Alfabet udanego związku. O jak orgazm

Chyba wiążemy zbyt wielkie nadzieje związane z orgazmem, oczekując, że zrekompensuje on pustkę panującą w innych dziedzinach życia.

Woody Allen

Czy orgazm jest ważny i potrzebny? Czy jest niezbędny do osiągnięcia satysfakcji w związku? Czy wypada rozstać się z partnerem tylko dlatego, że nas nie zaspokaja? I co jest z nami nie tak, że nie umiemy razem dojść? – to chyba najczęstsze pytania dotyczące seksu, jakie od Was dostaję. I chociaż uważam, że o wiele odpowiedniejszą osobą do kontaktu byłby w tym przypadku seksuolog niż bloger, to zdaję sobie sprawę z tego, że nie wszystkich na taką wizytę stać – czy to dosłownie, finansowo, czy też emocjonalnie.

Natomiast rozważania w temacie zaczęłabym od rozszerzenia pierwszego, najczęściej powtarzającego się pytania. Nie pytaj: czy orgazm jest potrzebny?, tylko: czy orgazm jest MI potrzebny? Bez tego rozszerzenia mogłoby się wydawać, że będziemy rozmawiać tutaj o jakimś dobru wspólnym czy też pojęciu globalnym. A tak postrzegany, rzeczywiście nie jest specjalnie pożyteczny – nie bez powodu od zarania dziejów uważa się, że tylko męski orgazm jest dla ludzkości ważny, a umotywować to można w sposób czysto ewolucyjny – tak, mężczyzna musi mieć orgazm, żeby doszło do zapłodnienia. Kobieta jakiejkolwiek satysfakcji odczuwać wówczas nie musi.

Po raz pierwszy tezę tę jeszcze w I wieku naszej ery sformułował Soranos z Efezu, uchodzący za prekursora ginekologii oraz położnictwa. Uznał on, że liczy się tylko orgazm mężczyzny – a co tam kobieta w tym czasie ma w głowie, to już drugorzędna rzecz. I wiecie, co jest w tym najsmutniejsze? Że mimo upływu dwóch tysięcy lat, część mężczyzn nadal jest podobnego zdania. O ile dwudziesto- czy trzydziestolatki mogą rzadziej trafiać dziś na tak egoistycznych ogierów (czy raczej: leni bądź egoistów), o tyle pomyślcie, jak musiało to wyglądać jeszcze w czasach największej seksualnej aktywności naszych mam czy babć.

Dostęp do wiedzy był przecież mocno ograniczony – nie było w tym temacie książek, gazet, programów TV. Ba, nie było także solidnego porno, na którym niezaradny Józek mógłby cokolwiek podpatrzeć. W tym kontekście ja się nie dziwię, że lepiej było mówić, że dzieci przynosi bocian albo że znalazło się je w kapuście – zawsze to lepiej, niż przyznać, że uprawiało się beznadziejny seks.

A ZATEM: CZY ORGAZM JEST CI POTRZEBNY?

Jeśli sama miałabym zadać sobie to pytanie, bez zastanowienia odpowiedziałabym, że tak. Bo z orgazmami jest trochę jak z pieniędzmi – da się bez nich żyć, ale o ile przyjemniej żyje się jednak z nimi. I jasne, że nie potrzebujemy tutaj Bóg wie jakich milionów. Ale przykro jednak dzień w dzień spoglądać w lustro i – nawet po wielogodzinnym, acz niesfinalizowanym po naszej myśli seksie – czuć się seksualnym bankrutem.

