„Przychodzi baba do lekarza, a tam krzyż”, czyli jak nagle wkurwić pół Polski

Na zdj. kadr z filmu „Jaś Fasola: Nadciąga totalny kataklizm”, reż. Mel Smith

Tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat i ludzka głupota. Co do tej pierwszej są jednak pewne wątpliwości.

Albert Einstein

No, może nie pół (kiepska jestem z rachunków, łącznie z rachunkiem sumienia), ale w internetach naprawdę mocno zawrzało. Bo, na litość boską, jak to się dzieje, że mamy XXI wiek, a trzy tysiące wykształconych ludzi składa deklarację wiary, której treść zdezaktualizowała się gdzieś na przełomie późnego i bardzo późnego średniowiecza? Od kiedy to o życiu pacjenta decydują nie umiejętności lekarza, a jego sumienie? Kiedy cofnęliśmy się do czasów, gdzie choroby uważane były za karę boską, potrzebną i zasłużoną?

Nie, nie mam nic do wyznawania wiary. To ładne i szlachetne w tych niełatwych czasach, kiedy ateizm stał się modą, a religijność ciemnotą. Każdy niech sobie wierzy, w co chce i manifestuje to, jak chce. Chcą się obwieszać różańcami – proszę bardzo. Chcą wytapetować sobie gabinety gobelinami – proszę bardzo. Chcą trzymać na biurkach plastikowe Maryjki – tu także nie mam nic przeciwko. Ale szlag mnie jasny trafia, jak ktoś mi mówi, że o moim życiu zadecyduje jego widzimisię, nic więcej. Bo tak właśnie postrzegam to wspomniane sumienie.

Każdy z nas bierze odpowiedzialność za swoje czyny. Każdy ma wolną wolę, prawo do własnych decyzji. Jeśli zatem wybrał zawód lekarza i zadeklarował, że dołoży wszelkich starań, aby ratować ludzkie życie, jak – będąc w pełni władz umysłowych – może podpisywać dokument, w myśl którego ratunek ten jest ingerencją w boskie zamiary?

Jak może przyznawać, że ciało ludzkie i życie, będąc darem Boga, jest święte i nietykalne? Co zatem z samym leczeniem? Z operacjami, przetaczaniem krwi, wycinaniem migdałków? Nie ruszaj, nie dotykaj, niech zdycha? Niech człowiek, który umiera na stole, dogorywa sobie w najlepsze, bo taka jest wola boża? To po co nam lekarze, pytam?

Jak można uważać dzisiaj, że powołanie do rodzicielstwa jest planem Bożym i tylko wybrani przez Boga i związani z Nim świętym sakramentem małżeństwa mają prawo używać tych organów, które stanowią sacrum w ciele ludzkim? Błąkając się ostatnio po szpitalnym korytarzu wpadałam codziennie na ciężarne narkomanki, wyklinające na czym świat stoi te dzieci, które mają w brzuchach, palące w toaletach papierosa za papierosem i mające IQ wartości temperatury pokojowej.

Mijałam też kobiety zapłakane, którym właśnie wycięto, co było do wycięcia, albo takie, które poroniły. Inteligentne, urocze, zadbane. Dałyby sobie ręce poobcinać, żeby te dzieciaki przeżyły, żeby mogły je jednak urodzić. Żeby cokolwiek, kiedykolwiek, mogły jeszcze urodzić. I co, wracamy do myślenia, że Bóg tak chciał? Mściwy ten Wasz Bóg i niesprawiedliwy, jakbyśmy wrócili do czasów Starego Testamentu i znowu mieli rzucać w siebie kamieniami.

I tak, potępianie dzieci z in vitro jest barbarzyństwem. Tak samo jak barbarzyństwem jest zmuszanie do donoszenia dziewięciomiesięcznej ciąży, a później do porodu kobiety, która została zgwałcona lub której ciąża zagraża życiu. Nie chcę takiego Boga ani takiego świata, gdzie już ani rozsądek, ani serce, tylko fanatyzm przemawia przez ludzi.

