Afera wokół akcji „Shopping for Australia”, czyli jak nasi idole robią z nas debili dla lajków

To jest dla mnie niepojęte. Żyjemy w czasach, kiedy na prawo i lewo wszyscy krzyczą o fake newsach, o konieczności krytycznego podchodzenia do informacji i – przede wszystkim – rzetelnego sprawdzania ich. Zwłaszcza, jeśli chce się je udostępniać ludziom dalej. I wtedy wchodzą oni. Działacze społeczni, dziennikarze, przedstawiciele mediów czy jak ich jeszcze zwał. W każdym razie: nasi idole, autorytety czy ludzie, którzy usilnie się na nich kreują. I jak jeden mąż powielają absolutną głupotę, dotyczącą akcji „Shopping for Australia”, która obraża co najmniej dwie celebrytki. Bo z celebrytek najłatwiej się śmiać. Że głupie, że kupują bez opamiętania, że latają po świecie, że samochody mają za drogie. Ale co innego śmiać się z faktów, a co innego zmyślać. Przeinaczać fakty, upraszczać, powielać bzdury, bo się samemu nie chciało weryfikować informacji u źródła, chociaż wystarczyłaby tu minuta.

I – żebyśmy mieli jasność – nie mam żadnego interesu w tym, żeby bronić akcji, którą zapoczątkowała Izabela Janachowska i w której oberwała też nominowana do niej Małgorzata Rozenek-Majdan. Ale szlag mnie trafia, kiedy ludzie, próbujący robić dobro, są traktowani z pogardą, wyśmiewani czy choćby wystawiani na pożarcie rozwścieczonym masom tylko dlatego, że ktoś, kto ma w social mediach wystarczająco dużą liczbę fanów, napisał o nich nieprawdę. A dlaczego to zrobił? Bo mu się nie chciało sprawdzić? Nie miał czasu? Bo jest z natury leniuszkiem? A może po prostu uznał, że jak się kogoś obśmieje, to się lajki będą bardziej zgadzały? Bo tak to niestety w dzisiejszym świecie działa.


SHOPPING FOR AUSTRALIA NIE NAMAWIA DO KUPOWANIA!

Zacznijmy od podstaw. „Shopping for Australia” to całkiem spoko akcja o totalnie nieprzemyślanej nazwie i plakacie. Sugerująca, że faktycznie mamy kupować, żeby pomóc Australii. Co dla człowieka, mającego choćby minimalne pojęcie o wpływie nadmiernego konsumpcjonizmu na nasz klimat, jest absolutnie druzgocące i nie do przyjęcia. I rzeczywiście, gdybyśmy cofnęli się do czasów malowideł w jaskiniach, weszli, zobaczyli grafikę, namawiającą do zakupów, to moglibyśmy bez większego wysiłku intelektualnego śmiało rzucić w autora oszczepem. Tylko widzicie, my mamy 2020 rok. Zamiast wyciągać pochopne wnioski, dopowiadać coś sobie czy – zwyczajnie – powtarzać za innymi głupoty – wystarczy PRZECZYTAĆ. Ja wiem, że to zupełnie niemodne, bo kto by czytał, skoro można bezpiecznie scrollować sobie Facebooka, ale – na litość boską – Izabela Janachowska wytłumaczyła to w JEDNYM zdaniu!

Wymyśliłam akcję #shoppingforaustralia bo wierzę, że małe gesty mają wielką moc – drobna kwota, równowartość Waszych ostatnich zakupów, przekazana na walkę z żywiołem w Australii może pomóc uratować wiele istnień. 

