Grzańce i Michael Bublé, czyli za co kocham jarmarki świąteczne

Dla niektórych święta to okna do wymycia, kurze do wytarcia, setki uszek do ulepienia i blachy ciast do upieczenia. Dla mnie święta to magia. To przystrajanie choinki, wybieranie prezentów, tarzanie się w śniegu i słuchanie świątecznych piosenek Michaela Bublé. W tym roku było podobnie – nie wypastowałam podłóg na wysoki połysk, nie narobiłam sobie odcisków prasowaniem obrusów i nie spaliłam domu, próbując przyrządzić karpia na 15 sposobów. Robiłam za to rzeczy o niebo bardziej wyjątkowe. I wiecie, co? To dzięki nim czuję, że te święta będą dla mnie dobre.

Co roku w tej przedświątecznej gorączce staram się pielęgnować zresztą jeden, ten sam rytuał, a konkretnie – odwiedzać jarmarki świąteczne. Nigdy nie zapomnę, jak jeszcze na studiach razem z przyjaciółką kołatałyśmy się zdezelowanym autobusem bez ogrzewania, bo przeczytałyśmy, że w Wiedniu organizowany jest największy i najpiękniejszy jarmark bożonarodzeniowy w całej Europie. Nie wiem, co nas wtedy bardziej oczarowało: te setki straganów, pełne ludzi lodowiska, migoczące wszystkimi kolorami karuzele czy lokalne przysmaki, od nadmiaru których przez pół drogi powrotnej bolały nas brzuchy.

Od tamtej pory odwiedzanie jarmarków stało się moją małą tradycją. Widziałam już ten w Dreźnie, Berlinie, Pradze, Gdańsku, Krakowie, Wrocławiu, Warszawie. W tym roku do listy dopisuję jarmark, organizowany w Hali Gwardii. Co ciekawe, to miejsce dopiero w tym roku, kilka miesięcy temu, po 125 latach przerwy, zaczęło ponownie tętnić życiem. Tym mocniej cieszę się, że trafiłam tam właśnie teraz – kiedy jest tym bardziej wyjątkowo, że pachnąco, świątecznie.

hala gwardii

hala gwardiihala gwardii

hala gwardii

jarmark świąteczny warszawajarmark świąteczny warszawa

jarmark świąteczny warszawa

jarmark świąteczny warszawa

jarmark świąteczny warszawa

jarmark świąteczny warszawa

BRATWURST I GLÜHWEIN, CZYLI GDZIE TO SIĘ WSZYSTKO ZACZĘŁO

Nie wiem, czy wiecie, ale historia jarmarków świątecznych sięga jeszcze końca XIII wieku. Jeśli wierzyć zachowanym źródłom, pierwszy z nich odbył się w 1294 roku w Wiedniu. To zresztą Austria, Niemcy i Szwajcaria wiodły (i nadal wiodą!) prym, jeśli chodzi o bożonarodzeniowe jarmarki. Weihnachtsmarkt w swojej tradycyjnej postaci organizowany był na placach i ulicach w starszych częściach miast, a jego sercem były i nadal zresztą są ciągnące się długimi metrami stragany z rękodziełem, świątecznymi ozdobami i przysmakami, jakich nie sposób sobie odmówić. Dziś to także szopki bożonarodzeniowe, koncerty, jasełka, a nawet lunaparki. Nic dziwnego, że co roku ściągają na nie miliony turystów.

A jak już się wybierzemy na Weihnachtsmarkt, to w naszym menu obowiązkowo muszą znaleźć się dwie rzeczy: bratwurst glühwein. Pierwsze to po prostu bułka z gorącą kiełbaską, a drugie – grzane wino, pite z uroczych garnuszków, imitujących niekiedy buty św. Mikołaja. Ale to właśnie jarmark w Hali Gwardii polecam Wam, jeśli chcecie zderzyć się z jego zupełnie inną, nowoczesną odsłoną. Zamiast przaśnej pajdy ze smalcem i średnio apetycznego kebaba z czekolady (wrocławski autentyk!) można sięgnąć m.in. po organiczne wypieki, keczup z dyni, ręcznie robione, czekoladowe figurki, a nawet… śledzie z ginem! Ale i zwolennicy bardziej tradycyjnych smaków nie wyjdą stąd zawiedzeni – są też kluski śląskie, pielmieni czy kopytka, są pierogi i paszteciki, świeżutkie wędliny, pachnące chleby, pierniki, miody i oscypki, a nawet… sok z kiszonych buraków, kiszony czosnek czy szczaw.

