Fot. Arvee Marie, unsplash.com
W dzisiejszym odcinku przeczytacie m.in. o dziewczynie, która żyje z poprawiania przecinków, o tym, że nie wydawnictwo czyni pisarza oraz o doznawaniu olśnienia w czasie niepozornego robienia zakupów. Zestaw zapowiedzi tym razem poszerzony o miniony tydzień, bo i poprzedni odcinek cyklu nam umknął. Bynajmniej nie z mojej winy. Po prostu Norwegowie zjedli cały internet, a mnie akurat przetrzymywano w Oslo.
A zatem:
– Macie czasem tak, że czytacie wywiad z kimś i macie wrażenie, że to Wasz bliźniak, tylko rozdzielić Was musieli w dzieciństwie? Ja mam tak z Ulą Łupińską. Gdyby nie to, że jest blondynką, a ja raczej nie, serio zapytałabym ją o datę i miejsce urodzenia. Obie pracujemy nocami, żyjemy z pisania (własnego lub cudzego), kupujemy więcej książek, niż jesteśmy w stanie przeczytać, a w sypialniach trzymamy niedoczytaną „Spowiedź heretyka” Nergala. A jak na koniec Ula dodała, że jest uzależniona od internetu, cytrusów i mięty, to ja jednak ponownie przejrzałam się w lustrze. Może te moje włosy są chociaż trochę blond? A więcej Uli zobaczycie na fanpage’u Pani Korektor.
– Po raz kolejny dziewczyna, która potrafi pokazać się ludziom w stroju do aikido i z repliką samurajskiego miecza, na uroczystą galę w pracy założyć firanową koronkę w kolorze majtek oraz doznać olśnienia w sklepowej przymierzalni. Przed Wami Riennahera.
– Tekst o tym, kiedy zostaje się pisarzem. Dowiecie się z niego, że mam lekką schizofrenię, czasami zachowuję się, jakbym była nowa w internetach i że pisarz to stan umysłu. A do tego zobaczycie zdjęcie cudownej witryny jednej z łódzkich księgarni (piszczę na samą myśl, że ktoś mógł wpaść na nazwę „Book się rodzi”).
– I na koniec świetna prezentacja pięciu narzędzi do tworzenia ładnych treści. Jej tytuł mówi sam za siebie, zajrzyjcie do wpisu koniecznie. Paulina z One Little Smile serwuje nam sporą dawkę ciekawych rozwiązań, które sprawią, że raz na zawsze zerwiecie z nudą na blogu. A i poza blogiem pewnie się Wam przydadzą.
Te daty warto kojarzyć:
– 5 grudnia 2014 – premiera filmu „Obce ciało” w reżyserii Krzysztofa Zanussiego. Na ekranie m.in. Agnieszka Grochowska, Agata Buzek i Weronika Rosati. A fabuła? On i ona zakochują się w sobie podczas pobytu we Włoszech. Nagle ona wraca do Polski i postanawia wstąpić do klasztoru.
– 5 grudnia 2014 – premiera filmu „Uwolnić Mikołaja!”, którego tytuł mówi już chyba wszystko. Tym razem ojciec z synem znajdują w garażu śpiącego św. Mikołaja wraz z zepsutymi saniami i postanawiają, że sami uratują Boże Narodzenie. Czyli typowo świątecznie.
– 5 grudnia 2014 – premiera filmu „Pęknięcia w betonie”. Przed nami austriacki dramat opowiadający historię mężczyzny, który po 10 latach odsiadki zatrudnia się w centrum dla młodzieży, do którego chodzi jego syn, żeby odzyskać z nim kontakt.
– 5 grudnia 2014 – premiera filmu „Love, Rosie”. Czyli kolejna komedia romantyczna. Do tego kolejna, w której miłość zaczyna się od przyjaźni. Ja pasuję, ale pewnie są tacy, co lubią.
– 5 grudnia 2014 – premiera filmu „Dziewczynka z kotem”. Tytułowa bohaterka ma zaledwie dziewięć lat, a jej rodzice właśnie się rozwiedli. Odrzucona i osamotniona, rusza w miasto z czarnym z kotem.
– 5 grudnia 2014 – premiera filmu „John Wick”. Może i pół świata przeszłoby koło niego obojętnie, gdyby nie Keanu Reeves w roli głównej. A film o byłym płatnym mordercy, ściganym przez starego przyjaciela, który… przyjął na niego zlecenie.
– 5 grudnia 2014 – premiera filmu „Xenia”. Tym razem dramat o dwóch nastoletnich braciach. Po tym, jak umiera im matka, przemierzają Grecję w poszukiwaniu ojca, który opuścił ich, gdy byli mali.
– 12 grudnia 2014 – premiera filmu „Saint Laurent”, czyli kolejna biografia słynnego projektanta. Ostatnio trochę od nich tłoczno, a moją recenzję z wcześniejszej przeczytacie tutaj. Nie wiem, czy mam ochotę oglądać ponownie tę samą historię, tylko przedstawioną inaczej. Ale może Wy się skusicie.
– 12 grudnia 2014 – premiera filmu „Macondo”, opowiadającego o 11-letnim uciekinierze z Czeczenii. Biorąc pod uwagę zagraniczne recenzje, chyba warto wybrać się do kin.
– 12 grudnia 2014 – premiera filmu „Mów mi Vincent”, a w nim Bill Murray w tytułowej roli. Do tego zgorzkniały i udzielający lekcji życia chłopakowi z sąsiedztwa.
– 12 grudnia 2014 – premiera filmu „9 mil”. Czyli trwająca ponad dwie godziny historia o przemycie narkotyków między Maroko a Hiszpanią, które dzieli tytułowych dziewięć mil.
– 12 grudnia 2014 – premiera filmu „Dziewczyny”. Rzecz o nastolatce, która walczy z problemami, biorąc się za pisanie piosenek. Z hasłem przewodnim „Szkoda czasu na niemiłość”.
A kolejny odcinek cyklu – już za tydzień!
Biedactwo! W Oslo Cię przetrzymywali! To musiało być straszne :) i nareszcie widziałam coś z Twojej listy linków zanim to się tu pojawiło! Mówię tu o blogu Pauliny :) zastanawiam się, czy warto iść na „Mów mi Vincent”. Czy to aby nie kolejna debilna komedia, która zamiast śmiechu wywołuje raczej niesmak…
ja z całej listy wybiorę się chyba tylko na „obce ciało”, ewentualnie na „macondo”. jakoś nie przepadam za oglądaniem komedii w kinach. :) a Oslo cudne! żartuję z tym przetrzymywaniem, właściwie mogłabym tam siedzieć cały rok :D
Ula lubi jeszcze pizzę ze szpinakiem i sosem malinowym? Jeśli ty też, to orzekam was bliźniaczkami ;)
ok, właśnie wykluczyłyśmy opcję bliźniaków jednojajowych. :D
Dzięki śliczne za polecenie! Pękam z dumy :)
Dzięki za cudny blog! Uwielbiam! :)