Ok., niech będzie, że podstawą godności i wolności lekarza katolika jest wyłącznie jego sumienie oświecone Duchem Świętym i nauką Kościoła. Ale jak można mówić o godności i sumieniu, kiedy zostawia się sobie otwartą furtkę do odmówienia potrzebującemu pomocy? Pewnie, że zaraz podniosą się głosy, że to nadinterpretacja, a ci nieszczęśni lekarze nic złego przez to wyrazić nie chcieli. Ale wyrazili. Czyta się to, co się podpisuje, najlepiej ze zrozumieniem. Tu nikt niczego nie ukrywał, nie było dopisków małym druczkiem. Trzy tysiące dorosłych, zdrowych na umyśle osób podpisało sześciopunktową deklarację wiary, która jest jednocześnie deklaracją złej woli. Która pozwala im leczyć nie według tego, czego ich uczono, ale według tego, jak do współczesnej medycyny ustosunkowuje się Pismo Święte.

Wiem, że idea była szlachetna. Że miało być to wotum wdzięczności za kanonizację Jana Pawła II. Ale wyszło jak zawsze. Znów okazuje się, że mamy wśród siebie oszołomów, do tego wywodzących się z grupy, którą niegdyś określono by mianem polskiej inteligencji. Że są ludzie, którzy uznają wyższość prawa boskiego nad prawem ludzkim w sposób tak dosłowny, że chorobę znów należałoby definiować jako karę za grzechy, a problemy psychiczne jako sprawkę Szatana. Jeśli na tym polega miłość bliźniego, to ja bezradnie rozkładam ręce. A oni, skoro tacy wierzący, niech leczą za wdzięczne „Bóg zapłać”.

Gdyby ktoś jeszcze tego cudeńka nie czytał, to bardzo proszę, niżej zamieszczam. Tutaj natomiast możecie sobie zobaczyć, kto podpisał listę w internecie.

„Deklaracja wiary lekarzy katolickich i studentów medycyny w przedmiocie płciowości i płodności ludzkiej”:

1. WIERZĘ w jednego Boga, Pana Wszechświata, który stworzył mężczyznę i niewiastę na obraz swój.

2. UZNAJĘ, iż ciało ludzkie i życie, będąc darem Boga, jest święte i nietykalne:

– ciało podlega prawom natury, ale naturę stworzył Stwórca,

– moment poczęcia człowieka i zejścia z tego świata zależy wyłącznie od decyzji Boga.

Jeżeli decyzję taką podejmuje człowiek, to gwałci nie tylko podstawowe przykazania Dekalogu, popełniając czyny takie jak aborcja, antykoncepcja, sztuczne zapłodnienie, eutanazja, ale poprzez zapłodnienie in vitro odrzuca samego Stwórcę.

3. PRZYJMUJĘ prawdę, iż płeć człowieka dana przez Boga jest zdeterminowana biologicznie i jest sposobem istnienia osoby ludzkiej. Jest nobilitacją, przywilejem, bo człowiek został wyposażony w narządy, dzięki którym ludzie przez rodzicielstwo stają się „współpracownikami Boga Samego w dziele stworzenia” – powołanie do rodzicielstwa jest planem Bożym i tylko wybrani przez Boga i związani z Nim świętym sakramentem małżeństwa mają prawo używać tych organów, które stanowią sacrum w ciele ludzkim.

4. STWIERDZAM, że podstawą godności i wolności lekarza katolika jest wyłącznie jego sumienie oświecone Duchem Świętym i nauką Kościoła i ma on prawo działania zgodnie ze swoim sumieniem i etyką lekarską, która uwzględnia prawo sprzeciwu wobec działań niezgodnych z sumieniem.

5. UZNAJĘ pierwszeństwo prawa Bożego nad prawem ludzkim

– aktualną potrzebę przeciwstawiania się narzuconym antyhumanitarnym ideologiom współczesnej cywilizacji,

– potrzebę stałego pogłębiania nie tylko wiedzy zawodowej, ale także wiedzy o antropologii chrześcijańskiej i teologii ciała.

6. UWAŻAM, że – nie narzucając nikomu swoich poglądów, przekonań – lekarze katoliccy mają prawo oczekiwać i wymagać szacunku dla swoich poglądów i wolności w wykonywaniu czynności zawodowych zgodnie ze swoim sumieniem.

Subscribe
Powiadom o
guest
10 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Wiola

Jezu.

mirka

Stara jestem to pamiętam jak na pochodach 1-szo majowych noszono transparenty „Zrodził nas czyn”. A następnego dnia w satyrycznych „Szpilkach” zaśmiewano się, że w tatuś z mamusią to w tym czasie pestki gryźli…
Ale czy to czyn…
Chyba to jednak lepsze niż być „bożym dzieckiem”… i być uzależnionym i skazanym od/na „bożego doktora” …

Irris

Trafiłaś w sedno.