Bałtykowi grozi katastrofa. To może być koniec morza, jakie znamy

Bałtyk to nie tylko woda. Przynajmniej nie w mojej głowie. To też pierwsze rodzinne wakacje, a także drugie i trzecie, bo przecież kiedy byłam mała, nikomu nawet nie przyszło do głowy, żeby porwać się na jakąś dalszą wycieczkę. To także gofry, suto polane bitą śmietaną. To filet z mintaja, jedzony z lekkim poczuciem wstydu, bo przecież nikt poza mną tak panicznie nie boi się ości i każdy wybiera sensowniejsze i smaczniejsze ryby. To frytki, pochłaniane jak największy rarytas, kiedy po pięciu dniach jedzenia non stop tego samego, filet z mintaja zaczął wychodzić mi nosem. To „lody, lody na patyku”, krzyczane przez śmiesznego gościa na plaży, to „gotowaaana kukuryyydza”, której melodię słyszę w głowie do dzisiaj.

I jestem pewna, że też macie takie wspomnienia. Że Wasz Bałtyk to też nie tylko morze, nie sama woda, nie kolejne z rzędu miejsce na mapie. Bałtyk to wspomnienia, to nasza historia. Kolonie, festiwale, pierwsze randki i pierwsze miłości. A także – co dziś wspominam z szerokim uśmiechem – pierwsze złośliwe meduzy czy pierwsze przyklejające się do nóg wodorosty. To także te słynne parawany i leżing, plażing, smażing, które z nutką zazdrości i tęsknoty obśmiewamy wszyscy na memach. I wiecie, co? Czuję takie okropne ściskanie w gardle, kiedy pomyślę, że moje dziecko może już tego nie zobaczyć i nie doświadczyć.

franken


FRANKEN: TYKAJĄCA BOMBA, KTÓRA LADA MOMENT MOŻE WYBUCHNĄĆ

Jak reagujecie na hasło „katastrofa ekologiczna”? Zakładam (obym się jednak myliła), że z umiarkowanym entuzjazmem – czyli podobnie, jak ja. To znaczy: średnio Was to interesuje, niby wiecie, że jest coś takiego, ale to jak z yeti – wszyscy o nim trąbią, ale nikt go nigdy na własne oczy nie widział. I wolałabym, żeby nie zobaczył. Ale te nadzieje mogą okazać się płonne.

Nie wiem, czy wiecie, ale jest coś takiego jak Franken. Franken to bydlę długie na 180 metrów i szerokie na kolejnych 20. Gdyby zrzucić go na gdańską starówkę, zająłby cały Długi Targ. Co gorsza, Franken to niemiecki tankowiec jeszcze z czasów II wojny światowej. Tankowiec, który 8 kwietnia 1945 roku przepływał w okolicach Helu, kiedy nagle zatopiło go lotnictwo radzieckie. Zapytacie, co się z nim stało? Ano, nic. I to jest najgorsze. Nikt go nie wyciągnął, nikt nie ściągnął z niego paliwa. A Franken, jak na zaopatrzeniowiec przystało, miał go w sobie od groma. Badania, wykonane na wraku oraz zachowane do dziś dokumenty z meldunkami HQ Kriegsmarine dowodzą, że w dniu zatonięcia było na nim ok. 2 700 ton ładunku oraz ok. 300 ton paliwa okrętowego, czyli paliwa potrzebnego statkowi do pływania. 

Razem daje to 1,5 miliona litrów paliwa, zatopionego na dnie Bałtyku. PÓŁTORA MILIONA. To bardzo, bardzo dużo. A już na pewno wystarczająco, żeby Zatokę Gdańską zamienić nam w Zatokę Martwą.

franken


FRANKEN LEŻY TAM OD 73 LAT. WIECIE, CO ZROBIŁA Z NIM KOROZJA?

A teraz pytanie za 100 punktów: wiecie, co przez 73 lata jest w stanie z takim wrakiem zrobić korozja? Dosłownie go zeżreć. Według obliczeń, z kadłuba wraku ubyło już 7 mm stali, co w praktyce oznacza, że Franken jest na granicy zawalenia się. I nie są to czarne scenariusze, tylko prosta matematyka. Niestety, nie to jest najgorsze. Najgorsze jest to, że w momencie takiego zawalenia nastąpi nagły i niekontrolowany wyciek paliwa, prosto do Zatoki Gdańskiej.

