– Mój chłopcze, w każdym z nas toczy się walka między dwoma wilkami – opowiadał stary Czirokez wnukowi. – Jeden jest zły. To gniew, zazdrość, zawiść, gorycz, rozżalenie, chciwość, arogancja, użalanie się nad sobą, poczucie winy, pretensje, poczucie niższości i wyższości, kłamstwa, fałszywa duma i pycha. Drugi jest dobry. To radość, pogoda ducha, miłość, nadzieja, spokój, pokora, życzliwość, wielkoduszność, hojność, empatia i prawda.
Wnuk zastanawiał się przez chwilę nad opowieścią dziadka, po czym zapytał:
– Który wilk wygrywa?
A stary Czirokez odpowiedział krótko:
– Ten, którego karmisz.
Tę opowiastkę znam już na pamięć. Codziennie powtarzam sobie, aby karmić tego dobrego wilka, ale to ten zły wydaje się nieustannie głodny. Wszędzie biegnę, z niczym nie nadążam. Denerwuję się, kiedy autobus nie przyjeżdża na czas. Kiedy w środku jest pełny. Kiedy ktoś zbyt głośno rozmawia przez telefon.
Całą drogę zastanawiam się, czy się nie spóźnię, a gdy już wszystko załatwię i zmęczona chcę wrócić do domu, rytuał się znowu powtarza. Dlaczego autobus nie nadjeżdża? Dlaczego znowu jest pełny? Czy ten człowiek z telefonem przy uchu nie wie, że da się to choć na chwilę wyłączyć?
Jestem zła na wszystko, a przecież złość działa jak bumerang i szybko do nas wraca. Jedno złe słowo ciągnie za sobą drugie, a zanim ugryzę się w język, ciągnie już na mnie lawina. Obiecuję sobie, że od jutra będzie inaczej. Byle tylko przetrwać to dzisiaj. Byle pójść spać. Z telefonem w ręce, bo przecież tyle jest jeszcze maili do sprawdzenia, zdjęć do zobaczenia, tyle statusów na Facebooku wciąż do polubienia. Więc jeszcze kilka ruchów kciukiem, jeszcze parę odświeżeń. Jeszcze chwilę pobędę online. Może w chwili, kiedy odłożę telefon, zacznie płonąć Rzym?
WSZYSTKIEMU WINNE FOMO
Znacie to? Niektórzy mówią na to FOMO, inni – XXI wiek. Chociaż pierwsze wynika z drugiego. FOMO (od ang. fear of missing out) oznacza lęk przed tym, że coś nas ominie. A przecież w dobie newsów i dostępu do informacji nie sposób być ze wszystkim na bieżąco.
Mimo to próbujemy i pozwalamy na bombardowanie nas przeróżnymi bodźcami. Budzimy się i zasypiamy w blasku ekranów, a spirala potrzeb mocniej nas jeszcze nakręca – chcemy więcej i więcej, a przez to, że tyle gór jest do zdobycia, każdą zaliczamy jedynie powierzchownie. Bo chcąc poznać wszystko, tak naprawdę poznane nie zostaje nic.
To trochę tak, jak być gdzieś w egzotycznym kraju i zamiast chłonąć jego kulturę, tamtejszych ludzi, zwyczaje, widoki, tamtejszą kuchnię, jej smak i zapach – wszystkiemu robić tylko zdjęcia. Byle odhaczyć, byle móc pobiec dalej. A przecież jak pięknie byłoby wrócić do czasów, kiedy jakość była ważniejsza od ilości. Kiedy umieliśmy doceniać to, co dookoła i patrzeć zwyczajnie, oczami, a nie przez aparaty smartfonów. Straconych dni już nie odzyskamy, ale wciąż możemy walczyć o te, które dopiero przed nami.
HIMALAJE? TYLKO TURYSTYCZNIE
Jak zatem osiągnąć spokój, który pozwoli nam zachować wewnętrzną równowagę? Który nauczy nas reagować z rozmysłem, zamiast odruchowo? Który pozwoli nam skupić się na tym, co tutaj i teraz, a nie wciąż zamartwiać się o przyszłość i roztrząsać błędy przeszłości? Okazuje się, że jest sposób. Tym sposobem jest trening uważności.
Od czego taki trening najlepiej jest zacząć? Oczywiście, od podręcznika. Jeśli macie dość ciągłego ścigania się z czasem i przegapiania wszystkiego, co dzieje się dookoła, sięgnijcie po książkę o wymownym tytule „Calm”. Dowiecie się z niej, jak wyrobić w sobie nawyk uważności, wyłączając sterującego Wami autopilota i włączając… samodzielne myślenie.
„Calm” zawiera przy tym osiem rozdziałów, ale nie musicie czytać ich po kolei. Książka jest tak skonstruowana, że zacząć i skończyć można w dowolnym momencie. Ba, nie ma nawet numeracji stron! Od strony technicznej w ogóle jest świetnie pomyślana – piękna, minimalistyczna okładka skrywa w sobie bogatą zawartość, niezwykle dopieszczoną graficznie. Wielki plus także za topografię, bo wszystko jest tak czytelne, przejrzyste i spójne, że książkę kartkuje się z fascynacją dziecka i chłonie, jak małe dzieło sztuki.
OD WIEDZY DO PRAKTYKI
Cudownej formie towarzyszy też równie wartościowa treść. Ogromny plus należy się za przytaczane wyniki badań i płynącą z nich wiedzę. Jeśli myślicie, że ktoś będzie Wam mamił oczy linijkami słów, z których nic nie wynika, to po książkę możecie sięgnąć spokojni, bo nic z tych rzeczy.