Oczywiście, znam kobiety, które nigdy nie miały ze swoimi facetami orgazmów. Większość z nich potrafi sobie robić je sama, natomiast nie ma pojęcia, co w kontakcie z partnerem może iść aż do tego stopnia nie tak. O dziwo, wiele z nich nie kończy na tym etapie swoich związków, twierdząc, że bez orgazmu też da się żyć. I nie byłoby to żadnym problemem, gdyby nie narastająca w nich ciągle frustracja. Zwykle mechanizm działa bowiem taki: jestem z facetem, uprawiamy seks, on dochodzi, ja nie. Nie mówię mu o tym, żeby nie zrobiło mu się przykro. Tak kochamy się raz, drugi, trzeci. Za każdym razem udaję, więc on nie wie, że orgazmu nie miałam od lat. A później nie ma już dobrego momentu, żeby mu o tym powiedzieć.

Nie muszę chyba tłumaczyć, że to najgłupsze, co można zrobić? Pomijam fakt, że za każdym razem oszukuje się osobę, którą się kocha. Że nie dość, że nie odczuwa się własnej przyjemności, to jeszcze serwuje sobie kosmiczną presję, bo jak tu wyczuć, kiedy i jak ten orgazm wreszcie udać. W końcu godzi się na ten seks coraz rzadziej, skoro to żadna przyjemność. No i tak zyskujemy pary, które nie uprawiają seksu wcale albo uprawiają go tylko w niedziele. A wcale nie musiałoby tak być.

Co może tu pomóc? Zwyczajnie, rozmowa. Powiedzenie partnerowi wprost, że chciałoby się coś zrobić inaczej. Że potrzebuje się innych emocji, pozycji, pomysłów. Innej stymulacji. A najlepiej nie mówić nic, tylko samemu zacząć działać – przecież to całkiem normalne, kiedy kobieta przejmuje inicjatywę. Plus tego wyjścia jest taki, że unikacie trudnych rozmów, które on nie najlepiej może znosić, a do tego on się nie zamartwia, że coś robi źle i wszystko to jego wina. Gorzej, jeśli nie masz orgazmu mimo swojej aktywności – wówczas ciężko stwierdzić, czy przyczyna jest anatomiczna, hormonalna, emocjonalna czy może po tylu nieudanych próbach zwyczajnie paraliżuje Cię stres. Wtedy już na pewno do specjalisty marsz, bo od czytania internetowych poradników nikt chyba jeszcze nie doszedł.

CO DAJE ORGAZM KOBIECIE?

Gdyby ktoś jeszcze zadawał sobie dzisiaj to pytanie, to… frajdę! Orgazmy zwyczajnie są fajne. Pomijam już czysto emocjonalne kwestie, jak choćby to, że pozwalają nam naprawdę zbliżyć się z naszym partnerem, cementują związek, czynią go w pełni satysfakcjonującym i dają nam dziką radość. Natomiast plusy są także fizycznie odczuwalne: relaksujemy się, odprężamy, rozładowujemy napięcie. Do tego orgazmy mają zbawienny wpływ na nasz układ krążenia i pozwalają obniżyć m.in. ryzyko chorób serca, a nawet… łagodzą ból. Dzięki przypływowi endorfin i kortykosteroidów możemy uśmierzyć nie tylko ból mięśni, ale nawet i głowy! Dlatego to żadna wymówka przed seksem – chyba lepiej pójść ze sobą do łóżka, niż łykać kolejną tabletkę?

Do tego seks stanowi wyborne ćwiczenia dla naszego ciała i dla niektórych stanowi jedyną aktywność fizyczną. Co więcej, porządny orgazm to także sposób na porządny sen – produkowane po orgazmie dopamina i oksytocyna pomagają osiągnąć uczucie błogości i spokoju, a stąd już tylko krok, by solidnie się wyspać. Nie mówiąc już o takich korzyściach z orgazmów jak bardziej regularne miesiączki, wzmocnienie układu odpornościowego czy… przeciwdziałanie cukrzycy. Dlatego nie ma co się śmiać na słynne już hasło, że seks to zdrowie.

