąć rękę. To żadne obowiązki, które muszę odbębnić, ale maleńkie kroczki, które doprowadzą mnie do wielkiego celu. Każdy z nich to szansa, a nie konieczność. To sposób na zmianę, której potrzebuję i co do której mam pewność, że będzie dla mnie dobra. A nie jakieś kajdany czy sposób na wpędzenie się w depresję. Naprawdę, nie wyobrażasz sobie, jak dużo zależy tu od Twojego podejścia i od pozytywnego myślenia. Jeżeli polubisz swoje postanowienia i wizję tego, dokąd Cię doprowadzą, to naprawdę, nic Cię tu nie powstrzyma.


5. PRZECENIASZ SWOJE MOŻLIWOŚCI

W tym roku nie tylko schudniesz, zadbasz o siebie, zmienisz dietę i nauczysz się nowego języka, ale też: zmienisz pracę, poznasz nowych ludzi, znajdziesz faceta, pojedziesz na wakacje życia, zrobisz kurs księgowy, komputerowy, florystyczny i psychologiczny, nauczysz się tańczyć salsę, zumbę, twista, tango, sambę, rumbę, foxtrota i pasadoble, a do tego będziesz przynajmniej dwa razy w miesiącu w kinie i przeczytasz 128 książek. Słowem: Twoja lista postanowień jest długa niczym Most Brookliński i możliwa do zrealizowania tylko pod warunkiem, że po hucznym Sylwestrze znalazłaś dżina w którejś butelce.

I tak, wiem, że trzeba mierzyć wysoko, że ambicje, aspiracje i te sprawy, ale, serio: naucz się mierzyć siły na zamiary. Dobra ma tylko i aż 24 godziny, ale nie każda z nich jest do Twojej dyspozycji. Zapewne masz pracę albo studia, może rodzinę, przyjaciół, faceta. Czasem też musisz spać, regularnie jeść, czasem zwyczajnie się rozchorujesz. Stety albo niestety: nikt z nas nie jest robotem. Dlatego w tym roku bądź dla siebie łaskawsza i nie porywaj się z motyką na słońce. Jeżeli nie chcesz zakończyć tego roku z poczuciem niezrealizowanych postanowień i palącej frustracji, wyznacz sobie realne cele. A jeśli w trakcie roku zobaczysz, że masz jednak więcej sił i zapału, to swoją listę zawsze możesz poszerzyć. Zawsze to lepsze, niż okrajać ją z dojmującym poczuciem porażki.


6. TRACISZ CZAS NA MYŚLENIE, ZAMIAST PO PROSTU DZIAŁAĆ

I tutaj dwa podpunkty: tracisz za dużo czasu na przygotowania i ciągle potrzebna Ci motywacja. Więc po kolei. Musisz iść na tę siłownię, ale zanim się gdzieś zapiszesz, to dokładnie przeanalizujesz ofertę kilku siłowni z okolicy, żeby móc wybrać tę jedną, idealną. Później przez kilka wieczorów będziesz szukać idealnych legginsów. Później pół soboty spędzisz na poszukiwaniu idealnych butów. A czy to naprawdę jest tak bardzo ważne? Ja, jak chciałam schudnąć, a mieszkałam w dziurze zabitej dechami i byłam biedna jak mysz kościelna, to po prostu odpaliłam na YouTubie Chodakowską i ćwiczyłam 6 razy w tygodniu na najtańszej, kupionej w markecie macie. I wiecie, co? Zadziałało! Bez modnych portek, na boso, bez wrzucania na Instagram selfiaków z szatni. Wbrew pozorom, do tego, żeby trzymać się swoich postanowień, wystarczy Ci odrobina dyscypliny. No ale z tym bywa ciężko, bo nie sprzedają jej w sklepach.

I druga rzecz, czyli motywacja. Kupujesz mądre książki o tym, jak się zmotywować. Czytasz artykuły o tym, jak realizować swoje postanowienia noworoczne na 2019 rok, pytasz o porady na grupach i forach. Bo przecież Ty bardzo, ale to bardzo chcesz zmienić swoje życie, ale brakuje Ci motywacji. A wiesz, co Ci powiem? Motywacja to ściema. Jeśli nie motywuje Cię wizja lepszego życia, to nie zmotywują Cię też ani nowe legginsy, ani trener personalny. To Ty masz być dla siebie jedyną i najlepszą motywacją. Dlatego zamiast wiecznie szukać natchnienia, myśleć i analizować, rusz w końcu tyłek. Chcesz zacząć biegać? To wyjdź z domu i biegnij. Chcesz zmienić pracę? To zacznij wysyłać CV. Chcesz jechać na wakacje życia? To zacznij na nie harować. Wiem, że myślenie o celu z pozycji kanapy jest super, ale rzadko kiedy nas do celu przybliża. Do celu przybliża nas praca. Ciężka, konsekwentna praca.

Cóż. Cudów nie ma, jest zapierdol.


Zdjęcie: studiostoks/fotolia.com
Subscribe
Powiadom o
guest
11 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Ola

O Boże, „Cudów nie ma, jest zapierdol” właśnie ląduje na mojej ścianie jako motywacyjny cytat. Dzięki! <3

Radownisia

Hahahaha! Ostatnie słowa ;) Ten tekst jest taki prawdziwy :D

Natalia

A ja stosuję inne sposoby. Przede wszystkim: moje postanowienia nie są konkretnymi celami. Bo nie chodzi mi o to, żeby np. schudnąć 10 kg, a potem znowu obżerać się czipsami i leżeć na kanapie. Chodzi o to, by coś w sobie zmienić, wypracować nawyki. Więc moim postanowieniem jest zadbanie o kondycję fizyczną (w nawiasie zapisuję, że chodzi o pole dance, biegi z przeszkodami i siłkę lub basen), bo dzięki temu będę zdrowsza, szczuplejsza, silniejsza i szczęśliwsza. I o tym myślę w chwili kryzysu – o tym, po co to robię. Dlatego moje postanowienia nie są ani mierzalne, ani konkretne, ani… Czytaj więcej »

Natalia

W pewnym sensie masz rację. Ja jednak nie widzę sensu wyznaczać sobie konkretnych kilogramów do zrzucenia, bo po osiągnięciu stracę motywację do dalszej dyscypliny w tym zakresie. Mnie jednak dużo bardziej zależy na prowadzeniu względnie zdrowego trybu życia – reszta ma być tutaj skutkiem ubocznym :).
Owszem, efekt trudniej ocenić, ale też to nie ma być taki efekt jednorazowy. On ma trwać cały czas.