Chatolandia i kalendarz motywacyjny dla leniwych buł sukcesu

Zdarzają się dziwne zlecenia, najbardziej pamiętam pierwsze zaproszenie ślubne. Miało być składane na 3, więc zaproponowałam koncept, że „to może 3 kadry o tobie, 3 o twoim narzeczonym, 3 o was wspólnie i na koniec, że ślub i że przychodź”. Klientka na to przystała. Z łatwością zrobiła koncepcyjnie pierwsze 2 rzędy i przyszło wymyślić rząd 3, czyli co oni robią razem. Klientka zdziwiona „jak to razem?”. Ja „noo, co robicie razem”. Ona wpadła w głęboką zadumę i po chwili odpowiada „ale w sensie poza seksem?”. Ja że „yy, tak, w sensie poza seksem”. Chyba z 5 minut nie mogła wymyślić. Masz pojęcie, że rozwodzili się z pół roku później…?

Czyli dziś przed Wami genialna Ilona Myszkowska w rozmowie o tym, dlaczego nie jest dzieckiem swojego ojca, po co wydała kalendarz dla leniwych buł, jak zamierza pokonać smoka chaosu i nadziać się słodkim dżemem wygrywu. Przeczytajcie, bo warto!


Cytując mistrza: jesteś bułą nadziewaną słodkim dżemem wygrywu, czy jednak słonym sorbetem z łez porażki?

Kawał życia spędziłam w sorbetowym stanie skupienia i jakoś w wieku 20 lat miałam pomysł, że może byłoby spoko przestać mieć depresję i się ogólnie ogarnąć. W tym celu przez wiele lat bardzo kombinowałam z różnymi rzeczami, które mogłyby mnie wydostać z otchłani niemocy i ogólnie z wyjściem z przegrywu – od zwykłej terapii, po słuchanie różnych kołczów czy jutubowych nauczycieli duchowych. Można mówić o jakimś sukcesie, bo chodząc po domu nie przyklejam się już do podłogi, udaje mi się chodzić czasem na siłownię, wyszłam z depresji i nawet dokonałam cudu stworzenia jakichś nietoksycznych relacji, co jest dla mnie wielką nowością. Ale jeszcze pewnie długa droga przede mną, zanim osiągnę 100% dżemu wygrywu.

chatolandia kalendarzDlaczego „buła sukcesu”? Może jestem nowa w internecie, ale to pojęcie poznałam dopiero u Ciebie.

O ile dobrze pamiętam, „buły” zaczęły funkcjonować na moim blogu od odcinka o asystencie ds. rzeczywistości – jakiś ludzik dźgał na nim moją postać patykiem i mówił coś w stylu „ogarnij się, ty buło losu”. Ludziom ta buła losu przypadła do gustu. A może wcześniej już była gdzieś „leniwa buła” jako związek frazeologiczny? Nie pamiętam. W każdym razie, pojawiły się różne warianty buł, np. buła nadziewana porażką.

Zapisałaś już pierwsze strony w swoim kalendarzu? Szczególnie ciekawią mnie Twoje postanowienia noworoczne.

Są takie same jak zwykle – śmiała szarża na granice strefy komfortu i osiągnięcie bułosukcesowego zen. Generalnie ludzie mają chyba taki pomysł na siebie w styczniu, że np. zaczną biegać co rano i potem wytrzymują dwa dni (albo 10 metrów) i rzucają to w cholerę, bo się nie udaje. Albo inne „o, dziś kawałek czekolady zjadłem, to już game over z tym odchudzaniem, znowu mogę jeść zylion kalorii dziennie”. To jest jednak według mnie praca na miesiące lub lata, żeby sobie dobre nawyki wyrobić i trzeba próbować wyjść z przegrywu cały czas, do skutku.

Do kogo kierowany jest Twój kalendarz? Na pierwszy rzut oka widać, że nie dla ludzi z kijem w tyłku, ale może pokusiłabyś się o jakieś dookreślenie swojego idealnego, wymarzonego odbiorcy?

Mój odbiorca to jest bardzo dziwny człowiek, jak sądzę. Nigdy nie rozważałam grup docelowych ani nic w tym stylu, po prostu rzucałam rzeczy w internet i liczyłam, że kto ma znaleźć te rzeczy, to znajdzie i że będę mieć solidną grupę stu odbiorców ;). Ale namnożyli się trochę bardziej i to bardzo miło z ich strony.

chatolandia kalendarz

Swój kalendarz zaczynasz od genialnego psychotestu, który jednocześnie wyśmiewa te wszystkie psychotesty, jakie robią nam sieczkę w głowach – od „sprawdź, jakim typem kaczki jesteś” po „dowiedz się, dlaczego w życiu Ci nie wychodzi”. Jaki masz stosunek do tych wszystkich coachów, testów, złotych rad? Ja tam się domyślałam, ale inni też chcieliby usłyszeć.

