Nie wierzę panu, doktorze von Hagens

Wyobraźcie sobie człowieka, który ściąga z ludzi skórę, aby pokazać innym to, co się pod nią kryło. Kości, sploty mięśni, poszczególne organy. Wyobraźcie sobie obnażone układy: krwionośny, nerwowy, oddechowy, trawienny. Wyobraźcie w końcu, jak przechadzacie się między nimi, przerzucając wzrok to na martwe płody, to na płuca palacza, to na mózg z chorobą Alzheimera.

Wyobraziliście sobie? Witamy w świecie ludzkich zwłok, prezentowanych na wystawie Body Worlds. W świecie, w którym rządzi dr Gunther von Hagens. Ten sam, który lada dzień może stać się… swoim własnym eksponatem.

Doktor od dobrych intencji

Wystawa blisko 150 prac von Hagensa trwa właśnie we Wrocławiu, w centrum handlowym Magnolia. Do tej pory, od blisko 23 lat, obejrzało ją ponad 40 milionów ludzi w 90 miastach na różnych kontynentach. Chcieliście mięsa? Drodzy, oto mięso.

Doktor von Hagens w świecie nauki zasłynął jako wynalazca plastynacji – nowatorskiej metody preparowania ludzkich zwłok, która ma jeden prosty cel – powstrzymać rozkład ciała i pozwolić mu zachować naturalny kształt oraz kolor. Dzięki temu ciała bądź ich poszczególne organy mogą być wykorzystywane w medycynie jako modele anatomiczne bądź też w sztuce jako eksponaty. Ach, i jeszcze w filmie – w końcu na wystawie dra von Hagensa toczy się jedna ze scen Bonda.

Nie wierzycie? Patrzcie:

Gdybyście zapomnieli o tym, co nieuchwytne

Zanim opowiem Wam o swoich wątpliwościach, chcę, abyście przeczytali słowa, jakimi z tablicy wita nas sam twórca wystawy:

Pokazując to, co fizyczne i namacalne, wystawa Body Worlds przypomina zwiedzającym o tym, co nieuchwytne i niezgłębione. Poddane plastynacji ciało po śmierci podkreśla znaczenie duszy poprzez unaocznienie jej braku.

Plastynacja zmienia ciało, które jest przedmiotem indywidualnej żałoby, w przedmiot, który obdarzamy szacunkiem, umożliwiający nam uczenie się, poszerzanie horyzontów i zwiększenie świadomości.

Mam nadzieję, że Body Worlds będzie dla Państwa miejscem oświecenia i przemyśleń, a nawet samopoznania natury filozoficznej i religijnej, miejscem otwartym na interpretację niezależnie od pochodzenia i filozofii życiowej odbiorcy.

Spytacie pewnie: gdzie problem?

Otóż doktor von Hagens zapewnia, że wszystko to robi w imię nauki. Że dzięki temu ludzie lepiej zrozumieją swoje ciało, nawiążą z nim lepszy kontakt, zaczną je bardziej szanować. Na wystawie poznajemy nawet historie ludzi, którym otworzyła ona oczy – przestali palić, zaczęli uprawiać sport, zdrowo żyć. Tymczasem mnie było po niej zdrowo niedobrze.

Rozwijając wątpliwości: doceniam wkład von Hagensa w rozwój nauki. Doceniam, że chce nam tę anatomię przybliżyć, że jeździ ze swoją wystawą po świecie i nawet do głowy mi nie przyjdzie, żeby się obruszać na obrazę uczuć religijnych czy też zbezczeszczenie zwłok. Nic podobnego. A mimo to coś nie pozwala mi temu przyklasnąć.

Zapytacie, co? To ja Wam powiem: przyzwoitość

Przyzwoitość, która nie pozwoliłaby mi zorganizować podobnej wystawy w centrum handlowym. Naprawdę, galeria, w której najczęściej kupuję buty i pończochy, ma być dla mnie „miejscem oświecenia i przemyśleń, a nawet samopoznania natury filozoficznej i religijnej”? Naprawdę każde z tych ciał to „przedmiot, który obdarzamy szacunkiem”? Przechadzamy się między eksponatami jak sześciolatki w zoo. Wpatrzeni w swoje smartfony, przygryzający gumy do żucia, żartujący i komentujący, ile sił w płucach.

Oczywiście, że taki eksponat na więcej może się zdać, niż choćby najlepszy podręcznik do anatomii. Ale nie oszukujmy się, ta wystawa przyciąga ludzi spragnionych nie wiedzy, a mocnej sensacji. Ile osób przeczyta misterne podpisy pod eksponatami, a ile z odartym ze skóry eksponatem zrobi sobie selfie? Gdyby było zresztą inaczej, czy większość medialnych doniesień na temat wystawy musiałaby zaczynać się od podkreślania faktu, że jest najbardziej kontrowersyjna na świecie?

