Nie masz ochoty na seks? Zmuś się. „To nie kosztuje wiele wysiłku”

Słuchajcie. Nie mam nic do religii. Ale jak ktoś się obnosi z tą swoją religią niczym paw po zagrodzie, a mnie każe płacić za to, żebym na to patrzyła, to jednak gra przestaje być fair. A tak właśnie się czuję po przeczytaniu książki o jakże wymownym tytule: „Małżeństwo, jakiego zawsze chcieliście”. Jej autorem jest Gary Chapman – światowej sławy specjalista w zakresie związków i miłości, autor bestsellerowych poradników, terapeuta i… pastor.

GARY CHAPMAN I TEORIA HEREZJI

Jakiś czas temu jego książki na swoim Instagramie polecała jedna z blogerek, więc sięgnęłam po jego „5 języków miłości”. Powiem tak: szału nie było, ale sama koncepcja różnych języków miłości wydała mi się nawet sensowna, więc stwierdziłam, że nie ma co tracić nadziei. I tak trafiłam na to. W zasadzie, pytanie do autora mam jedno: matka wie, że ćpiesz? 

gary chapmanSkoro jesteśmy przy kwestiach wiary, to przyznam szczerze, że nie wierzę, że ktoś może tak sobie wycierać swoim Bogiem pysk. Że może pod jego sztandarem głosić rzeczy tak krzywdzące i tak szkodliwe, że aż zerkałam do kalendarza, żeby upewnić się, że mamy 2019 rok.

Bo z tej książki dowiecie się między innymi, że powinnyście być uległe, 10 procent swoich zarobków oddawać Bogu, uśmiechać się, kiedy Was facet odpycha i nadstawiać mu tyłka nawet, jeśli nie macie ochoty na seks.

TA KSIĄŻKA OBRAŻA LUDZI MYŚLĄCYCH

I – żebyśmy mieli jasność – wierzę w Boga, ale ta książka mnie zwyczajnie obraża. Raz, że osobiście podziękuję za każdą religię, która mnie upadla, a dwa, że przez nią każdy wychodzi na świra. A najgorsze jest to, że autor w ogóle o tym nie ostrzega.

Na okładce, w opisie wydawnictwa ani nigdzie indziej nie istnieje ostrzeżenie, że książka jest na wskroś religijna. Że w absolutnie każdym rozdziale Gary Chapman po kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt razy odwołuje się do wiary, Boga czy Pisma Świętego. Ja rozumiem, że jest pastorem, ale umiejmy rozdzielać wiarę od pracy. Bo raz, że dla niewierzących ta książka jest w 3/4 nieprzydatna, a dwa, że nawet mnie w takiej postaci wydaje się zwyczajnie nachalna.

Ale! Czas przejść do konkretów. Przed Wami najlepsze fragmenty z książki wraz z moim komentarzem. Bierzcie i pogardzajcie tym wszyscy, bo na nic innego autor nie zasłużył.


GARY CHAPMAN I „MAŁŻEŃSTWO, JAKIEGO ZAWSZE CHCIELIŚCIE”:


„Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego” (1 Kor 13, 4-5). Zatem kiedy nie udaje ci się znaleźć miłości do twojego partnera, popełniasz grzech.

Twój partner Cię bije? Nie złość się. Zdradza? Też nie. Bije? No weź! W każdej, ale to każdej sytuacji najważniejsze jest, żebyś odnalazła w sobie stosowne pokłady miłości. W przeciwnym razie marsz do konfesjonału, bo popełniasz grzech! Wiecie, może ten fragment by mnie nawet śmieszył i może uznałabym, że jego autor na pewno nie miał nic skrajnego na myśli, ale kilka lat temu byłam na ślubie, na którym ksiądz zacytował ten sam fragment (a jakże, w końcu to ślub) i powiedział wprost, że kobieta musi trwać przy mężu, choćby pił, bił i był coraz gorszy. Tak, tak, nie przesłyszałam się i gdyby nie to, że za dużo miałam w sobie szacunku zarówno dla panny młodej, jak i całego charakteru ceremonii, to chyba wprost bym mu wyrwała z ręki mikrofon i powiedziała, że chyba sobie kpi.

Niestety, takie myślenie jest ciągle powszechne. Kobietom wmawia się, że same są sobie winne, że ich obowiązkiem jest trwać przy mężu, że gwałt małżeński nie istnieje, że mężczyźnie wolno przecież wszystko. Kurwa, dość. Nie ma we mnie zgody na szerzenie podobnych herezji i wydaje mi się, że każdy człowiek – a już zwłaszcza autor bestsellerów, pracujący jako terapeuta par – powinien wykazać się odrobiną odpowiedzialności i: a) nie szerzyć takich bzdur, b) prostować je!

Mówić wprost: miłość jest ważna, ale nie najważniejsza. Najważniejsze jest bezpieczeństwo. Życie i zdrowie Twoje i dzieci. A nie Twój kato-mąż!


Przytul i pocałuj swojego współmałżonka, aby przypieczętować twoje wyznanie. Lub uśmiechnij się, jeśli małżonek cię odepchnie.

