Na zdj. kadr z filmu „Jack Strong”, reż. Władysław Pasikowski
Moi bohaterowie to ludzie czynu i spektakularnych akcji – żołnierze, policjanci, licealistki, szpiedzy. Ja, niestety, jestem raczej, pożal się Boże, intelektualistą z towarzystwa tych, co dzielą włos na czworo.
Władysław Pasikowski
Oczywiście darujmy sobie te licealistki i ich spektakularne akcje, zwłaszcza na szkolnych korytarzach czy w męskich toaletach. Ale co takiego ma żołnierz, czego inny facet nie ma? No jasne, że mundur. A mundur ma to do siebie, że na niego się leci lub nie. To znaczy: lecą na niego wszystkie, a jeśli jesteś wyjątkiem, to znak, że zwyczajnie coś z Tobą jest źle.
I nie, to nie działa jak motyw z blacharą. Lecieć na Audi a lecieć na mundur to różne jednak są sprawy (choć połączenie występuje w pakiecie, czego przykładem jestem chociażby ja). Bo za mundurem stoi cała masa skojarzeń. Sprawia, że noszący go mężczyzna podświadomie już wydaje nam się bardziej atrakcyjny – stanowczy, pewny siebie, męski, odważny. Taki, który nie zacznie uciekać, kiedy w ciemnej uliczce zaatakują Was zombie. Który nie zapiszczy na widok pająka, nie maże się jak bobas bez smoczka ani nie płakał przy śmierci Mufasy. No, taki facet to skarb.
Ale tak właśnie działają stereotypy. Mundur zawsze będzie kojarzył nam się ze stabilizacją, wytrwałością, gotowością do poświęceń. Sprawi, że noszący go facet wyda nam się bardziej decyzyjny. Że uznamy go za człowieka czynu, akcji – a nie mięczaka, który wszystko będzie analizował, oglądał jak pod mikroskopem i ważył każdą myśl. Nie, żebym miała coś przeciw tym wszystkim Werterom o sile i odwadze dorównującej pomidorom z Biedronki. Tylko jakoś nie lubię pomidorów i od dziecka mam do nich wstręt.
I nawet nie chodzi o to, żeby być od razu żołnierzem. Na podobnej zasadzie działa każdy fajniejszy uniform. Policjant, strażak, pilot – wszyscy już na starcie mają jakby lżej. Oczywiście, można się rozczarować. Jak na przykład wtedy, gdy klepniesz takiego w bark, a on krzyknie „aua”. Ale wszędzie trafiają się czarne owce. Albo, co gorsza, barany.
Ale oszustwem byłoby twierdzić, że tylko warstwa psychologiczna jest tu najważniejsza. Mundur ma jednak to do siebie, że jest cholernie seksownym elementem ubioru. Że jakkolwiek mężczyzna by nie wyglądał, jak mało atrakcyjny by nie był, to – ubrany w odpowiedni uniform – dostaje 100 punktów na start. Bo facet w mundurze wygląda jednak wspaniale. Jak milion dolarów albo jednorożec na tle tęczy.
I jaki władczy się wtedy wydaje! Aż chce się spełniać rozkazy. Chociaż kiedyś zdarzyło mi się zażartować do faceta, że stary, kołuj mundur strażacki, poćwiczymy manewry. Na co on spytał, czy dostałam kiedyś wężem w twarz.
No, trzeba uważać na takie żarty.
Ja bym tu jeszcze wprowadziła hierarchizację mundurów. Bo na takiego oficera to bym poleciała, ale na żołnierza? No nie wiem.
Myślałam, że tylko ja nie lubię pomidorów. Ale pomidorową ubóstwiam.
Ja ubóstwiałam, dopóki mi wciskali, że jest z marchewek. Ale dziadek się sypnął.
Grzesiek zerknął na co patrzę i rzucił „Jakby co, to mamy Jacka Stronga na dysku”. Dzisiaj będę miała mundury.
o, super! to dobry film jest! no i spoko, nie przejdzie Ci po tym ochota na seks, jak ostatnio.
To chyba ze mną jest coś źle :D Od kiedy pamiętam, mam niechęć do mundurów.
jak będę bogata, to kupię sobie kozetkę, a Ty przyjdziesz i mi o tym opowiesz, jak u dziadka Freuda! bo ja nie wiem, jak to tak można! :)
Hehe :) jakoś nie czuję się z tym źle :P
Mam potworną słabość do policjantów z drogówki… Paradoksalnie mam pełną świadomość że to mendy i żadnej nie przepuszczą, ale jakoś nadal dziwnie mnie kręcą… Sama nie wiem czemu…
bo to fajne chłopaki są! ;)