A z tym to jest ciężki temat – nawet bardzo fajne rady, powtórzone milion razy, popadają w banał. Np. bardzo lubię „bądź sobą”. Wiele osób wyśmiewa tę radę jako „no tak, jestem tłustym przegrywem i mam być sobą, czyli tłustym przegrywem? No super rada”. A ktoś mi wytłumaczył, że „bądź sobą” oznacza „bądź tym prawdziwym sobą, a nie tym zlepkiem traum, niepowodzeń i ograniczeń, którym się stałeś na drodze swojego życia”. No i mi wtedy wyszło, że nie mam pojęcia, kim jestem, bo cała moja życiowa identyfikacja mnie jako osoby to tłusty przegryw. Takie tam przygody psychologiczne.

Generalnie według mnie, dla ogromnej części ludzi słuchanie mówców motywacyjnych i kołczów nie ma sensu, póki nie zdejmą z siebie ciężaru, który w sobie noszą – a to robota dla terapeuty na lata. Lubiłam zawsze metaforę, że ja mam tu na sobie sweter z cegieł, a taki kołcz mi tłumaczy, jak mam rozwinąć skrzydła i latać – impossiburu. Przez chwilę mogę się poczuć po takiej mowie lżej, ale co z tego, sweter nadal tam jest. Albo mi o „uwalnianiu pełnego potencjału” ktoś opowiadał w czasie, jak miałam takiego doła, że ledwo byłam w stanie podnieść się z łóżka.

chatolandia kalendarzAle teraz się wreszcie podniosłaś i postanowiłaś stworzyć swój własny kalendarz, zupełnie sama, od początku do końca. Po co? Dla sławy, pieniędzy, czy po prostu miałaś dość różowych kajetów, jakich pełno na rynku?

Od kilku lat robię kalendarz co roku – wcześniej były to „Kartki z datami do zapisywania rzeczy” robione z Revv i mnq, wyszły 4 edycje. Teraz chciałam dla odmiany spróbować sama i nie dzielić się mamoną, mwahahaha. Taki pomysł też do mnie przyszedł wraz z kilkoma złotymi radami, więc powiedziałam YOLO i zaczęłam rysować.

Opłaca się to w ogóle? Ile kalendarzy musiałabyś sprzedać, żeby móc odtrąbić sukces? Myślisz, że ta liczba jest realna? 

Zwrot za ilość włożonej pracy jest całkiem sensowny. Chciałabym sprzedać 1500 sztuk, może po ukazaniu tego tekstu się uda, kto wie ;)

Mocno kibicuję, bo kartkuję go sobie regularnie i co strona, to lepiej. Cytat wyrywkowy: „Sukces ma wielu ojców. Dlatego Ty masz jednego”. Skąd Ty bierzesz te teksty? Ja wiem, że kreatywność, inteligencja i wrodzony talent, ale może jest też coś bardziej przyziemnego? Na przykład… podsłuchujesz na ulicy innych ludzi?

chatolandia kalendarzJak zaczynaliśmy tworzyć z moim współlokatorem Adrianem ten kalendarz, to przeczytaliśmy trochę Sun Tzu, najlepsze cytaty z „Thorna”, trochę z Coelho i różne strony typu „regres osobisty”. Niektóre teksty to złośliwe riposty albo przekręcanie tekstów polskich kołczów, ogólnie sporo burzy mózgu, spisywanie tekstów, które ostatecznie nie przeszły, próby zszycia z nich czegoś sensownego.

Napisałaś kiedyś, że grafika jest ok, jak już stracisz szacunek do samego siebie i przestajesz postrzegać swoje prace jako swoje dzieci – aż tak źle to wygląda? Często trafiają się klienci, którzy robią Twoim grafikom taką krzywdę, że odechciewa Ci się pod tym podpisywać? Może miałabyś tu jakąś anegdotę, taki diamentowy przykład?