Co to oznacza dla nas, zwykłych turystów, plażowiczów czy dla tamtejszych mieszkańców? Że wycieki zniszczą polskie wybrzeże i plaże od miejscowości Piaski aż po Hel. Razem z nimi zginą też liczne rezerwaty, siedliska chronionych fok szarych i tak cenne przyrodniczo obszary Natura 2000, takie jak m.in. Obszar Zatoki Puckiej i Półwyspu Helskiego, Obszar Klifów i Rafy Kamiennej Orłowa, obszar Ostoi w Ujściu Wisły i Obszar Ujścia Wisły oraz Zalewu Wiślanego i Mierzei Wiślanej.

No i teraz najważniejsze – TEMU DA SIĘ ZAPOBIEC. Paliwo z wraku Frakena wciąż można wypompować. A tym samym – ocalić Zatokę Gdańską i Bałtyk, jaki znamy. Walczą już o to Fundacja MARE oraz Instytut Morski w Gdańsku, które wspólnie opracowują plan bezpiecznego oczyszczenia wraku. Do tego jednak potrzebne są ogromne pieniądze, które ktoś musi wyłożyć. I to nie ja, Wy, czy sąsiad spod piątki, ale rząd, instytucje naukowe czy firmy, które dysponują takim kapitałem. Aby tak się stało, trzeba ich jednak zmobilizować. Pokazać, że za Bałtykiem stoją ludzie, którzy nie godzą się na bierność i ignorancję. Którym to, czy paliwo wypłynie i zbierze tak śmiertelne żniwo, nie jest obojętne.


MÓJ APEL DO WAS

Dlatego chciałam Was dzisiaj prosić, abyście razem ze mną podpisali prosty apel. To nic nie kosztuje, a podpisanie go zajmuje dosłownie kilka sekund. Apel znajdziecie POD TYM LINKIEM. Jeśli możecie, udostępnijcie też proszę ten wpis, aby przeczytało go jak najwięcej osób. Żebyśmy za kilka lat nie musieli tłumaczyć się dzieciom, że scrollowaliśmy bez celu Facebooka, kiedy wyciek paliwa odbierał im morze.

franken


Zobaczacie reportaż z ekspedycji badawczej na wraku Frankena:


A n koniec zdjęcia, zrobione przez członków ekspedycji:

Fot. Krystian Bielatowicz:

Krystian Bielatowicz

Krystian Bielatowicz

Krystian BielatowiczKrystian Bielatowicz


Fot. Michał Czermiński:

Michał CzermińskiMichał CzermińskiMichał CzermińskiMichał Czermiński


Fot. Michał Procajło:

Michał ProcajłoMichał ProcajłoMichał Procajło Michał Procajło


Fot. Sławomir Paćko:

Sławomir Paćko Sławomir Paćko Sławomir Paćko Sławomir Paćko

Subscribe
Powiadom o
guest
52 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Monika

Podpisuje się Moniką Bachleda

Nurek Franeknowy

Następna akcja która próbuje wyciągnąć pieniądze od państwa . Tam nie ma żadnego paliwa . Statek jest przełamany na pół i paliwo w zbiornikach już dawno się z niego wydostało . Nikt nie zrobił odwiertów aby sprawdzić czy coś w środku jest. Przed samym zatopieniem Frankena zatankował on pancernik który odpłynął z zatoki. W tamtych czasach paliwo było bardzo cenne i nikt nie tankował zaopatrzeniowca pod korek aby sobie pływał po zatoce pełnej wrogich samolotów. Ludzie nie róbcie afery i nie siejcie paniki. W casie II WS takich Frankenow zatonęło mnóstwo i paliwo z kich dostało się do Bałtyku .… Czytaj więcej »

