Zostawcie Halloween! Co to za religia, której wadzi wydrążona dynia?

Co roku, zawsze w tym samym okresie, zaczyna się w mediach wielka dyskusja o Halloween. A czy można, czy nie można, czy wypada, czy tylko dynie są ok, a zombie już nie, czy może to dobre dla dzieci, ale dorosłym to od tego wara, a może w ogóle nie przystoi, żeby tak sobie wycinać te dynie i paradować po ulicach w trupich przebraniach. Ujawniają się wtedy zarówno zwolennicy zabawy w klimatach danse macabre, jak i jej przeciwnicy – najczęściej z różnych środowisk religijnych. A ja co roku zastanawiam się, czy ten cały ambaras ma sens. Czy i jedni i drudzy nie mogą wierzyć i świętować tego, co chcą, w sposób, jaki uważają za stosowny? 

Wydawać by się mogło, że w Polsce największymi przeciwnikami Halloween są środowiska katolickie. I nie ma się czemu dziwić, bo to w końcu najliczniejsza grupa osób wierzących w kraju. Może nie każdy z Was wie, ale to święto nie w smak jest także protestantom, luteranom, Świadkom Jehowy czy przedstawicielom prawosławia. Dlaczego? 

TAK, JESTEM WIERZĄCY

Sam pochodzę z rodziny katolickiej i uważam się za osobę wierzącą. W domu święto zmarłych obchodzimy tradycyjnie. Chyba najbardziej, jak się da. Sprzątamy groby, ustawiamy znicze i wiązanki, modlimy się za bliskich, jemy rodzinny obiad. A wszystko to w specyficznym klimacie ciszy i zadumy. I to są święta, które ja znam i które sam obchodzę. Nie mam jednak problemu z tym, że inni robią to inaczej. Ba, nawet szanuję tę odmienność, bo ona też wiąże się z jakąś ciekawą tradycją. Co prawda nie moją, ale to przecież nie znaczy, że moja jest jedyną słuszną, a innych zawsze będzie gorsza. To jest trochę jak ze stypami: na jednych się płacze i smuci, na innych pije i weseli, by uczcić zmarłego.

Na ile mogę, na tyle też staram się być obiektywny. Co praktycznie nie jest możliwe, ale można dołożyć wszelkich starań, aby być choć w okolicach tego złotego środka. Aby tam się jednak znaleźć, trzeba zadać sobie odrobinę trudu, i czasem czegoś się dowiedzieć. Nie z TV czy od babci, ale ze źródeł, które opierają się na faktach. Także dziś odrabiam za Was pracę domową i przedstawiam kilka aspektów Halloween, na które być może nie zwróciliście uwagi.

CUDZE GANIMY, SWEGO NIE ZNAMY?

Samo święto do obecnej formy ewoluowało i jego amerykańska wersja – tak przez wszystkich znienawidzona – jest tylko jego kolejną odsłoną. Wedle różnych zapisów historycznych, sama idea święta mogła wywodzić się już ze starożytnego Rzymu lub z czasów celtyckich. Znaczenie słowa Halloween to nic innego jak „wigilia Wszystkich Świętych”. Wedle starych zapisów jest to więc dzień, w którym duchy zmarłych mogły pojawić się w świecie żywych, aby odpokutować za swoje występki. Wymyślne stroje, maski, lampiony i wczesne ogniska miały odstraszać złe duchy. Ot i cała filozofia jednego z najbardziej demonizowanych świąt w dziejach. 

Czy sama idea nie przypomina Wam przypadkiem czegoś znanego z naszej kultury? Albo nawet z literatury? No, brzmi jak Dziady. Słowiańskie święto, celebrujące powrót dusz zmarłych do dawnych domostw. Zobaczcie, jak niedaleko naszym Dziadom do „pogańskich” guseł w Ameryki. Dociekliwym polecam wnikliwszą analizę obu świąt i ich punktów wspólnych. Oraz lekturę dzieła Adama Mickiewicza, jeśli ktoś przespał te lekcje w szkole.

DLACZEGO LUDZIE WIERZĄCY MAJĄ PROBLEM Z HALLOWEEN?

Wracając do zdobywania wiedzy opartej na faktach, chciałem zgłębić tajniki argumentacji ludzi wierzących. Dlaczego właściwie Halloween jest takie złe? Jakie są koronne argumenty? Aby to sprawdzić, ułożyłem sobie w Google takie zapytanie: dlaczego [nazwa dowolnej wiary] nie powinni świętować Halloween. A ponieważ chcę być wiarygodny i jestem w pełni świadom wad wyznania, którego jestem przedstawicielem, użyłem wiary katolickiej. Na co ciekawego się natknąłem? Otóż na to, że to pogańskie święto, że tradycja czczenia złego ducha, że gloryfikacja śmierci. Argumenty można mnożyć, ale ani ja nie mam siły ich odpierać, ani Wy nie macie cierpliwości, aby się z każdym zapoznać. 

