A może by tak wszystko rzucić i wyjechać w… luksusy?

Kiedy miałam kilka lat, luksusem była dla mnie możliwość obejrzenia ulubionej bajki na kanapie przed telewizorem, najlepiej z kubkiem truskawkowego kisielu w ręku. Kiedy podrosłam i wyprowadziłam się z domu na studia, luksusem wydawała mi się stancja z gorącą wodą i działającym Wi-Fi. Dziś mam ponad trzydzieści lat i ten luksus kolejny raz w mojej głowie ewoluował. Przede wszystkim, to święty spokój – możliwość wzięcia urlopu, kiedy mam na to ochotę i wyjechania za miasto, odpoczęcia razem z rodziną. To niewiszące nad głową deadline’y, zero masakrujących moją skrzynkę maili, możliwość niemyślenia o tym, co już zrobiłam, a co ciągle muszę.

Ale luksus w mojej głowie ma też bardziej przyziemne, materialne oblicze. To piękne wnętrza, cicha okolica, cudny widok za oknem. To możliwość budzenia się w miękkiej pościeli, oglądania wschodzącego nad górami słońca. To kominek, który rozgrzewa w zimowe wieczory i sauna, która uspokaja nawet po kilkuset kilometrach podróży. To w końcu wielkie kanapy, na których można zalegać godzinami i beztrosko wpatrywać się w sufit. I jeśli marzy Wam się luksus w podobnym wydaniu, to ja go już chyba znalazłam.

Wiele razy pytaliście mnie o to, gdzie warto pojechać. Upominaliście się o adresy, nazwy hoteli. A ja niemal do każdego miałam zastrzeżenia. Albo bajeczny apartament okazał się być ulokowany w bloku z widokiem na bloki, albo przez brak ogrzewania musieliśmy się ratować kupioną w markecie farelką. Albo horrendalnie drogi pokój w hotelu okazywał się mieć cieknącą wannę, albo obsługę tak miłą, że człowiekowi odechciewało się rozpakowywania walizek. A już rekordowy okazał się nasz wyjazd do Białki Tatrzańskiej dwa lata temu, oczywiście na sylwestra.

To, że pokój był okropnie brzydki i ciasny, to jedno. To, że właścicielka wyłączała w nim codziennie ogrzewanie, bo przecież „jak jesteście w tyle osób, to na pewno się ogrzejecie”, to drugie. Ale to, że wyłączała ciepłą wodę w okolicach południa, bo „porządni ludzie pokąpali się rano”, to było już prawdziwe złoto. Dlatego wtedy obiecaliśmy sobie, że jak już gdzieś się z tej naszej Warszawy wybieramy, to musi to być cudowne miejsce.

I tak trafiliśmy do domku o wdzięcznej nazwie Villa Gorsky.

Villa GorskyVilla GorskyVilla GorskyVilla GorskyVilla gorsky

Villa gorskyVilla gorsky

VILLA GORSKY. LUKSUSOWY DOMEK POD WYNAJEM

Pierwszy raz zamiast apartamentu czy pokoju w hotelu bądź pensjonacie mieliśmy do dyspozycji… cały dom! Ogromny, piętrowy. I dziś uważam, że to było najlepsze rozwiązanie na świecie! Pojechaliśmy tam w dziesięć osób (siedmioro dorosłych i troje dzieci), chociaż przyznam szczerze, że wolnej przestrzeni i tak zostało jeszcze sporo. Sześć sypialni i trzy łazienki to idealny układ albo dla wyjątkowo dużej rodziny, albo dla wyjątkowo zgranej ekipy. Z nami byli akurat nasi przyjaciele, więc całymi dniami albo zwiedzaliśmy okolice, albo grzaliśmy się przy kominku, grając w gry. Ale po kolei.

Villa Gorsky mieści się na Majerczykówce w Poroninie, czyli zaledwie 10 km od Zakopanego. A to oznacza, że – zwłaszcza w okresie zimowym – trudno o lepszą lokalizację. Po pierwsze, jesteście bliziutko wszystkich najfajniejszych atrakcji w regionie i macie tylko 6 km do term Bukovina i 15 km do term Bania oraz średnio 5-7 km do świetnych stacji narciarskich. Po drugie, omija Was cały hałas, zgiełk i korki, które mielibyście jak w banku, gdybyście zapuścili się bliżej „cywilizacji”. Naprawdę, jeśli wydaje Wam się, że lepiej wynająć coś w samym sercu Zakopanego, to… właśnie, wydaje Wam się.

Villa Gorsky to też ten wspomniany wcześniej luksus, który widać tutaj nawet w detalach. Każde wnętrze zostało tak pomyślane, że zapiera dech w piersiach – zaczynając od genialnego projektu samego domku, który dumnie wznosi się na tle puszystego śniegu, a kończąc na tym, jak zaaranżowano tutejsze sypialnie. My, ze względu na Staśka, wybraliśmy jedną z tych na najwyższym piętrze – z dwoma ogromnymi łóżkami, niezwykle jasną  i z cudnym widokiem. Ale na uwagę zasługiwała jeszcze ta, umiejscowiona na samym dole – z wanną pośrodku pokoju i… oknem na całą ścianę. Pokażę Wam ją zresztą w osobnym wpisie, ale póki co, uwierzcie mi na słowo – tak musi wyglądać szczęście!

Dlatego – jeśli szukacie najlepszej miejscówki niedaleko Zakopanego – to Villa Gorsky będzie strzałem w dziesiątkę. Nawet, jeśli tak jak my, naprawdę dużo wymagacie. Zresztą, sami zobaczcie:

Zdjęcia: Agnieszka Wanat

Wózek: Stokke Trailz

Łóżeczko: BabyBjorn/Scandinavian Baby

Subscribe
Powiadom o
guest
7 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Gosia

Szczerze? Jak widzę takie pozowane zdjęcia to od razu sobie wizualizuje że był tam fotograf i tak na prawdę to byliście tam w „pracy” i wtedy czar pryska i nie zazrdraszczam wcale takiego odpoczynku.
No, ale wnętrze ładne.

Domi

Szczerze? Jeśli tak wygląda praca, to ja bym mogła być w pracy codziennie ?

Natalia Majoch

Jak pięknie! I Wy jacy szczęśliwi! Aż chce się patrzeć <3

Domi

A pytałam ostatnio wszystkich znajomych o fajne noclegi w pobliżu Zakopanego, to polecali same rudery! Dokładnie czegoś takiego szukałam! Wrzucisz więcej zdjęć?