Cześć i czołem, będzie nas troje!

– Dziecko? Ale po co nam dziecko? Co się z tym robi?
– Karmi, przewija. Potem odbiera z komisariatu. Proste.

Dokładnie tak wyglądała moja rozmowa z Pawłem równo trzy lata temu. Nie byliśmy jeszcze wtedy w związku, choć ja tam upieram się, że to on gapa nie wiedział, że zaraz przecież będziemy. Mieszkałam wtedy we Wrocławiu, a on w Warszawie – dzwonił po kilka razy dziennie, a ja za każdym razem miałam dokładnie ten sam uśmiech na twarzy. Oglądaliście „Sarę”? To taki film z 1997, w reżyserii Macieja Ślesickiego. Oczywiście, z Bogusławem Lindą. Tam tytułowa bohaterka wypowiada zdanie, które przy Pawle wracało do mnie tysiące razy. O tym, że kobieta wie, kto jest jej mężczyzną.

Rok później byliśmy już parą. Dwa lata później – mieszkaliśmy razem u niego, w Warszawie. Teraz mija już trzeci rok i – jak tylko ten marzec się skończy – to dołączy do nas kolejny, całkiem fajny  gość. Który – mam nadzieję – nie będzie aż tak znowu częstym bywalcem komisariatów, a który aktualnie szaleje mi w brzuchu, bo po raz kolejny napasłam nas czekoladą.

A zatem oficjalnie: będziemy rodzicami! Najlepszymi, jak tylko się da. Choć jak patrzę, jakie oboje mamy podejście, to żartuję, że będziemy pierwszą w historii parą, której urzędnicy jeszcze przed porodem odbiorą prawa rodzicielskie. Nie ma w nas tej całej pompy, strachu, zadymy. Jest dziecko. Dziecko jest w brzuchu i ma się całkiem dobrze – podobnie jak jego ojciec i ja.

Dość niesfornie kompletujemy mu właśnie wyprawkę i śmiejemy się, że na świat przyjdzie już ze sporym długiem. A ja za te wszystkie kopniaki, jakie regularnie serwuje mi w żebra, też będę kiedyś podbiegać i znienacka go kopać. Bo nie wiem, czy wiecie (i jakie same macie tu doświadczenia), ale to nie jest tak, że ruchy dziecka zawsze przypominają nam motylki w brzuchu. Moje na przykład wścieka się tak, że żaden z niego motylek – raczej istna szarańcza. 

Czy się boimy? Chyba nie ma czego. A przynajmniej ja tak to sobie tłumaczę. Na tę ciążę decydowaliśmy się bardzo świadomie i choć przyszła w iście ekspresowym tempie i równie ekspresowo się także rozwija, to ciekawi już jesteśmy tego małego człowieka. Jaki będzie? Kim będzie? Po kim odziedziczy charakter i temperament? I czyje będzie miał oczy, buzię, włosy? Bo po ostatnim USG już się śmiejemy, że młody po mnie bankowo ma nos.

Bo właśnie – to będzie syn. Chłopak! 

Joanna Pachla

joanna-sesja-ciazowa-33

joanna-sesja-ciazowa-32

joanna-sesja-ciazowa-31

joanna-sesja-ciazowa-30

joanna-sesja-ciazowa-29

joanna-sesja-ciazowa-27

joanna-sesja-ciazowa-34

joanna-sesja-ciazowa-25


A zdjęcia zrobiła cudna Martyna Tola Piotrowska

Subscribe
Powiadom o
guest
32 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Olga Płaza

Podziwiałam już te zdjęcia na profilu Tolala – jesteście piękni :) I bardzo, bardzo kibicuję takiemu podejściu do dzieci i macierzyństwa ;)

Magdalena Mizera

Jak dorosnę chcę być taką mamą jaką Ty zamierzasz być :D

Gabriela

Świetnie tak na Was patrzeć, uroczo wyglądacie – wszyscy troje. :) Miałam pytać, czy w związku z tym pojawi się na blogu nowa kategoria, ale w porę dostrzegłam, że już się pojawiła. Świetnie! :) Jako (mam nadzieję) przyszła mama chętnie poczytam o rodzicielstwie z Twojego punktu widzenia – coś czuję, że będzie fajnie. :D