Na zdj. kadr z filmu „Bogowie”, reż. Łukasz Palkowski
Religa wyjął to serce nie tylko z człowieka, by dać je innemu, który go potrzebował. On je wyciągnął ze skostniałego stereotypu, lęku, religii, historii. I podał dalej.
Tomasz Kot, wywiad dla „Zwierciadła”, październik 2014
Dziś na ekrany kin wszedł film, który zgarnął Złote Lwy na festiwalu w Gdyni. Film, pokazujący historię Zbigniewa Religi, który jako pierwszy zdołał przeprowadzić w Polsce udaną transplantację serca. Film w końcu szalenie udany, po którym wychodzisz z kina, odpalasz papierosa i idziesz. Dlaczego? Z dziesięciu przynajmniej powodów.
1. Bo Tomasz Kot
Nieprawdopodobny. Od pierwszej do ostatniej minuty, absolutnie nieprawdopodobny. Niewielu jest aktorów, którym podobnie udaje się wejść w rolę. Tymczasem Kot jest Religą. W ruchach, gestach, sposobie mówienia. W nałogowo palonych papierosach, w kurwach, rzucanych na stole operacyjnym, w zaciskanych ustach i mrużonych oczach. Jest piękny, tragiczny, zdeterminowany i obolały. Wszystko we właściwych momentach i we właściwych proporcjach. Kapelusze z głów, inaczej nie wypada.
2. Bo dom wariatów
W filmie zwykle mamy do czynienia z sukcesem jednego aktora. Nietrudno było i tutaj dać się wciągnąć w podobną pułapkę. Tymczasem zespół Religi naprawdę w tym filmie jest. Nie ślepo mu ufający, ale jednak lojalny. Także nielekarskie postacie są świetne. Kinga Preis w roli matki chorej dziewczynki, Sonia Bohosiewicz w roli kobiety, która najbardziej martwi się o to, czy po wymianie serca mąż wciąż będzie ją kochał. Mistrzostwo. Po prostu, mistrzostwo.
3. Bo nie porwali się z motyką na słońce
Jest taka okropna maniera czy to w kinie, czy w prasie, czy w literaturze nawet, aby zawsze przedstawić wszystko po bożemu, od A do Z, zgodnie z chronologią, fazami Księżyca i porami roku. Tymczasem Palkowski pokazuje, że obraz postaci można zbudować, opierając się wyłącznie na pewnym wyrywku. Obserwujemy Religę z lat 1983-1986 i to naprawdę wystarcza. Pierwszy raz widzimy go jeszcze podczas odbywania asystentury w Klinice Kardiochirurgii w Warszawie. Kilka operacji, sporo śmiałych, wręcz bezczelnych decyzji. W końcu: objęcie nowo powstającej placówki w Zabrzu, pierwsze trzy przeszczepy, zakończone śmiercią pacjentów. I finalnie, ten czwarty, udany. Tak, tyle naprawdę wystarcza.
4. Bo w Polsce operuje się nie tylko psy
5. Bo brak mu pokory
Film mocno przesiąknięty brawurą, Religa trochę w roli eksperymentatora, trochę w roli pana życia i śmierci (stąd zresztą tytuł filmu), ale tego właśnie nam trzeba. Zamiast martyrologii, pięćdziesiątego filmu o powstaniu, setnej historii o Wałęsie – człowieka takiego, jak on. Myślącego jak człowiek Zachodu, tam też się kształcącego i pragnącego zaszczepić ten postęp również na gruncie polskim. Podczas gdy inni tworzą kolejne legendy, Palkowski rzuca nam na pożarcie Robin Hooda ze skalpelem. Człowieka, którego potępia władza, ale który daje nadzieję słabszym. Może zbyt butnego, zaślepionego ambicją. Ale autentycznego jak szlag.
6. Bo nie wybudowali pomnika
7. Bo pokazali walkę. Z systemem i zabobonami
Za Religą stała wiedza, pasja i talent. Przeciwko niemu: system i koledzy po fachu. A do tego: ludzkie myślenie. Przeszczepić nerki? Nie ma sprawy. Wątrobę? Da się. Ale serce? Serce jest u nas relikwią. W sercu się kryją uczucia. Powiecie, że pierdolenie, a ja Wam powiem, że Polska lat 80. Starzy się boją, młodzi nie mogą – rzuca filmowy Religa. Dlatego walczy trochę sam, trochę dzięki wsparciu zespołu. Ale do pokonania ma nie tylko lekarzy, zarzucających mu eksperymenty na ludziach czy ingerencję w sprawy boże. Także problemy natury finansowej. Oraz lęk ludzi, którzy nie rozumieją, że serce to tylko mięsień.
8. Bo estetycznie ten film jest doskonały
Mało jest w kinie, nie tylko polskim, filmów wizualnie tak pięknych. Religa kroczący szpitalnymi korytarzami, Religa nad jeziorem, Religa przy stole operacyjnym. Obraz przesuwa się za obrazem, jeden lepszy od drugiego.
9. Bo Polska
10. Bo emocje
Tak. Można pokazać, jak lekarz nacina skalpelem klatkę piersiową. Jak bierze piłę, jak rozgina żebra, jak patrzy na pulsujące serce. Można pokazać dziecko, skazane na śmierć, a martwiące się tylko o to, że na stole leży się przecież gołym. Można w końcu pokazać upijającego się do nieprzytomności chirurga, który na rzucone przez kelnerkę hasło serce nie sługa, odpowie butnym: to się jeszcze okaże.
Tak, to jest film, który wtłacza w fotel. Który pokazuje człowieka, zmuszonego każdy swój sukces najpierw mocno losowi wyszarpać. Aroganckiego, gorzko znoszącego porażki, ale do bólu konsekwentnego. Wariata ze skalpelem, który próbował zmienić świat. Z sukcesem.
aż sobie przypomniałem, jak bardzo kiedyś lubiłem Bobofruty *__*
ciekawa jestem tego filmu ale juz po samej recenzji obawiam sie zze by mnie wkurzal. w Polsce lekarze maja przeswiadczenie ze ich praca jest jakims poswieceniem i bohaterstwem. maja kompleks boga, graja na tym ze pacjent nie ma wiedzy takiej jak oni i wpedzaja ludzi w strach czesto dla wlasnego materialnego zysku. moim zdaniem w medycynie powinno byc mniej miejsca na chwale dla jednostki a wiecej na wspolny wysilek dla poprawy zdrowia wiekszosci ludzi. moze na uniesienia deontologiczne mozna bylo sobie pozwolic w 19 i 20 wieku kiedy i tak bylo wiadomo ze wszystkich sie nie uleczy ale w dzisieszych… Czytaj więcej »
masz oczywiście dużo racji, brawura jest jedną z podstawowych cech Religi, przynajmniej tego filmowego. ale nie wiem, czy nie jest też przerysowana, może nam po prostu potrzebny był film o butnym bohaterze? wiesz, to, że wiecznie cierpimy za miliony, to motyw stary jak świat. Religa w tym kontekście jest totalnym zaprzeczeniem typowego Polaka. ale odstawiając już film na bok, to faktycznie, nie tak powinna wyglądać relacja pacjent-lekarz.