Czy tu jest napisane: idź do sklepu, zrób zakupy, i przelej ich równowartość na walkę z żywiołem w Australii? Czy może: weź równowartość swoich ostatnich zakupów (czytaj: TYCH ZROBIONYCH) i przelej ich równowartość na walkę z żywiołem w Australii? Nawet, jak ktoś nie zrozumiał albo nie doczytał, to mógł posłuchać Janachowskiej na stories, albo – uwaga – zapytać. Ja myślałam, że to takie naturalne, że jak czegoś nie wiem czy nie rozumiem, to pytam. No ale przecież żyjemy w czasach mediów społecznościowych. Tu łatwiej jest kogoś obsrać.


PANIE ŚPIEWAK, PAN BY TO Z GRZECZNOŚCI JUŻ EDYTOWAŁ

Zacznijmy od człowieka, którego do wczoraj zupełnie nie znałam, ale to zapewne wynik mojej ignorancji w temacie. Otóż Jan Śpiewak, bo o nim mowa, ma nawet swoje hasło w Wikipedii, z którego wynika, że jest to „polski działacz społeczny i samorządowy, socjolog, współtwórca Stowarzyszenia Miasto Jest Nasze, od 2017 prezes stowarzyszenia Wolne Miasto Warszawa”. No super facet, zbiłby z nim piątki na murku, bo lepiej siedzieć na murku, niż na Facebooku, ale to na Facebooku pan Śpiewak napisał post, którego nie raczył edytować nawet po tym, jak masa osób wytknęła mu błąd. Popatrzcie na początek posta, dotyczącego akcji „Shopping for Australia”:

Jak korporacje zarabiają na kryzysie klimatycznym.

Pani Małgorzata Rozenek wydaje się być sympatyczną osobą, ale bez wątpienia jest esencją współczesnej kultury konsumpcyjnej. Wśród bogatych instagramerek jest nowy „czelendż”. Polega on na robieniu zakupów. Potem kwotę z rachunku instagramerki mają przelewać na rzecz walki z pożarami w Australii. Potem będą nominować kolejne trzy osoby. I tak dalej.

No spoko, tyle że NIE. Ten „czelendż” NIE POLEGA na robieniu zakupów. Ten czelendż polega na tym, żebyś wziął ostatni paragon, jaki wyciągniesz z portfela, kieszeni czy majtek, popatrzył na widniejącą na nim kwotę i zrobił przelew o takiej samej wartości na rzecz pomocy Australii! Jest różnica, nie? I wtedy takie wyzwanie rzeczywiście ma sens. Bo skoro mogłeś wydać tyle w drogerii, piekarni czy markecie, to teraz przelej tyle samo na jakiś szczytny cel. Bo skoro raz mogłeś, to pewnie możesz i drugi, a co więcej – może dzięki temu zastanowisz się, czy na pewno dobrze wydałeś tamte pieniądze. Janachowska to tłumaczyła na stories, tłumaczyła też w komentarzach. Co więcej, tłumaczyli to też Śpiewakowi jego fani na Facebooku, ale niestety – ich głos pozostał bez odpowiedzi.

Podpowiem: na Facebooku jest opcja edycji posta. Nie wymaga przelewu krwi, oddania spermy, zmówienia pięciu zdrowasiek. Po prostu klikasz w EDYTUJ POST i piszesz, że sorry, poniosło mnie, źle zrozumiałem, nie doczytałem, no dałem ciała, no. To jest absolutnie naturalne i ludzkie! Przecież wszyscy się możemy pomylić. Tylko podstawy kultury nakazywałyby za to przeprosić. Zwłaszcza, jak się przy okazji kogoś obraziło. A Śpiewak obraził Rozenek, zwieńczając swojego posta zdaniem: „Pani Rozenek zrobiłaby dla naszej planety więcej jakby po prostu przez kilka tygodni nie wychodziła z domu”.