Bardziej zastanawia mnie fundamentalna sprawa: dlaczego w ogóle podejmować dyskusję na ten temat? Dlaczego nie można przyjąć, że Halloween jest już osadzone w naszej kulturze i zacząć zwyczajnie to tolerować? Przecież zaakceptowaliśmy komercyjny wynalazek, jakim są Walentynki. Świętujemy PRL-owskie Święto Pracy. Przebieramy się w Karnawale. W czym Halloween miałoby być gorsze? W tym, że to furtka dla diabła? Jakoś Halloween dzieje się rok w rok i nie słyszałem jeszcze, żeby faktycznie jakaś poczwara nam tu z zaświatów przygnała. 

KAŻDY POWÓD DO RADOŚCI JEST DOBRY

Tymczasem przychodzi październik i pojawia się problem, bo części ludzi wadzi to, że po ulicy idzie ktoś przebrany na wieczorną imprezę. I to też jest zabawne, bo tutaj ten problem generują nie tylko ludzie wierzący, ale i „prawdziwi Polacy”. Bo jak to tak, idzie jak debil, przebrany za zombie, czy innego truposza. Taki kolorowy, uśmiechnięty, radosny! W ten smutny wieczór październikowy! A przecież mógłby na miesięcznicę iść czy coś innego, bardziej polskiego…

I jeszcze sama wiara. Nawet, jeśli ktoś jest wierzący, i widzi ludzi świętujących, to czego w zasadzie się obawia? Co tak naprawdę mu przeszkadza? Że się zarazi? A może to, że oni nie wierzą? Nie wierzą cały rok, całe życie, a nie ten jeden dzień. I jeśli ktoś chce coś z tym zrobić, to ma wiele okazji, aby spróbować ich na swoją wiarę nawrócić. 

A może obawia się tego, że to oni nawrócą jego bliskich na swoją niewierność? No to tutaj pytanie jest o to, jak mocna jest ta wiara. Bo serio, jeśli ktoś obawia się tłumu podchmielonych ludzi, tańczących w maskach albo wycinających uśmiechnięte buźki w krąglutkich dyniach, to powinien przemyśleć kwestie głębokości swej wiary.

ŚWIĘTUJMY CO I JAK CHCEMY

Czy tak nie byłoby prościej? Żyjemy w czasach, gdzie mamy po uszy podziałów. Większych i mniejszych, bardziej i mniej poważnych. Ten kolejny nie jest nam potrzebny. Zwłaszcza, że przy kalibrze innych, wydaje się błahy i wręcz śmieszny. 

A zatem: celebrujmy pamięć o naszych bliskich tak, abyśmy byli w zgodzie ze sobą i swoją rodziną. Jeśli oznacza to smutek nad grobami – śmiało. Jeśli zamiast tego chcemy odrobiny zabawy – też śmiało. Tolerujmy, skoro sami wymagamy tej tolerancji dla naszych własnych tradycji. Ostatecznie nikt nam nie wchodzi do domu z tą dynią, jeśli sami go do niego nie zaprosimy. 


Zobacz też: Najlepsze filmy o wampirach.

Nie wszystkie ociekają krwią albo skrzą się brokatem


Zdjęcie główne: Photo by Dan Gold on Unsplash
Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Lili

Popieram w całości te przemyślenia. Nie mam noc przeciwko takiemu świętowaniu i zabawie. Jednak ja sama nigdy nie wzięła bym udziału w tym świętowanie, nie dlatego, że jestem katoliczką, ale zwyczajnie dla tego, że boję sie takich postaci. Wzbudzaja we mnie lęk i odrazę i nie widze sensu katowania sie takimi obrazkami

Zuza

Jestem osobą wierzącą i nie mam żadnego problemu z Halloween. Co roku od kilku lat pojawia się nieustannie ten sam problem w październiku i to jest mega irytujące. Ktoś kto bierze udział w przebierankach nie staje się wyznawcą śmierci ani szatana tylko zwyczajnie chce spędzić czas na wymyślaniu stroju i na bieganiu za curkierkami. Dopóki będzie u nas dominować myślenie starszych ludzi, ten dzień będzie bardzo negowany. Co roku też przychodzą mi na myśl Dziady i o tym jak w dzisiejszych czasach naciska się na polskość, jednocześnie odrzucając w tym wszystkim człowieka i jego podstawowe prawo do wolności.

Angie

Super przemyślenia, każdy z nas decyduje o samym sobie i o tym co świętuje, a innym nic do tego. Nie wspominając o tym, że na Andrzejkach, które nadal są przez wielu hucznie świętowane, bawi się w różne wróżby, które też powinny być ganione przez katolików, bo przecież to jakieś pogańskie zwyczaje.