Chyba najlepsze przykłady są z początku mojej kariery – pracowałam w firmie kosmetycznej i tam wiele pereł było. Np. dział marketingu zażyczył sobie projekt opakowania maskary, ale ma na niej być: nazwa, co ta mascara robi, skład INCI, data ważności, kod kreskowy, rysunek oka, logo firmy i pewnie jeszcze coś, czego nie pamiętam. Spytałam ich, czy może jeszcze zdjęcie prezesa tam wcisnąć, ale nikt nie załapał ironii i ostatecznie byłam zmuszona produkować jakiś niewypowiedziany koszmar graficzny.

Ogólnie czasem wygląda to jak na moim kubku zatytułowanym „poprawki” – proszę mi tu z projektu usunąć wszystkie ładne rzeczy i wstawić brzydkie rzeczy na ich miejsce. Jeśli projekt był ładny, to potrafi takie coś złamać serce. Ale już mało kiedy robię zwykłą grafikę użytkową, teraz raczej tylko rysuję.

A zdarzają Ci się dziwne zlecenia? Na przykład ktoś chce, żebyś narysowała mu komiks na piżamę albo zaproszenia na ślub? Coś takiego bardziej ekstremalnego niż to, czym się zajmujesz na co dzień?

chatolandia kalendarz

14 lutego prawdę Ci powie

Zdarzają się takie dziwne zlecenia, najbardziej pamiętam pierwsze zaproszenie ślubne. Miało być składane na 3, więc zaproponowałam koncept, że „to może 3 kadry o tobie, 3 o twoim narzeczonym, 3 o was wspólnie i na koniec, że ślub i że przychódź”. Klientka na to przystała. Z łatwością zrobiła koncepcyjnie pierwsze 2 rzędy i przyszło wymyślić rząd 3, czyli co oni robią razem. Klientka zdziwiona „jak to razem?”. Ja „noo, co robicie razem”. Ona wpadła w głęboką zadumę i po chwili odpowiada „ale w sensie poza seksem?”. Ja że „yy, tak, w sensie poza seksem”. Chyba z 5 minut nie mogła wymyślić. Masz pojęcie, że rozwodzili się z pół roku później…?

Poza tym bywają dziwne rysunki typu „chciałbym ośmiornicę przemierzającą kosmos, ale żeby w jednej macce miała Tardis, a w drugiej małego kotka, a na głowie czapkę pirata i gdzieś w tle eksplozja, nie pytaj, to taki inside joke”. No to nie pytam, rysuję.

A da się wyżyć z rysowania? W jakim systemie pracujesz? Jesteś freelancerem czy zdarza Ci się kalać etatem?

Głównie freelance i licencje z tego, co się sprzedaje – naprodukowałam dość sporo komiksów, grę planszową, kubki i takie tam. Można sobie obczaić w sklepie gindie. Poza tym jest Patronite i jakieś regularne pieniądze ostatnio od wydawcy gry komputerowej „Chronicles of Nyania”. Z ich połączonych mocy nie muszę się kalać etatem, na szczęście, bo ja nie bardzo umiem być na etacie.

To skoro pracujesz tylko z domu, to jak wygląda Twój dzień? Demonem samodyscypliny to Ty chyba nie jesteś, nie? (Nie, żebym ja była.)

Wstaję z łóżka, siadam przy biurku i tym oto sposobem pokonuję całą drogę do pracy. Dni są różne, czasem jeżdżę na kurs rysunku w Warszawie (#domin #nawetpolecam #kryptoreklama), ostatnio raz w tygodniu na terapię, czasem do wydawcy. Czasem mnie najdzie wena i rysuję pół dnia, czasem piszę, czasem marudzę, że nie piszę, bo dziś nie umiem. Ogólnie gdybym robiła przez ten cały czas, w którym marudzę, że nie robię, to by bardzo dużo było zrobione. Tak więc ogólnie rzecz biorąc, dni są bardzo nieregularne i mam marzenie pokonać tego smoka chaosu, ale ciężko, bo jest bardzo gruby i większy ode mnie.

 

chatolandia kalendarz

E, chyba idzie Ci całkiem dobrze. Na Facebooku lubi Cię już ponad 70 tys. ludzi, to sporo. Czujesz w ogóle jakieś parcie na sukces? Czy po prostu robisz swoje, ewentualnie zerkasz czasem, czy się kasa zgadza na koncie?

Raczej to drugie, chyba z 8 lat minęło i nadal jest delikatne zdziwienie, że ludzie to czytają. W chwilach zwątpienia racjonalizuję sobie, że pewnie kliknęli ten lajk przez pomyłkę. Ale wiadomo, dobrze mieć dużo polubień, w końcu współcześnie całe nasze poczcie własnej wartości jest tym mierzone ;)

A rysowanie wyniosłaś z domu? Od kiedy w ogóle rysujesz, jak to się zaczęło? Wiem, że to pytanie-sztampa, ale dobrze jest znać czyjś początek.