Ładna puenta, nie? Niejeden pisarz by pozazdrościł. Niejeden głupek by polajkował. Przepraszam, nie głupek – fan. Fan, który nie ma pojęcia, że ten lubiany i szanowany działacz społeczny wpuszcza go właśnie w maliny. Bo po prostu, pisze nieprawdę. I oczywiście, że zgadzam się, że celebryci prowadzą przesadnie konsumpcyjny styl życia. Że to obsesyjne kupowanie nowych ciuchów, latanie po świecie i wypasione samochody wcale naszej planecie nie pomagają. I luz, taki post byłby ok. Ale zwalanie winy na Rozenek (co by pokazywało też, że Śpiewak nie sprawdził nawet, że inicjatorką akcji „Shopping for Australia” jest Janachowska, a nie ona) i pisanie, że najlepiej byłoby, gdyby przez kilka tygodni nie wychodziła z domu, jest bardzo nie okej. Moim skromnym zdaniem, pan Śpiewak zrobiłby dla naszej planety więcej, jakby zamiast pisać nieprawdę, nauczył się rzetelnie weryfikować swoje informacje, a w przypadku błędnego ich zinterpretowania – nauczył się też za nie przepraszać.


SHOPPING FOR AUSTRALIA, ODSŁONA DRUGA

Kolejny głos: Karolina Korwin-Piotrowska, której chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Kobieta-rakieta, która w pomoc Australii jest zaangażowana naprawdę mocno – nie tylko społeczne, ale i emocjonalnie. I to widać. Widać te jej posty, te pretensje do celebrytów, to obwinianie ich za konsumpcjonizm, ale i za to, że nie angażują się tak, jak angażuje się ona. I ja to wszystko rozumiem. Tylko mam problem ze zdjęciem, który jest screenem z jakiegoś portalu, a który donosi o akcji Janachowskiej i jest opisany m.in. takimi słowami Korwin-Piotrowskiej:

Rozumiem chęć pomocy, ale lepiej zamiast napędzać konsumpcjonizm, niszczący planetę i doprowadzający do zmian klimatu, na przykład pożarów pustoszących Australię, po prostu wpłacić kasę, jak Gośka Rozenek czy wielu innych, zaadoptować on line zwierzaka, wspomóc Czerwony Krzyż, można robić wiele, zamiast promować robienie kolejnych zakupów, których nie potrzebujemy. Bo to nie ma sensu. Chęć pomocy jest super. Ale pomagajmy z głową. Peace.

I znowu: Janachowska nie napędza konsumpcjonizmu! Ona mówi: patrz na kasę, którą JUŻ WYDAŁEŚ. Na mleko, które już się rozlało. Weź ją i – zamiast robić kolejne zakupy – przelej na pomoc Australii, która cierpi teraz przez tę naszą głupotę. Kobiety drogie! Przecież Wam obu chodzi tu o to samo! I to właśnie to mnie boli najmocniej jako obserwatorkę tego fatalnego niezrozumienia. Obie chcą dobrze. Obie nawołują do tego samego. I szczerze pojęcia nie mam, dlaczego Korwin-Piotrowska, która jest przecież dziennikarką i której zawód wymaga weryfikowania informacji i sprawdzania ich u źródła, puściła u siebie coś takiego! „Pomagajmy z głową”? A może krytykujmy z głową? Pouczajmy z głową? Bo inaczej to nie ma sensu – i tu się, pani Karolino, zgadzamy.

A wiecie, co jest jeszcze smutne? Że tu też był czas na edycję. Usunięcie posta. Poprawkę. Od momentu opublikowania go (tj. w ciągu 3 ostatnich dni), Korwin-Piotrowska wrzuciła kolejnych 36 (!!!) postów. Czyli nie wyjechała na urlop, jest aktywnie obecna na Instagramie. Czy to możliwe, żeby nikt jej nie wyjaśnił pomyłki, skoro u Śpiewaka aż huczy w komentrzach? Nie sądzę. Zwłaszcza, że ona pod tym konkretnym postem komentarze wyłączyła. Czyli jak to jest? Zależy nam na tej prawdzie, czy jednak tylko na sensacji i lajkach? Nie oceniam, pytam.


