Myślisz, że pigułka gwałtu Cię nie dotyczy? To przeczytaj tę historię

Wszystko zaczęło się od Głównego Inspektoratu Sanitarnego, który na swoim fanpage’u zamieścił wątpliwej urody grafikę z hasłem: Mądra dziewczynka pilnuje drinka. W sieci wtedy zawrzało – także tutaj, na blogu. Niedoinformowanych odsyłam do tekstu – wciąż jest tak samo aktualny.

Wtedy odezwała się do mnie ona. Powiedzmy – Zosia. Nie wiem, ile ma lat, czy i gdzie studiuje, co robi w życiu. Wiem, że ze zdjęcia profilowego patrzy na mnie śliczna, młoda kobieta. Wchodzę na jej konto, przeglądam zdjęcia. Nic, co klasyfikowałoby ją jako zawziętą imprezowiczkę. Żadna tam dziuńka w tipsach, żadnych białych kozaczków, miniówek, cekinów ani szczucia cycem. Ot, zwykła dziewczyna. Normalna. Taka, jak Ty czy ja.

Pod tekstem o słynnym już haśle o mądrej dziewczynce mogłam przeczytać standardowe, kretyńskie wręcz komentarze. Że kobiety same są sobie winne, że zostawiają drinki na stołach, że idą w tango z obcymi. Że nie uważają, nie pilnują się, że mają głowy po to, aby prezentować na uszach kolczyki. Że żeby załapać się na pigułkę gwałtu, to trzeba sobie zasłużyć. Więc powiem tak: gdybym była bardziej wyrozumiała, westchnęłabym, że jest to spora naiwność bądź nieporozumienie. Ale że nie jestem, to powiem wprost: takie myślenie to bezczelność wobec tych, których to spotkało, a wobec siebie samego – nieodpowiedzialność, brak wyobraźni i skrajna głupota. Taka, która niektórych może w przyszłości naprawdę słono kosztować.

Bo są sytuacje, których nie sposób przewidzieć. Sekundy, których nie sposób objąć wzrokiem. Ludzie, przed którymi nie sposób się uchronić. Tak, jak uchronić się tamtej nocy nie zdołała Zosia. Niżej wklejam Wam jej historię. Jeśli moje słowa wtedy do kogoś nie dotarły, to może jej wreszcie dotrą.


Kilka lat temu wybrałam się z znajomymi na imprezę do znanego, lubianego klubu. Przed wejściem zahaczyliśmy o pub i wypiliśmy po piwie, żeby spokojnie porozmawiać, nie przekrzykując się przez muzykę. Później mój przyjaciel, który tego wieczoru robił nam za kierowcę, zawiózł nas na imprezę. W klubie zamówiłam rum z colą. Zwykły, bez limonki czy innych dodatków. Po prostu rum i cola. Nie wypiłam nawet całego drinka. Co zdarzyło się dalej? Nie pamiętam. Obudziłam się w domu.

Od swoich przyjaciół dowiedziałam się, co się stało – według nich byłam w klubie jak zamroczona, nie kontaktowałam. Wyciągnęli mnie stamtąd zaniepokojeni, że może przy barze zamówiłam jeszcze kilka szotów i po prostu, wypiłam za dużo. Zatroszczyli się o to, żebym dotarła do domu, wciągnęli do mieszkania i położyli spać. Do rana została ze mną przyjaciółka, chcąc upewnić się, że na pewno nic mi się już nie stanie.

Nie wiem, co by się stało, gdyby nie troskliwa opieka przyjaciół i to, że zwrócili uwagę na nawet najmniejszą zmianę mojego zachowania, że nie zbagatelizowali tego, co się działo, że upewnili się, że dotrę do domu i że zostali, chcąc służyć mi pomocą.

Tego wieczoru wypiłam jedno piwo i jednego drinka. Nie odłożyłam go nigdzie. Miałam go, jak zawsze, cały czas w dłoni. Pijąc, stałam przy jednym z filarów w klubie i rozmawiałam z koleżanką. Nic więcej.

Jestem tzw. „mądrą dziewczyną”, pilnowałam swojego drinka. Nie wiem, kiedy mogli mi cokolwiek dorzucić, czy zrobił to ktoś przechodzący obok, czy zrobił to barman, podając mi gotowego drinka… Wiem tylko tyle, że nie miałam pojęcia, co znajduje się w szklance.

Przez pryzmat własnych przeżyć wiem, jak łatwo jest nieświadomie wpaść w pułapkę, oraz że nie ma w tym winy żadnej z kobiet. Mimo to część z nich czuje się winna, część zaś jest określana przez społeczeństwo jako „prowokatorki”.


To teraz odpowiedzmy sobie raz jeszcze: czy słusznie?


foto: energepic.com/CC0/pexels.com
Subscribe
Powiadom o
guest
30 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Mrs.K

Podobna sytuacja spotkała mnie kilka lat temu w jednym z bardzo popularnych warszawskich klubów. Niestety ja zdążyłam odłączyć się od znajomych, którzy założyli, że po prostu zwinęłam się wcześniej do domu. Obrazy tamtej nocy przypominały mi się jeszcze przez kilka miesięcy. Na szczęście nie doszło do żadnego dramatu. Jedynie bawiłam się dużo „za dobrze” i kompletnie tego następnego dnia nie pamiętałam. W klubie wypiłam jednego drinka, przy barze, nie spuściłam go z oka nawet na sekundę, ba, nie wypuściłam go z ręki. Jestem w 100% pewna, że to barman dosypał mi czegoś do szklanki. Wielu moich znajomych (kobiet, ale też… Czytaj więcej »

Katarzyna Leśniak

Może warto napisać, o jaki klub chodzi?

Anna

czemu nie zgłaszacie czegoś takiego na policje???

Mrs.K

Anna dlaczego sądzisz, że sytuacje nie zostały zgłoszone? O tym nie wspominam przecież.

Industrialis

A przede wszystkim to wtedy zgłosić, w kilka osób byliby może poważnie potraktowane. To samo zresztą należy robić zawsze, jak będzie więcej osób będą sprawdzać monitoring i tak dalej

Galiza

Dzięki za ten tekst i przekazanie nam tej historii. Nie rozumiem tylko po co ten komentarz o „zwykłej” i „normalnej dziewczynie”? Nawet gdyby autorka listu była fanką białych kozaczków i stałą bywalczynią klubów – to nic by nie zmieniło…

Dot

Dobrze, że napisałaś ten tekst.

Nigdy bym nie przypuszczała, że barman może coś dosypać do drinka. Strach w klubie pić cokolwiek skoro już od początku w nich coś jest…