Jakoś zawsze rysowałam, a ojciec patrzał na to z pewnym zwątpieniem i mawiał do mamy „żono, czyje to dziecko, przecież w naszej rodzinie nikt nie rysuje”. Mama czasem uprzejmie odpowiadała, że np. listonosza, wersje były bardzo różne. Z pewnością poczucie humoru wyniosłam od ojca, było skomplikowane i miało słowotwórstwo.

A komiks rysuję, bo spojrzałam na scenę webkomiksową w Polsce i miałam pomysł, że jestem to w stanie zrobić lepiej. I cośtam zrobiłam.

chatolandia kalendarz

Przepis na udany Dzień Babci

Zajmujesz się też grami komputerowymi, co wydaje mi się już totalnie dziwnym zajęciem. Skąd ten pomysł? Sama grasz w gry?

Trochę gram, głównie w stare strategie, a ostatnio szarża poza strefę komfortu – platformówka „Ori and the blind forest”. Gra się takim śmiesznym pokemonem i on umiera. Cały czas. Zwłaszcza, jak się nie umie grać. Jako dzieciak lubiłam też dating simy i gry z serii „Final Fantasy”, zwłaszcza siódemkę zajechałam na śmierć, przeszłam chyba z 10 razy. Co do produkowania gier, to zawsze robiłam literki i obrazki, a gry to kolejne miejsce gdzie można je pokazać. W lutym ma być premiera „Chronicles of Nyanya” na Steam i jest to cRPG o kotach w śmiesznych ubrankach, które robią fantasy rzeczy, mam nadzieję, że się spodoba. Na targach jest przyjmowana bardzo dobrze.

A może robisz jeszcze coś, o czym ja nie wiem? Zawodowo, oczywiście?

Kiedyś zrobiłam planszówkę 'iGranie z gruzem” i mangę „Kawaii Scotland”. I bardzo się czaję napisać książkę. I do jutuba się czaję. Bo to jest tak, że znajome porobiły jutuby, a ja ostatnia na wsi nie mam i jestem tym faktem głęboko oburzona.

Za to jesteś na Patronite. Polecasz go innym twórcom? Tak/nie – dlaczego?

Polecam dla sprawdzenia zaangażowania w markę chociażby – są osoby, które mają kilka tysięcy fanów na fejsie i przekłada im się to na kilka tysięcy złociszy, a widziałam osobę 100k+ fanów, której się to przełożyło dosłownie na 13zł. Warto wiedzieć, moim zdaniem.

kalendarz chatolandiaJakieś super plany na przyszłość? Wydać własną książkę, zjeść ciepły obiad?

Chciałabym się nauczyć rysować na takim poziomie, jaki mi się wymarzył, prowadzić regularnie i sensownie komiksy, napisać w końcu książkę, napisać light novel do „Kawaii Scotland”, wyjść poza strefę komfortu, te sprawy. Na najbliższy czas mam marzenie dostać finansowanie na kolejną grę. W dalszym – żeby mieć firmę z wybranym przez siebie zespołem i mieć z czego płacić tym szalonym ludziom, którzy powiedzą mi „tak”, gdy wyślę im zapytanie o współpracę z dołączonym jpg pierścionka z ziemniakiem zamiast diamentu.

Swój kalendarz zamykasz słowami: „Tu są różne rady, dobre i złe, ale nie mówię, które są które”. A gdybyś mogła wymyślić jeszcze jedną radę, tak specjalnie dla osób, które przeczytały ten wywiad? Najlepiej coś innego niż „odlajkujcie tego jej bloga”? ;)

Hmm… radzę kupić mój kalendarz? :D


Kalendarz do kupienia pod tym linkiem


 

Subscribe
Powiadom o
guest
16 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Iwona Przybyłek

O sodki jeżu… tu jest taki piękny obrazek o egzaminie (a mam egzamin jutro).. czuję się taka pocieszona. :D
Coś czuję, że przeznaczę piniądz na ten kalendarz. :)

Ola

no i moje postanowienie z „niewydawaniemhajsunaroznerzeczy” właśnie poszło się paść , ale jak leniwa buła , która chce zmienić swoje życie może nie mieć takiego kalendarza?!

Karolina Gajewska

Jako super leniwa buła właśnie oczekuję na jedyny słuszny kalendarz dla mnie ?