Nauka dla wszystkich? Nie za tę cenę

Byłam na spotkaniu dla prasy, na którym był obecny sam dr von Hagens z małżonką. Padła odpowiedź na pytanie, dlaczego właśnie tam. Dlaczego w centrum handlowym, w otoczeniu sklepów, fast foodów? Zdaniem doktora – dlatego, że ze swoją pracą chciał wyjść do ludzi. Że nie interesują go już muzea, galerie. Że chce pokazywać ją zwykłym ludziom – bez wyjątku, jak leci. To ja Wam powiem, ile kosztuje bilet. Normalny, od poniedziałku do piątku – 50 zł. Ulgowy – 40. W weekendy? Odpowiednio 60 i 50 zł. Tak, już widzę tych „zwykłych” ludzi, którzy całą dniówkę przeznaczą na kontemplowanie anatomii czy – jak kto woli – sztuki.

Nie wiem, czy w swoim osądzie nie jestem niesprawiedliwa, ale przede mną zarówno naukowiec, jak i celebryta. Człowiek, który na dobre zapisał się w historii, a który jednocześnie mówi mi rzeczy nieprawdopodobne. Oglądając eksponaty, symulujące jazdę na nartach czy grę w koszykówkę nie pomyślałam ani razu o duszy. Patrząc na płód w różnych fazach rozwoju, na przekrój przez prącie, na wszystkie te tkanki i kosteczki również nie. Myślałam tylko o tym, że jest ciemno, duszno, a z oddali dobiega mnie muzyka i krótkie komunikaty, mówiące o tym, który klient Magnolii źle zaparkował samochód.

To dlatego nie wierzę.

  

Dr von Hagensa z żoną:

AW_GvH

Körperwelten Ausstellung Berlin; Gunther von Hagens Dr. Angelina Whalley ist Frau Ärztin und Kuratorin und Sohn Rurik von Hagens

GvH_AW_Waveroller_KWH_L10_MaB_IMG_3858[2]

GvH-AW_IMG_1108

plast11

  

Nie zarażajcie się jednak i – jeśli chcecie – idźcie. Wystawa prezentowana będzie we Wrocławiu jeszcze do 24 grudnia.

A niżej przeczytajcie trochę informacji na temat plastynacji i jej twórcy:

– proces plastynacji całego ciała trwa aż rok;

– najdłużej trwała plastynacja ważącego 3,2 tony słonia, która zajęła trzy lata;

– dawcy, którzy zgodzili się na przekazanie zwłok czy organów, są anonimowi – informacje o nich posiada wyłącznie instytut, do jakiego się zgłosili;

– elementy niewykorzystane w procesie plastynacji są poddawane kremacji;

– Gunther von Hagens jest z pochodzenia Niemcem, a urodził się w 1945 roku na terenie okupowanych ziem polskich, gdzie dziś są Skalmierzyce (wieś w województwie wielkopolskim);

– von Hagens jako dziecko zachorował na ciężką chorobę i trafił do szpitala na wiele miesięcy – to wtedy, jako 6-latek, oswoił się ze środowiskiem chorób i śmierci;

– zanim zajął się plastynacją, pracował jako dyżurny w szpitalu, a następnie jako pielęgniarz, a jednym z jego obowiązków było transportowanie zwłok do kostnicy;

– choć jako anatom pracuje od 30 lat, dr von Hagens przyznaje, że nigdy nie widział dwóch tak samo wyglądających serc;

– von Hagens zainteresował się plastynacją, gdy w latach 70. pracował jako wykładowca szkoły medycznej – eksponaty uważał za nieefektywne, nie dało się swobodnie nimi operować ani się na nich uczyć, stąd pomysł na stworzenie lepszych;

– media piszą o nim „Doktor Śmierć” – ale są i tacy, którzy porównują go do Frankensteina;

– von Hagens nigdy nie prowadził żadnej rekrutacji – ludzie i tak oddają swoje ciała z różnych powodów: jedni chcą zostawić po sobie świadectwo dla przyszłych pokoleń, inni przyczynić się do rozwoju nauki, jeszcze inni czują odrazę do procesu rozkładu bądź nie chcą tradycyjnego pochówku;

– żoną von Hagensa jest dr Angelina Whalley – lekarka, która przez pewien czas pracowała jako patolog i marzyła o byciu chirurgiem – dziś pomaga mężowi i jest projektantką jego wystaw;

– dr von Hagens cierpi na chorobę Parkinsona – już teraz ogłosił, że po śmierci… sam stanie się eksponatem.