A NA DESER: NOIZZ I KRZYSZTOF TRAGARZ

Wchodzę na noizz.pl przyciągnięta krzykliwym tytułem: „Polskie celebrytki wymyśliły najgłupszą formę pomocy Australii, o jakiej słyszeliśmy”. Hah, klikalne, nie? No majsterszyk tabloidyzacji, wisienka na torcie medialnego zepsucia! Brakuje mi tylko kwadratowego nawiasu i dopisku caps lockiem [ZOBACZ ZDJĘCIA!!!]. Wchodzę więc w ten tekst jak nożyk w masełko i czytam lead:

Bogate instagramowe celebrytki rozpoczynając akcję „Shopping for Australia” po raz kolejny udowodniły, że nie potrafią łączyć ze sobą najprostszych faktów. Izabella Janachowska stwierdziła, że dobrym sposobem na pomoc ofiarom pożarów będą warte ponad 600 złotych zakupy w drogerii, kompletnie ignorując nawoływania ekspertów, że nadmierny konsumpcjonizm jest jedną z przyczyn klimatycznej katastrofy.

A dalej jest tylko gorzej. I ja teraz nie wiem: czy najpierw na miejscu naczelnego bym takiego dziennikarza zwolniła? Czy jednak najpierw na miejscu Janachowskiej bym go za to pozwała? Bo to jest zwykłe kłamstwo, pomówienie, naruszenie dóbr osobistych – jak zwał, tak zwał. Znowu za niekompetencję dziennikarza (nie wiem, czy to nie jest słowo na wyrost, tj. dziennikarz, a nie niekompetencja) obrywa się Janachowskiej. I ja się pytam: w imię czego? Ilu tam unikalnych użytkowników ten obrzydliwy tekst im wykręcił? Ile kasy wpadło z wyświetleń bannerów? To było tego warte? Rzucić Bogu ducha winną Janachowską lwom na pożarcie, bo oczywiście odbiór tak zareklamowanej akcji mógł być tylko jeden?

I niech nikt mi nie mówi, że czytelnicy też to sobie mogli sami zweryfikować, bo jeśli tak, to proponuję zrezygnować w ogóle z uprawiania dziennikarstwa. To dziennikarz ma obowiązek RZETELNIE, zgodnie z prawdą opisać fakty. A nie naginać je sobie do tego, co będzie bardziej klikalne albo co mu się tam pojawi w jego dzikiej wyobraźni.

Co ciekawe, dalej Tragarz opisuje, na czym polega akcja. Czyli był, przeczytał, przekopiował. To co zawiodło? Interpretacja? Ba! Dalej cytuje też Śpiewaka i – co oczywiste – obraża Rozenek. Z tych samych powodów, o których pisałam Wam wyżej. Oczywiście, tekst jest nafaszerowany hasłami w stylu: „najgłupsza formy pomocy”, „zżyna”, „nieznane nam prawa logiki”, „fuck logic”, a do tego mamy tu przemyconą szpileczkę w postaci wtrętu: „prezenterka telewizyjna, a przy okazji żona milionera”. Uuu, to tu nas boli? No i na koniec mistrzostwo świata, czyli napisanie, że oni oczywiście podejrzewają, że Janachowska z tą akcją miała dobre intencje, ale finalnie bidulka „nie ma pojęcia, o co chodzi w klimatycznej katastrofie. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że nie potrafiła połączyć danych dotyczących wpływu produkcji kosmetyków czy odzieży ze stale pogarszającym się stanem naszej planety”?