Żaden podręcznik nie byłby jednak skuteczny, gdyby zawierał w sobie jedynie suchą wiedzę. Dlatego autor stawia na kreatywność i… każe nam wziąć się do pracy. W ten sposób przejdziemy labirynt, rozrysujemy mapę umysłu, zorganizujemy sobie myślowy słoik z brokatem, zaprojektujemy własny tatuaż, a nawet… własną wyspę! Tylko od Ciebie będzie zależało, czy zechcesz mieć na niej chatę z bali, czy może przechadzające się leniwie flamingi.
„Calm” zawiera w sobie także masę przydatnych informacji – zaczynając od zasad zdrowego snu, przez 25 sposobów na przerwę, aż po zestaw ćwiczeń, wygaszających niepokój. To także garść z pozoru błahych, ale jakże cennych wskazówek, jak w prosty sposób zmienić swój dzień. Pomyśl, kiedy ostatnio gapiłeś się w chmury? Chodziłeś po trawie na boso? Zmieniłeś trasę do pracy? Wziąłeś leniwą kąpiel? Dawno temu, prawda?
TO NIE PORADNIK. RACZEJ: ZBIÓR WSKAZÓWEK
Część z Was pomyśli pewnie, że to wszystko banały. Więc z pomocą znowu przychodzi nauka. Otóż badania wykazały, że uważność zapewnia nie tylko większy spokój i pogodę ducha, ale i zwiększa kreatywność, produktywność oraz satysfakcję z pracy, rozwija zdolność koncentracji i analitycznego myślenia, a także umiejętność rozwiązywania problemów.
Dlatego jeśli szukacie pięknego i mądrego przewodnika, który pomoże Wam zwolnić i wyrobi w Was kilka zdrowych nawyków, „Calm” idealnie się nada. Nikt tu nic nie każe, nie ma tu zbioru zasad, których koniecznie trzeba przestrzegać – jest za to moc wskazówek inspiracji, po które sami zechcecie sięgać.
A zatem – uspokój swój umysł i zmieniaj świat. Zmieniając na początek siebie!
Za możliwość poznania tej cudnej książki dziękuję Wydawnictwu Albatros.
Ilekroć na nią spojrzę, to wierzę, że będzie jeszcze pięknie!
W piątek skusiłam się na tę książkę i pochłonęłam ją jednym tchem. Pięknie opracowana (te boczne kropki intrygowały mnie przez cały czas i, jak się słusznie spodziewałam, odnalazłam fajne rozwiązanie zagadki na sam koniec). Skusiłam się też na aplikację, ale ją dopiero będę testować. FOMO mnie niestety dotyczy. Dobrze sobie ten problem uświadomić i jednak coś z nim zacząć robić. Cieszy mnie to, że w ludziach budzi się świadomość tego, co się obecnie dzieje ze światem i z nami i chcą coś z tym zrobić, żeby było lepiej. Choć prześmiewcze i kpiące głosy osób tego nie rozumiejących to wciąż dość… Czytaj więcej »
Wiesz, wyśmiewać zawsze najłatwiej. A sama po sobie widzę, że mam problem – gdyby płacili za scrollowanie Facebooka, dawno mieszkałabym w willi z basenem, a nie na 30 metrach :) A co do kropek – złożyłaś już swoją? Mnie korci bardzo, ale ciągle mam jednak opory – tak w każdej chwili mogę do czegoś wracać :)
Złożyłam połowę litery C ale stwierdziłam, że jednak wolę mieć książkę w takim stanie, żeby móc do niej wracać :D Mam też nadzieję, że może jednak ktoś ze znajomych się skusi i przejdzie na jasną stronę mocy :)
Haha :D Powinni ją sprzedawać od razu w pakiecie dwóch egzemplarzy – jedna do czytania, druga do składania, nie? :D
Tak by było idealnie :D:D A trzecią jeszcze, żeby móc co fajniejsze grafiki wyciąć i na przykład oprawić w ramki.
Tak! ♥ ♥ ♥
Na wielu blogach można się teraz z „Calmem” spotkać. Aż chce się samemu po to sięgnąć i na własnej skórze przekonać się, jaka siła w tym tkwi ;) Wydaje mi się, że FOMO mnie jeszcze w swoje sidła nie złapało, nie mam potrzeby ciągłego wiszenia w internecie i sprawdzania wszystkiego, są dni, że wcale nie sięgam po laptopa, a po telefon to jedynie, by sprawdzić godzinę lub zrobić jakieś zdjęcie. Ale tak mi się tylko pewnie wydaje.. ;) W każdym razie bardzo intryguje mnie ta książka i zapoznanie się z nią z pewnością nie zaszkodzi :)
Polecam, czyta się ją jednym tchem i jest naprawdę przepiękna :) I szczerze zazdroszczę podejścia – ja mam takie dni, że telefon nie wychodzi mi z ręki… ;)
do tego jest bardzo fajna aplikacja na telefon, oferuje prowadzone medytacje lub po prostu odliczanie czasu na medytacje z muzyką relaksacyjną;) można śledzić swoje postępy, niestety nie udało mi się jeszcze medytować więcej niż trzy dni pod rząd, ale pracuję nad tym!
Czyli też nie potrafisz wysiedzieć spokojnie? :) Ja mam wrażenie, że przy słuchaniu muzyki relaksacyjnej objawia się moje ADHD. Dlatego muszę właściwie od podstaw uczyć się skupienia i metod relaksu. Bo ciągle po głowie chodzą mi tylko myśli, jak wiele mam jeszcze do zrobienia. ;)
czy mogłabyś się podzielić nazwą aplikacji?:)
jasne – Calm :D
buu.. oczywiście sprawdziłam tę nazwę – ale na systemie windows i niestety nie ma. trudno, mimo to dziekuję:)
hm, aplikacja jest chyba tylko na iosa i androida. mają jednak wersję przeglądarkową: https://www.calm.com/