  

Zdjęcia z wystawy:

fotos1_ Bremen 2010 003

fotos1_ Bremen 2010 029

V_AMS12_BodyWorlds-004

V_basketballer21

V_L_B11_Baseball_DSC_0105

  

A na koniec – być może najważniejsze. Jak wygląda proces plastynacji?

Otóż plastynacja składa się z kilku etapów. Oto one:

1. Utrwalanie i preparacja anatomiczna

Aby zatrzymać rozkład, do ciała przez tętnice zostaje wprowadzona formalina. Nie tylko zabija ona wszystkie bakterie, ale i chemicznie zatrzymuje rozkład tkanek. Następnie za pomocą narzędzi do preparowania, takich jak pinceta, skalpel i nożyczki, usuwana jest skóra, a także tkanka tłuszczowa i łączna. Wszystko po to, aby odsłonić poszczególne struktury anatomiczne.

2. Odwodnienie i odtłuszczenie

Z ciała usuwana jest woda oraz tłuszcze rozpuszczalne. Następuje to dzięki umieszczeniu ciała w rozpuszczalniku, takim jak np. aceton.

3. Impregnacja próżniowa

Następnie dochodzi do kluczowego etapu w całym procesie plastynacji. Aceton zostaje tutaj wymieniony na podlegające reakcjom chemicznym tworzywo sztuczne, np. na kauczuk silikonowy. W tym celu preparat zanurzany jest w tymże roztworze w komorze próżniowej. W warunkach próżni aceton zostaje wyssany z preparatu, a to z kolei pozwala na wniknięcie tworzywa sztucznego w ciało aż do najmniejszej komórki.

4. Nadawanie kształtu

Po zakończeniu impregnacji w próżni, ciało zostaje umieszczone w odpowiedniej pozycji. Każda struktura anatomiczna jest odpowiednio układana i mocowana za pomocą specjalistycznych łączeń, igieł, zacisków oraz bloków z pianki.

5. Utwardzanie

Jest to ostatni etap, w czasie którego preparat jest utwardzany. W zależności od użytego polimeru, dokonuje się tego za pomocą gazu, światła lub wysokiej temperatury. Preparowanie i plastynacja całego ciała wymaga około 1 500 godzin pracy i zazwyczaj trwa około… roku.

Wyróżniamy jeszcze plastynację płatów, inaczej nazywaną plastynacją przekrojową. Podczas tego procesu ciało zostaje zamrożone, a następnie pocięte na plastry o grubości 2-8 mm. W miejsce silikonu do impregnacji stosowane są żywice poliestrowe lub epoksydowe.

Zobaczcie to na filmie:

Więcej informacji o wystawie znajdziecie na stronie internetowej bodyworlds.pl.

Subscribe
Powiadom o
guest
8 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Justa

Mnie bardzo fascynuje biologia i cieszę się, że coś takiego powstało. Już żyję na tym świecie tyle lat, że przyzwyczaiłam się, że ze wszystkiego robi się biznes, więc w sumie nie wiem o co tyle krzyku. Ale mimo to, jestem wdzięczna za to, że mam okazję zobaczyć coś takiego :)

Anna

Dla mnie bardzo ważną watpliwością (ze względu, na którą wystawy nie widziałam) jest to, czy wszyscy ci ludzie dobrowolnie przeznaczyli swoje ciała na ten cel. Sądzę, że nie. Jest tam sporo ciał Chińczyków. A deklaracje autora co do przybliżenia nauki ludziom są w moim odczuciu zwykłym marketingiem, Jakoś takie przedsięwzięcie trzeba ładnie uzasadnić.

Ania

Byłam na tej wystawie w Monachium, gdzie została pokazana w muzeum, w małych, ciemnych salkach, i muszę przyznać, że zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Poszłam z czystej ciekawości i chęci pogłębienia swojej wiedzy o anatomii. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś tam żuł gumę, chodził ze smartfonem czy co gorsza robił sobie selfie z eksponatami! Dlatego też jestem zdziwiona że we Wrocławiu zdecydowali się pokazać ją w centrum handlowym, bo wystawa naprawdę daje dużo do myślenia i warto trochę się nad nią zastanowić. Miałam ochotę wybrać się jeszcze raz, ale teraz nie wiem czy ta cała komercyjna otoczka nie zepsuje tego… Czytaj więcej »

Dominika Polok

Akurat mimo wystawienia w centrum handlowym całość też jest zrobiona w ciemnych salkach, w otoczeniu czarnych ścian. Jak ja byłam to ludzie zachowywali się raczej porządnie, ale widać miałam szczęście :)