A skąd pomysł, że nie potrafiła? Pan Tragarz nie rozumie najwyraźniej, że jeśli ktoś MUSI zrobić zakupy w tej cholernej drogerii, to i tak je zrobi, i tak. Chodzi o to, żeby kupił tam tylko to, co jest mu naprawdę niezbędne. Żeby zastanowił się następnym razem, czy potrzebuje kolejnych zakupów, czy zamiast trzech szminek wystarczy mu jedna, a zamiast dziesięciu środków czystości może jednak jeden. Żeby kupował mądrze i świadomie, a nie – jak chyba Tragarz by sobie tego życzył – zamknął się w swojej lepiance i prał od dzisiaj w rzece, kąpał się w deszczówce i perfumował sokiem z wyciśniętych jabłek.

Szczerze nie rozumiem, po co pisać tak nafaszerowany pogardą tekst, robiący z Janachowskiej idiotkę. Oczywiście, robi to w inteligentny i zgrabny językowo sposób, ale efekt i tak jest ten sam. Zaszczuć Janachowską i Rozenek, bo się nie chciało zrozumieć przekazu? Nie „nie zrozumiało” – bo tu już widać, że świadomie interpretuje się go w wygodny dla siebie sposób.


TO NIE ANONIMOWI HEJTERZY SĄ DZIŚ NAJWIĘKSZYM ZAGROŻENIEM

***

Tylko geniusz wymyśliłby coś takiego! Drobna kwota i drobne zakupy to właśnie przyczyna kryzysu klimatycznego. Powinnaś usunąć się z Instagrama

***

Czego tu oczekiwać od takich pań, hmmm raczej nie bardzo logicznego myślenia i umiejętności łączenia faktów, chociaż chęci dobre były. Swoją drogą jak ona prawo skończyła…. Bo chyba skończyła?

***

W d***ch się im wszystkim poprzewracało. Co za żenada. Są wiarygodni jak pouczający wszystkich Piróg w odpicowanych ciuszkach. Ciesze się że świadomość ludzi wzrasta a te pseudogwiazdy co raz częściej się po prostu ośmieszają.

***

Ależ dały pole do zaorania ich przez media

***

Głupi ludzie to głupie koncepcje.

***

Wiecie, co to jest? To komentarze przypadkowych osób. Wzięte spod postów Śpiewaka, Janachowskiej i Noizz (Korwin-Piotrowska wyłączyła swoje, więc stąd nic się nie da wyciągnąć). Jaką one mają wartość? Śmiem twierdzić, że zerową. To anonimowi ludzie, których zdanie nikogo nie interesuje. Prawdziwym zagrożeniem nie są więc ani przypadkowi ludzie, wprowadzeni w błąd, ani nawet anonimowi hejterzy. Prawdziwym zagrożeniem są niestety dzisiejsze autorytety. Ludzie, którzy budują sobie całe zastępy fanów, żeby później szczuć nimi innych. Dzisiaj oberwało się celebrytkom. Jak się okazuje – niesłusznie. Komu oberwie się jutro?

Nie zgadzajcie się na to. Wytykajcie im kłamstwo, prostujcie podawane przez nich informacje, nie podawajcie ich ślepo dalej! Nie pomagajcie im budować zasięgów na kłamstwie, zgłaszajcie Facebookowi i Instagramowi takie posty jako niezgodne z prawdą. To jest szerzenie nieprawdziwych informacji, wprowadzanie ludzi w błąd. Tak mają wyglądać dzisiaj media? Tak mają działać dziennikarze czy budujący sobie publikę działacze społeczni? To ja może napiszę jak pan Tragarz, że oczywiście wierzę w ich dobre intencje, ALE.

Ale bądźmy, kurwa, poważni.

Subscribe
Powiadom o
guest
12 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Karolina

O jaki to jest doskonały tekst <3 Dlaczego nie mówi się o tym głośno? Dlaczego celebrytom wytyka się byle potknięcie, a taki dziennikarzyna jeden z drugim może robić takie rzeczy i to bez ponoszenia żadnych konsekwencji? Kiedyś sama chciałam być dziennikarką, dzisiaj zaczynam tym zawodem gardzić.

Ania

W samo sedno!!!

Izabela

Kim w ogóle są ci ludzie ??