O, pewnie. Bo ja zawsze się uśmiecham, ilekroć ktoś mnie odpycha. Zwłaszcza, jak jest to mój mąż.


Nie byłbym sobą, gdybym nie wyraził swoich wątpliwości w to, czy kiedykolwiek uda ci się kochać tak wspaniałomyślnie bez pomocy Ducha Świętego.

Szach-mat, ateiści. Nie wierzycie, nie kochacie.


Wbrew powszechnie panującym teoriom psychologicznym, nie trzeba wyrażać wszystkich naszych negatywnych emocji. Niektóre warto zdusić w sobie.

Gdybym była psychologiem ze stosownym wykształceniem, autentycznie bym go za to pozwała. Pewnie, zacznijcie tłumić w sobie Wasze emocje. Mówcie tylko to, co nie urazi jaśnie pana męża. Wszak szczerość jest przereklamowana, a żalić się możecie co najwyżej Bogu.


„Jak mam mówić mu miłe rzeczy, kiedy on mnie tak źle traktuje”? – zapyta żona. Z pomocą Ducha Świętego – odpowie Pismo Święte.

Chyba kpisz – odpowiem ja.

Serio, Dziewczyny! Jeśli faceci Was źle traktują, odchodźcie od nich! Nie wierzcie w cudowne przemiany tak, jak nie wierzycie w krasnoludki. Ludzie się nie zmieniają! Nie z dnia na dzień i nie sami z siebie. Oczywiście, mogą nad sobą pracować, ale do realnej zmiany niezbędna jest raczej kilkuletnia terapia. Natomiast jeśli ktoś jest przemocowcem, chamem albo krzywdzi Was na dowolny z miliarda sposobów, naprawdę, szukajcie pomocy u przyjaciół, rodziców, albo na policji. Nie, na litość boską, u Ducha Świętego!


Wiele kobiet pracujących zawodowo decyduje się na pewno poświęcenia, na przykład pracują w domu, choć to przynosi mniejsze dochody, albo rezygnują z wypoczynku po powrocie z pracy, jeśli trzeba pomóc dzieciom w zrobieniu zadania domowego.

Taka prawda, ale zamiast oczywistości można by napisać, że hello, spróbuj to zmienić. Powiedz swojemu mężowi, żeby Cię odciążał i wspierał, żeby on także wykazał minimum poświęcenia. Ba, więcej – że obowiązki we współczesnym, cywilizowanym świecie dzieci się między żonę a męża pół na pół! No ale po co? Przecież lepiej przywołać historię biblijnej Pryscylli, która zajmowała się… budową namiotów. No ona mogła, a Ty nie?


Rola matki, polegająca na urodzeniu dziecka i jego wychowaniu, jest niezwykle ważna, ale dziecku potrzeba także ojcowskiego ciepła. Dziecko musi mieć oboje rodziców i ojciec powinien być tak samo zaangażowany w jego dobro jak matka.

NIE. Dziecko nie musi mieć obojga rodziców. Nie wiem, czy Gary Chapman rzeczywiście patrzy na świat przez różowe okulary, ale jak można pisać książkę o małżeństwie i nie poruszyć żadnej z jego ciemnych stron? Jak można nie napisać o tym, że na przestrzeni lat zmienił się model rodziny, że ojciec owszem, ma wspierać i angażować się na równym poziomie, co matka, ale jednocześnie ma być dla swojej żony partnerem, a nie panem czy katem? Jak długo będziemy wciskać kobietom kit, że dobro dziecka jest najważniejsze, więc trzeba być z jego ojcem, choćby nie wiem, co? To bzdura! Dziecko potrzebuje przede wszystkim poczucia bezpieczeństwa. Stabilizacji, miłości, uwagi. Jeżeli ojciec robi krzywdę jemu albo jego matce, naprawdę, lepiej im będzie bez niego. I byłabym wdzięczna, gdyby każda religia na świecie zaczęła to wreszcie szanować. No ale do tego musiałaby zacząć szanować kobiety, a coś się nie zanosi.


Jako zespół, mąż i żona muszą wypracować w Bogu podział zadań, których wykonanie pozwoli im tajże wypełnić cele wyznaczone dla ich wspólnoty przez Boga.

To teraz zadanie dla Was: przeczytaj z dowolnej książki dowolne zdanie i zobacz, ile razy jesteś w stanie tam wcisnąć słowo BÓG.


Czasem kobieta musi podjąć pracę zawodową, aby dzieci mogły uczęszczać do prywatnej chrześcijańskiej szkoły.

A czasem dlatego, żeby mieć co jeść.


Szukamy najlepszego z możliwych modeli podejmowania decyzji. Jaki on będzie? To model, który nie ma sobie równych, bo pochodzi od samego Boga.

O, wiadomo. A ja już zacieram ręce, bo wiem, co nim będzie.


I wreszcie żona, mimo swej uległości, ma prawo do podejmowania decyzji. Mówiliśmy o decyzjach kluczowych dla domu i rodziny. W naszym modelu decyzyjnym obydwoje małżonkowie wyrażają swoje zdanie, ale mąż w imię jedności ma decydujący głos.