Oczywiście, pytanie można odwrócić i spróbować dowiedzieć się, co daje kobiecie… brak orgazmu. Najpewniej – wspomnianą wcześniej frustrację. Jeśli sama tego doświadczyłaś, na pewno wiesz, jakie myśli chodzą Ci wtedy po głowie: Co robię źle? Co on robi źle? Czy to przejściowe, czy tak już będzie zawsze? Czy to moja wina? Czy jego? Które z nas jest słabsze, czy nadajemy się na kochanków? Taki zestaw pytań z kolei ma działanie podwójnie destrukcyjne. Po pierwsze, podważasz sens całej relacji z tym konkretnym człowiekiem – zaczynasz zastanawiać się, czy aby na pewno dobrze się dobraliście i czy mimo braku orgazmów jest sens w tym wszystkim trwać (bo np. kochasz go, jest dla Ciebie czuły i dobry).

Po drugie, podważasz swoją własną wartość – zastanawiasz się, czy może z Twoim ciałem jest coś nie tak, czy może psychika płata Ci niemiłego figla. Nie wiesz, czy to Ty potrzebujesz pomocy, czy on. Albo wyładowujesz na nim swoje napięcie, unikając zbliżeń i robiąc nieustanne awantury, albo trzymasz to w sobie, okłamujesz go, czujesz się gorsza. Myślisz, że nie mówiąc mu o tym, chociaż trochę go chronisz – a ja Ci powiem, że to ani ciut, ciut nie jest z Twojej strony szlachetne. Zarówno Ty zasługujesz na szczęście (rozumiane też jako seksualne zaspokojenie), jak i on na pełną świadomość tego, co się w Waszej sypialni dzieje. Powiedz sama: chciałabyś, żeby on też udawał orgazmy? Ja tam nawet nie gotuję, bo nie chcę, żeby mój facet musiał udawać, że mu to świństwo smakuje.

ORGAZM JEST WAŻNY, ALE NIE NAJWAŻNIEJSZY

Na koniec chciałabym, żebyśmy wszyscy pamiętali jednak o jednym – orgazm jest ważny, ale nie najważniejszy. Nadal uważam, że na trzy niezawodne składniki udanego związku składają się łóżko, przywiązanie i kumplostwo, ale łóżko to nie tylko orgazm – to także czułość, bliskość, seks. Jeżeli Twój facet Cię podnieca, uwielbiasz się z nim kochać i w poważaniu masz te nienadchodzące ciągle orgazmy, to naprawdę, wszystko ok. Satysfakcja z seksu jest w końcu odczuwana na wielu poziomach, a kilkugodzinnego (czy nawet kilkuminutowego), wspaniałego seksu nie musi dyskredytować brak kilkusekundowego orgazmu.

Prawdziwy problem zaczyna się wtedy, kiedy Ci się swojego faceta zwyczajnie odechciewa. Kiedy nie pociąga Cię jako kochanek, nie jest dla Ciebie atrakcyjny (także fizycznie!), ignoruje Twoje potrzeby, jest oziębły, nieczuły i obojętny. Albo mało się stara. Albo też kiedy taka jesteś Ty – właśnie w wyniku tego wiecznego wypatrywania orgazmów, które – jak ogłaszany regularnie koniec świata – ciągle nie nadchodzą. Jeśli zmuszasz się do seksu, nie masz na niego ochoty, nie czerpiesz ze zbliżenia jakiejkolwiek radości, a wszystko, co robisz, robisz z poczucia winy, przyzwoitości czy obowiązku – wtedy rzeczywiście oboje macie problem. Ja wiem, że da się tak wytrzymać całe tygodnie, miesiące i lata. Ale zastanów się: chcesz, aby tak wyglądało całe Twoje życie?