Monika Chrzan

Nie nurkowałam więc nie wiem, tak na dobrą sprawę, ale co do jednego się nie zgodzę -> Przyroda sobie właśnie tak poradziła, że sobie nie poradziła :/ dno Bałtyku wygląda jak powierzchnia Marsa, albo planety po wybuchu jądrowym, pustynie azoiczne to powszechny widok, wymarł zupełnie gatunek glonów, który bardzo często można było kiedyś spotkać na plażach – moszczyn. Wiadomo, że to nie tylko sprawka II WŚ i zatopionych okrętów, sami sobie na taki stan ekosystemu zapracowaliśmy. Więc pisanie, że przyroda sobie z tym poradziła to akurat gucio prawda. Przyroda sobie poradziła wspaniale – ale w Czarnobylu, w strefie zamkniętej, gdzie… Czytaj więcej »

tmp

Przykre że na na Bałtyku, gdzie nurkuje się głównie na wrakach, pozom wiedzy o wrakach jest na takim poziomie. „Statek jest przełamany na pół i paliwo w zbiornikach już dawno się z niego wydostało” – brak słów. Którą „połowę” Frankena odwiedziłeś tą większą czy tą mniejszą ?

Nurek Frankenowy

Jedna i druga polowe . Tmp chyba Twój poziom wiedzy jest niewielki. Statek , który ma 180 m dostają potężna bomba przed nadbudówka . Wybucha paliwo i amunicja która jest na pokładzie . Siła która rozrywa statek powoduje potężne naprężenia . Franken tonie na ponad 70 m i uderzenie w dno powoduje następne pęknięcia . Statek tonął dziobem w dół a cześć rufowa była jeszcze na powierzchni . Naprężenie w środkowej części po uderzeniu w dno musiało być ogromne. Myślisz ze po takim czymś zbiorniku dalej były szczelne ? A rury którymi te paliwo pompowano , przewody odprowadzające opary ?… Czytaj więcej »

tmp

To jest Twoja teoria czy potwierdzone badania ?

Nurek Frankenowy

Fakty są takie , ze tuż przed zatonięciem Franken zatankował pancernik Prinz Eugen wiec pozbył się paliwa . Nie tankowalo się zaopatrzeniowca na zapas w okolicy gdzie jest wróg . Czy ktoś robił jakiekolwiek badania na wraku? Są odwierty potwierdzające te teorie . Zanim rozpęta się panikę ekologiczna należy to potwierdzić . Ja nie twierdze ze paliwa tam nie ma ale na pewno nie w takich ilościach

Jerry Rowinski

Dzięki za głos rozsądku! Najpierw należy rzetelnie i niezwłocznie ocenić realne ryzyko skażenia poprzez kolejno: – potwierdzenie obecności substancji niebezpiecznych dla środowiska – określenie rzeczywistej ich ilości i stopnia zagrożenia, jakie ta ilość stanowi. Mnożenie opatrzonych klickbalitowymi tytułami enuncjacji szermujących emocjonalnymi frazami o „końcu morza” oraz „milionach litrów” (w zależności od …khem… „źródła” – od 1mln do 5mln…), przy jednoczesnym braku dowodów potwierdzających obecność znaczących ilości substancji ropopochodnych we wnętrzu wraka – to tylko prowokowanie kolejnej internetowej gównoburzy… BTW – Każde czyszczenia zbiorników tankowca w morzu, które do lat 70-tych ub. w. było powszechną i całkowicie bezkarną praktyką również (a… Czytaj więcej »

Beata

Połowy są zawsze taki same, tak mi mówiono w podstawowce

sajmon

podpisuję się Moniką. Monika, a nie lepiej długopisem? :)

Monika Chrzan

Jako, żem z wykształcenia oceanograf, mogę napisać tylko tyle, że ekhm… Tyle lat instytut (przynajmniej ten Gdyński) trąbił o tym wraku i nie tylko – dziś mało kto wie, że na dnie Bałtyku zatopione są też duże ilości beczek z BZT (bojowe związki trujące) z czasów II wojny, zawierające iperyt (gaz musztardowy) – tak więc ten Franken to tylko wierzchołek góry lodowej – i oby się faktycznie coś ruszyło, bo to naprawdę tykająca bomba ekologiczna :(

Kuba

Dokładnie tak… dużo bardziej niebezpieczne niż ropa, która może okazać się, że ma zagrożenie zerowe.
Iperyt już od dłuższego czasu uwalniając się negatywnie wpływa na ekosystem. Od kilku lat łowimy ryby, które są poparzone tym badziewiem