Do picia z kolei mamy tu całą paletę kaw i herbat, zdrowych soków, a nawet smakowych, gorących czekolad (królestwo za piernikową!). Z kolei tradycyjne, grzane wino zastąpił tu grzaniec z… Żołądkową Gorzką. I wiecie, co? Trudno wyobrazić sobie skuteczniejsze rozgrzanie! A receptura jest wyjątkowo prosta: alkohol, sok jabłkowy, cynamon i goździki, a do dekoracji – skórka ze świeżych pomarańczy. I chociaż nigdy wcześniej nie piłam takiej kombinacji, to od teraz jarmark na Hali Gwardii już obowiązkowo będzie mi się z nią kojarzył. Ba, nawet spróbuję przygotować ją w domu!

hala gwardiihala gwardiihala gwardii

JARMARKI ŚWIĄTECZNE, CZYLI LUDZIE, PREZENTY I GRZANIEC

To, co ważne w jarmarkach, to też tworzący je ludzie. Próbowaliście kiedyś ich choćby na chwilkę zagadać? Jakie oni mają za sobą historie! Nie wiem, czy bardziej rozczuliła nas pani, zamykająca lasy w świątecznych słojach, czy pan, sprzedający Kiszonego Mariana i Buraczanego Teścia (dla niewtajemniczonych: to drugie się pije, a pierwsze się je), który rezolutnie stwierdził, że jak to, co zamierza robić po zamknięciu jarmarku? Wiadomo, że wrócić do korporacji!

Jarmarki świąteczne kocham za jeszcze jedną rzecz – ile stąd można wynieść prezentów! Nieważne, czy szukacie genialnie ilustrowanej książki dla dzieci, świątecznych stroików, sięgających do kolan skarpet czy ręcznie zdobionych łakoci – tutaj znajdziecie to wszystko! Do tego podane w niespiesznym, typowo świątecznym klimacie, z podkładem w postaci świątecznych kawałków i przemiłą osobą na każdym straganie. No i jeszcze ten grzaniec!

A na koniec – jeszcze jedna ciekawostka, która wytłumaczy Wam klimat niektórych zdjęć. Co prawda Hala Gwardii powstała w celach typowo handlowych i swojego czasu była największym marketem Warszawy, ale zaraz po wojnie zmieniły się jej losy. Najpierw mieściła się tu zajezdnia autobusów, później zaś swoją siedzibę miał tu Milicyjny Klub Sportowy „Gwardia” – od niego zresztą wzięła się obecna nazwa. To dlatego ściany hali zdobią dziś zdjęcia ikon polskiego boksu. Ale uwaga – to nie tylko dekoracje. Na hali naprawdę mają odbywać się pokazy i treningi bokserskie, a jej kluczowy punkt stanowić ma… autentyczny ring!

Jeśli też chcecie zobaczyć halę w świątecznej odsłonie, spieszcie się, bo czasu zostało już mało – jarmark trwa tylko do 23 grudnia. Ale jeśli po tym terminie zamarzy Wam się pyszny grzaniec albo inne zimowe atrakcje, to zaglądajcie na Zimowy Narodowy i jego Strefę Grzewczą. My też się tam wybieramy!

jarmark świąteczny warszawa

jarmark świąteczny warszawa

A tymczasem – wesołych świąt wszystkim! ♥

Subscribe
Powiadom o
guest
14 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
MK

Wyglada to bardzo klimatycznie i apetycznie:) grzanca pilabym ? kilka dni temu wracając z Karpacza wstąpiliśmy na wrocławski jarmark i cóż.. dużo chińskiej tandety, tłumy ludzi i wysokie ceny.

portaceleste

Byłam w tym roku na wrocławskim – w porównaniu z krakowskim to niebo. W Krakowie jest po pierwsze brzydko, po drugie dominuje zapach grilla tudzież bigosu. Zero klimatu. I grzaniec paskudny. Tęsknię za ubiegłorocznym jarmarkiem paryskim – mnóstwo pysznego jedzenia (włączając ostrygi) i grzane wino z owocami, w półlitrowych kubkach… trudno się potem wracało do domu :)

Aga

Jak fajnie! I tłumów nie ma, więc zazdroszczę. U mnie w tym roku święta bez alkoholu, ale zapisuję przepis na za rok! :) Wesołych Świąt!

Natalia Majoch

Też straciłam serce do wrocławskiego jarmarku, praktycznie już tam nie zaglądamy… Ale grzańca napiłabym się zawsze i wszędzie!