Żyjemy w czasach, kiedy ludzie sypiają ze sobą przed ślubem. Co więcej, mamy dostęp do wiedzy, specjalistów, poradni. Szukajmy więc pomocy, wskazówek, rozwiązań. Bo najgorsze, co możemy zrobić, to nic. Udawać, że problemu nie ma i zamiatać go ciągle pod dywan. Może Wasz przypadek będzie wymagał dłuższej terapii, a może wystarczy rozmowa? Może zmiana miejsca, otoczenia, klimatu? Urlop, albo choćby szybkie wakacje? Nie będziecie tego wiedzieć tak długo, jak długo nie spróbujecie. A przecież tak długo, jak długo chcecie być razem, warto chyba próbować.


Wpis jest częścią nowego cyklu. W „Alfabecie udanego związku” wspólnie porozmawiamy o miłości, zaufaniu, partnerstwie i seksie. Zastanowimy się nad elementami, składającymi się na fajną, satysfakcjonującą relację i – literka po literce – spróbujemy odpowiedzieć na słynne pytanie „jak żyć”. Pytanie tym trudniejsze, że rozbudowane do wersji: „jak żyć we dwoje”?

Do tej pory ukazało się czternaście tekstów z cyklu:

A jak ambicja

B jak bezpieczeństwo

C jak czułość

D jak dobroć

E jak emocje

F jak fascynacja

G jak granice

H jak humor

I jak intymność

J jak jakość

K jak kryzys

L jak lęk

M jak marzenia

N jak nuda


fot. studiostoks/fotolia.com
Subscribe
Powiadom o
guest
12 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
A.

A jak myślisz, do jakiego specjalisty się udać, jeśli dzieje się to najprawdopodobniej z przyczyn anatomicznych czy też hormonalnych? Zwykły ginekolog coś poradzi?

Kunegunda

Jak to dobrze, że dodałaś „ORGAZM JEST WAŻNY, ALE NIE NAJWAŻNIEJSZY”. Bo można przecież uprawiać super satysfakcjonujący seks bez tego orgazmu na końcu a i tak być zadowolonym i zaspokojonym. Tylko żeby zarówno ten orgazm i zaspokojenie mieć, to trzeba z partnerem rozmawiać. A jak zauważyłam dookoła siebie, kobiety niestety o seksie mówić się wstydzą. Facet może się starać. Może mieć zwinnego penisa i próbować doprowadzić swoją kobietę, ale na początku będzie potrzebować naszej pomocy. Skoro znasz swoje ciało, wiesz mniej więcej co lubisz i jak lubisz, to po prostu powiedz o tym i nakieruj partnera. Potrzebujesz dzisiaj mizianego i… Czytaj więcej »

Laskosko

Wydaje mi się, że w dużej mierze jest to również kwestia emocjonalna. O ile orgazm u mężczyzn nie jest czymś „trudnym” do osiągnięcia, tak u kobiet potrzeba wielu czynników żeby takowy przeżyć. Przede wszystkim komfort psychiczny, świadomość bycia kochaną, dobre samopoczucie we własnym ciele. Czasami partner, który już dobrze zna swoją drugą połówkę potrafi stwierdzić, że ta udaje, albo najzwyczajniej w świecie nie ma orgazmu i tyle. Potem często boi się zapytać, czy tak faktycznie jest, bo w głębi duszy zna odpowiedź i boi się zranić swoje męskie ego. To wszystko zależy od człowieka… (nie)stety

Jagoda Ol

Ale jeszcze jest taki problem, że możemy czuć się na maksa kochane, ale jesteśmy tak żywotne, witalne, mamy tyle pragnień, szczególnie pragnień o braku krępacji, że nie umiemy docenić tej miłości i chociaz ktoś przybliża Nam nieba, a my chcemy z nim być, a na dodatek to naprawdę przystojny facet….Praca nad sobą, tak? że niedojrzałość, idź się wyszalej, a potem wróć? Nie tylko. Z doświadczenia wiem, sama po sobie i innych podobnych dziewczynach, że te więzy związkowe, ograniczenia, zaklepanie i wyłączności zabijają namiętność już w przedbiegach, a potem piękne związki, może na całe życie, mój wisiał na włosku, ale go… Czytaj więcej »