– Babuniu! – powiedziała dziewczynka. – Jakież ty masz wielkie uszy!?
– Bym cię lepiej słyszała – odparł wilk, udając babunię.
– A jakie ogromne oczy!?
– Bym cię lepiej widziała.
– A jakie ogromne ręce!?
– Bym cię mogła lepiej schwytać.
– A jaką ogromną paszczę!?
– Bym cię łatwiej mogła połknąć. Rzekłszy to, wyskoczył wilk z łóżka i połknął biedną dziewczynkę.Fragment bajki pt. „Czerwony Kapturek”
IKEA raz na jakiś czas musi zaliczyć wtopę – a to dziecko zadusi się kablem od lampki, a to ktoś kupi śledzie, w których znajduje się szkło. Tym razem rzecz poszła o miśka, to znaczy najzwyklejszą maskotkę. Przedstawiającą radosnego wilka w czerwonej, kraciastej koszuli i sympatycznie ściskaną przez niego, uśmiechniętą babcię.
I pewnie nikt by się nie przyczepił, gdyby nie fakt, że babcię można upchnąć wilkowi do paszczy, a stamtąd przeciągnąć do brzuszka. A potem ją stamtąd wyciągnąć i tak zresztą w kółko. Od razu pojawiły się więc głosy oburzenia, że jak to tak, żeby wilk zżerał babcię. Że to nie jest zabawka dla dziecka, pomysł niehumanitarny i uczy niechęci do wilka. I ja czytam te brednie i mam ochotę rzucić parafrazą z Bieńkowskiej, że sorry, takie mamy bajki.
Tak, tak, w bajce o „Czerwonym Kapturku” wilk NAPRAWDĘ zjadł babcię. A potem przyszedł myśliwy i rozpruł mu brzuch. Nie wiem, w jakiej żyć trzeba niewiedzy, żeby inaczej kojarzyć fabułę. A skoro dzieci od lat słuchają tej samej historii, to dlaczego by im jej w taki sposób nie podać? Czy maskotka, pokazująca to, co i tak serwuje im wyobraźnia, jest tu czemukolwiek winna?
Otóż tamtejsze sklepy postanowiły wspomóc schroniska i w ramach akcji Home for Hope poszukać domów dla bezdomnych psów. Ale jak poszukać! Zobaczcie sami, bo to jedna z najlepszych kampanii w temacie, z jakimi się kiedykolwiek zetknęłam. Otóż w sklepach szwedzkiej marki stanęły… tekturowe podobizny zwierzaków. Między tymi wszystkimi meblami i akcesoriami, między tak słodko i przytulnie zaaranżowanymi wnętrzami. Patrzysz i widzisz: tu dom, a tu pies. Cudowne dopełnienie obrazka.
Naprawdę, takie akcje chwytają mnie mocno za serce. Pokazują nie tylko olbrzymią kreatywność stojącej za pomysłem agencji DDB, ale i rzeczywistą otwartość marki na tego typu przedsięwzięcia. Bo wspierać przy użyciu portfela potrafiłby każdy, ale przy użyciu głowy – to już prawdziwa rzadkość.
Oczywiście ludzie nie byliby sobą, gdyby i tu się nie przyczepili. Od razu pojawiły się bowiem pretensje, że to uprzedmiotawianie zwierzęcia, prezentowanie go w roli elementu wystroju domu, który – kiedy się znudzi – można wystawić za drzwi albo wymienić na nowszy.
Poza tym to świetny dowód na to, że kampanie społeczne mogą być dzisiaj naprawdę dobre. Że nie musi zalatywać od nich nudą ani sztampą, bo nawet tak trudny i ograny na milion sposobów temat, jak adopcja psów, można przedstawić ciekawie. I to chyba o niebo ważniejsze, niż jakaś tam babcia, wciskana wilkowi do pyska. Ostatecznie brzuch się rozpina i w każdej chwili babsko może z niego wyjść.
A na materiał z kampanii popatrzcie zresztą sami:
Co do Czerwonego Kapturka – w pierwotnych, ludowych wersjach opowieści wilk ćwiartuje babcię, a nieświadomy Kapturek zjada jej mięso i pije jej krew. Ale by była afera, gdyby ugładzone wersje Perraulta czy Grimma nie pojawiły się w naszej kulturze ;)
wiesz, jakie było moje zdziwienie, gdy czytałam baśnie braci Grimm w tej najwierniejszej wersji? a tam miednice z członkami, krew i inne rozkosze. szczerze mówiąc nie wiem, czy byłabym w stanie czytać to dziecku. ale te w obecnej wersji, nawet z pożeraniem Kapturka, brzmią całkiem spoko. :)
Skoro bajki dla dzieci są o Wilku, który pożera babcie, to dlaczego nie mogą być zabawki do tych bajek?? Dzisiaj czytałam synkowi Jasia i Małgosie iii nie doczytałam do końca, bo jak można wrzucić wiedźmę do pieca?? Czy taka forma „samoobrony” jest dopuszczalna??
właśnie to mnie zastanawia – te bajki są czytane dzieciom lat lat, nam też czytali je nasi rodzice i jakoś nie wyrośliśmy na socjopatów i morderców. zabawki też nie powinny tego zmienić, więc jak zwykle, wiele afery o nic.