Tak, tak, dobrze czytacie. Oboje możecie wyrazić zdanie, ale to mąż ma decydujący głos. W imię jedności, rzecz jasna – czyż to nie szlachetne?


Podległość nie oznacza, że żonie nie wolno wyrażać własnych myśli. Po cóż miałby Bóg dać jej umiejętność logicznego myślenia? Jeśli rolą żony jest pomagać mężowi, niech jej będzie wolno dzielić się wnioskami i przemyśleniami.

Dobry pan, chociaż biały ♥


Jeśli seks jest darem od Boga i Bóg chce współżycia między mężem a żoną, moim niewłaściwym emocjom nie wolno oddalać mnie od tego, czego chce Bóg.

W skrócie: zamknij oczy i myśl o Anglii.


Odmówcie modlitwę także na głos w czasie stosunku, jeśli odczujecie taką potrzebę.

Mój ulubiony fragment ♥ Tak, tak, on naprawdę napisał, żeby w czasie seksu NA GŁOS SIĘ MODLIĆ.


W małżeństwie spełnienie tego pragnienia polega na znalezieniu satysfakcji poprzez akt seksualny. Kiedy odmawiamy sobie wzajemnie tego przywileju, naruszamy wzór narzucony przez Boga. Gdyby mężowie i żony wzięli sobie do serca tę odpowiedzialność, liczba związków pozamałżeńskich mogłaby drastycznie spaść.

No i masz, problem zdrad wreszcie rozwiązany! Wystarczy nie odmawiać mężowi! Ani żonie. Ale trzymajcie się mocno, bo on się dopiero rozkręca.


Żona może szczerze powiedzieć: „Nie mam ochoty na seks tak często, jak chciałby tego mój mąż”. Wyznaj swoje uczucia partnerowi otwarcie i szczerze, ale pokaż mu także, że chcesz spełnić jego potrzeby. Nie poświęcaj się wymyślnej grze wstępnej, jeśli odczuwasz zmęczenie. Po prostu daj mu znać, że go kochasz i chcesz zrobić to dla niego. To nie kosztuje wiele wysiłku. Żona nie musi się zmuszać do orgazmu, jeśli tego nie chce.

Może to powtórzymy: nie masz ochoty na seks, więc powiedz o tym mężowi, ale jednocześnie wypnij dupę i uprawiaj z nim seks. Nie trać czasu na grę wstępną ani na własny orgazm, po prostu wypnij dupę. A, jeszcze powiedz mu, że go kochasz, ale przede wszystkim wypnij dupę. Wszak TO NIE KOSZTUJE CIĘ WIELE.


Sugerowałbym zaraz po ślubie ustalić, że 10 procent waszego dochodu będziecie oddawać Bogu jako wyraz wdzięczności.

I co? Myślałyście, że w książce o związkach nie da się napisać, że trzeba oddawać Bozi pieniądze? Szach-mat, skąpe lambadziary!


Jeśli nie możecie sobie pozwolić na 10 procent, niech to będzie mniejsza suma, ale dla tych, którzy przestrzegają zasad ustalonych w Piśmie Świętym, 10 procent jest absolutnym minimum.

A ja jestem absolutnie przerażona tym, że ktoś tę książkę napisał, a ktoś inny wydał.

Serio, Esprit. Wstydź się.


PS. Fragmenty książki pokazywałam Wam już jakiś czas temu na InstaStories – jeśli macie konto na Instagramie, zapraszam do obserwowania! A jeśli nie macie, to polecam założyć – to o wiele przyjemniejszy i najbardziej autentyczny kanał komunikacji i chyba zaczyna do mnie trafiać bardziej niż Facebook. Znajdziecie mnie pod linkiem: www.instagram.com/joannapachla


Photo by Rachael Crowe on Unsplash
Subscribe
Powiadom o
guest
49 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Asia

Skoro autor jest pastorem, to nie należy do Kościoła katolickiego. Skoro do niego nie należy, nie przedstawia jego nauki. Dlaczego tak bardzo atakujesz tu Kościół, który nie ma z tym nic wspólnego, a nie autora?

Ola

Hmmm, aż wróciłam do tekstu i przeczytałam go raz jeszcze po tym komentarzu. W którym momencie Kościół albo religia jako taka jest atakowana ? Ja odniosłam wręcz przeciwne wrażenie, że chodzi tutaj przede wszystkim o autora … nie ma też kompletnie mowy o Kościele Katolickim, używane są pojęcia ogólne przecież.

Synt

Czego nie rozumiesz? Naprawdę, chętnie wytłumaczę.

Magda

Może z tą modlitwą podczas seksu chodziło o okrzyki typu „God, yeeees!” ??

Nel

Boże, masakra! ? Ten Pan niech się puknie w głowę… Widziałam ostatnio tę książkę w księgarni, zajrzałam do środka… I tylko utwierdziło mnie to w tym co usłyszałam na Insta Story od Ciebie ? Totalny ciemnogród, kompletne średniowiecze, Panu pomyliły się epoki… ?